poniedziałek, 11 maja 2015

Część X - CZERWIEC

Nina



Ostatnie dni można byłoby nazwać bajką. Lato... Piękna pogoda... Wojtek obok... Rodzina i przyjaciele, którzy wspierają nas na każdym kroku... Tylko moja choroba nie odpuszcza...

Z dnia na dzień czuję się gorzej i nadrabiam miną jak tylko mogę. Nadal jestem w rozjazdach między szpitalami. Zmęczona jestem zaraz po obudzeniu, choć śpię coraz więcej. Zdaję sobie sprawę, że wszyscy martwią się o mnie. Jednak usiłuję ich przygotować na to, co wkrótce nadejdzie.

Wychodzę z mieszkania i kieruję swoje kroki do Agaty. Stukam w drzwi po kilkunastominutowym spacerze, jednak nikt mi nie odpowiada. Nadal mam klucze, więc wchodzę do środka.

- Aga? - Pytam, zostawiając na szafce w przedpokoju torebkę.

Zero reakcji. Dziwi mnie to. W końcu mówiła, że przedpołudnie spędzi w domu. Zaglądam do salonu. Pusto. Potem zerkam do jej pokoju. Leży zwinięta w kłębek na łóżku i wcale nie zaskakuje mnie, że ma wetknięte słuchawki do uszu. Muzykę włączyła tak głośno, że i ja ją słyszę. Przysiadam obok, a ona gwałtownie się podnosi. Oczy ma zapuchnięte od płaczu. Nic nie mówi, tylko mocno się do mnie przytula. Dopiero po chwili dobiega do mnie jej lekko zachrypnięty głos.

- Ninka, dlaczego to musiało spotkać ciebie? - Pociąga nosem. - Ja sobie bez ciebie nie poradzę. Jesteś moją siostrą, ale też najlepszą przyjaciółką. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Wiem, że to ja zwykle cię pocieszam, ale powoli mnie to przerasta...

- Rozumiem cię, siostrzyczko. - Gładzę ją po głowie jak małe dziecko. - Staraj się o tym nie myśleć. Widocznie tak miało być.

- Pogodziłaś się już z tą myślą? - Pyta ocierając policzek.

- Musiałam. Ale cieszę się, że nie jestem teraz sama, bo tego bym nie zniosła.

Resztę spotkania postanawiamy przeznaczyć na wyjście do sklepów. Musimy razem odreagować. Spędzamy prawie trzy godziny chodząc po mieście. Aga cały czas spogląda na mnie podejrzliwie. Ale wiem, czym to jest umotywowane.

W mieszkaniu czeka już na mnie Wojtek. Tym razem to on zajął się obiadem i przygotował moją ulubioną lasagne. Konsumujemy w ciszy i rozmowę zaczynamy dopiero przy zmywaniu.

- Nie wiesz kiedy chłopaki mają w Spale wolne? - Pytam.

- Wolnego to raczej nie, ale można wpaść do nich na trening. - Wyjaśnia.

- Chyba się za nimi stęskniłam. - Uśmiecham się.

- No nie... Niemożliwe. - Wojtek rozpromienia się. - Serio?

- No serio. - Podchodzę do niego tuż po odłożeniu talerzy i siadam na jego kolanach. - Chyba brakuje mi już waszych wiecznych dogryzań i przegadywań.

- Zadzwonię do nich i zaproponuję, że możemy co nich zajrzeć. Jutro? Pojutrze? - Przyjmujący obejmuje mnie mocniej ramieniem.

- Obojętne.

I tak następnego dnia wsiadamy do samochodu około godziny 9. Delikatne dźwięki dobiegające z głośników oraz krajobrazy przesuwające się za oknem sprawiają, że chwilę później zasypiam. Budzi mnie dopiero głos Wojciecha.

- Jesteśmy na miejscu. Chłopaki mają jeszcze trening, więc może spacer? - Proponuje, a ja się zgadzam.

Przemierzamy ścieżki wolnym krokiem. Czas mija szybko i nawet nie zauważamy, że trening już się skończył. Uświadamia nam to dopiero dzwoniący telefon. Przekazujemy Andrzejowi, że będziemy za kilka minut.

- No wreszcie Włodarczykowie raczyli nas odwiedzić. - Karol wita nas nader wylewnie. - Już myślałem, że całkiem o nas zapomnieliście.

- Cześć wam. - Odzywa się Wronka i już chce coś dodać, ale przerywa mu głos dobiegający tuż sprzed drzwi budynku.

- O jaaaa... Ninka i Włodi. Wieki was nie widziałem. Co u was? - Zatorski z uśmiechem na twarzy wybiega nam naprzeciw. - Nina... Jak ty marnie wyglądasz... - Od razu zaciska usta w cienką linię.

- Nie ma czym się przejmować Pawełku. - Obejmuję go na powitanie.

- Ale super, że jesteście. - Ponownie odzywa się Kłos. - Idziemy do środka?

- To idźcie, a my z Andrzejem was za chwilę dogonimy, co? - Spoglądam pytająco na brodatego środkowego.

- Tak, tak. - Zgadza się ze mną. - Usiądziemy na tamtej ławce, co? - Wskazuje.

Przytakuję i przemierzamy te kilka metrów.

- Co jest? - Pyta od razu po zajęciu miejsca. - I nie próbuj mi tu ściemniać, że nic. Trochę już cię znam.

- Chciałam tylko podziękować, że zawsze możemy z Wojtkiem na was liczyć. Sama ta świadomość, że z Karolem zrobicie dla nas wiele jest niezwykle pokrzepiająca.

- Od tego są w końcu przyjaciele. - Uśmiecha się ciepło.

- I mam nadzieję, że ta przyjaźń będzie trwać jak najdłużej się da. Wojtkowi będzie potrzebna wasza obecność. I nawet jeśli będzie wam mówił coś innego, ignorujcie to i po prostu przy nim bądźcie.

- Nina, co ty mi próbujesz przekazać? - Spogląda na mnie pytająco.

- Tylko to, że... - Całe szczęście, że nie muszę dokańczać myśli, bo pojawia się Karol.

- Zabłądziliście? - Siada koło mnie na wolnym miejscu.

- Tu chyba nie da się zgubić. - Odpowiadam.

- Mhm. - Kiwa głową. - To niech pan Wroniasty się szykuje i leci do trenera, bo go wołał.

- Serio? - Andrzej przewraca oczyma. - Spotkamy się w środku.

- Co tam, Młoda? - Kłos obejmuje mnie ramieniem, gdy tylko drzwi ośrodka zamykają się za drugim środkowym.

Nasza rozmowa wygląda podobnie jak wcześniejsza z Wroną. Karol wyjawia też, że z trenerem to była ściema. Motywuje to tym, że przynajmniej raz dziennie musi kolegę wkręcić. Po paru minutach i my znajdujemy się już w budynku.

- Ty mendo społeczna! - Andrzej rzuca się w pościg za Kłosem, kiedy tylko go zauważa.

- Tak się kończą dobre chęci. - Wyrzuca z siebie Karol i wybiega przed budynek.

- Gdyby tu Igła był, pewnie jego żona kamera zarejestrowałaby całe zajście, a film podbijałby internety... - Wzdycha Paweł.

Późnym popołudniem odjeżdżamy w stronę Bełchatowa. Znów nie wiem, co dzieje się w trakcie drogi powrotnej. Sen jest ode mnie silniejszy. Budzę się już w swoim łóżku.

- Wojtuś, mogłeś mnie obudzić w samochodzie. - Wzdycham przecierając dłońmi twarz.

- Tak słodko spałaś, że nie mogłem. - Uśmiecha się szeroko. - A poza tym jesteś tak drobniutka, że to nie jest dla mnie żadna przeszkoda. - Dla potwierdzenia swoich słów chwyta mnie i podnosi na rękach. - A teraz, madame, kolacja czeka.

Następnego dnia od samego rana czuję dziwny niepokój. Coś takiego, czego nie da się opisać. Po prostu wiem, że coś się stanie. Wszystkie czynności wykonuję niemal mechanicznie. Bez zastanowienia. I dlatego też podświadomość, każe mi poukładać wszystkie dokumenty. Wojtka nie ma w domu. Wyszedł po zakupy. Porządkuję moją historię choroby zaczynając od najstarszych wyników tych sprzed ponad 3 lat. Idzie mi całkiem nieźle. Jednak gdy chwytam ubiegłoroczne, świat wokół mnie zaczyna wirować. Przed oczyma pojawiają mi się ciemne plamki. Jest ich coraz więcej... Aż w końcu nastaje zupełna ciemność.



Wojciech



- Nina! - Wołam, gdy tylko wchodzę do domu. - Chodź do kuchni, pomożesz mi rozpakować zakupy.

Jednak nie słyszę odpowiedzi. Tknięty jakimś przeczuciem zaglądam do pomieszczeń. Łazienka pusta. Salon również. A w sypialni... O Boże!

- NINA!!! - Krzyczę.

Adrenalina powoduje, że bez zastanowienia przenoszę ją na łóżko i zaraz po tym dzwonię po karetkę.

- Nina, nie możesz mnie teraz zostawić. - Czuję spływające po twarzy łzy.

Gładzę ją po policzku. Dostrzegam też kartkę, którą ściska w dłoni. Przebiegam wzrokiem po literkach. Czy to jest wskazówka? Nie mogę jednak długo nad tym myśleć ponieważ słyszę dźwięki dzwonka. Zrywam się i biegnę otworzyć drzwi. Kilkanaście minut później jesteśmy już w drodze do szpitala.

Nie pozwalają mi dalej wejść. Stoję na korytarzu. Serce bije mi niezwykle szybko. Boję się. Boję się, że to już koniec... Że już więcej mogę jej nie zobaczyć. Jednak staram się odpychać od siebie tę myśl. Czekanie jest dla mnie udręką. Nie wiem, co będzie za chwilę. Mija już pół godziny, a ja nadal nie mam pojęcia, co się dzieje.

- Panie doktorze, proszę mi powiedzieć, co z Niną? - Podnoszę się gwałtownie, gdy tylko wychodzi lekarz.

- Jej nerki przestały pracować. Wprawdzie od jakiegoś czasu jej wyniki są stabilne, nie pogarsza się, a ostatnie są nawet jakby lepsze. Nie potrafię tego wytłumaczyć... Musimy teraz załatwić przeszczep w trybie pilnym. Jest jeszcze szansa, by ją uratować i podtrzymać przy życiu przez nieco dłuższy czas niż zakładano. A teraz przepraszam, muszę biec. - Mówi bardzo szybko i nawet nie mogę zareagować.

Opieram się o ścianę i zjeżdżam po niej. Ukrywam twarz w dłoniach. Teraz nie potrafię grać twardziela.

- Wszystko w porządku? - Obok pojawia się pielęgniarka. - Chce pan coś na uspokojenie?

W odpowiedzi tylko kręcę głową. Drżącymi dłońmi wybieram numer. Nawet nie przyszło mi do głowy nikogo poinformować. Przykładam telefon do ucha. Po trzech sygnałach słyszę głos.

- No siemanko, Władeczek. Co tam?

- Karol... - Głos więźnie mi w gardle. - Nina...

- Stało się coś? - Mówi rzeczowym tonem. - Andrzej, ucisz się. - To kieruje do naszego przyjaciela i od razu przeprasza mnie.

- Ona... Ja nie wiem, co robić... - Przyznaję cicho.

- Gdzie jesteś? - Pyta stanowczo. - Nie martw się, będzie dobrze. - Kończy, gdy podaję mu informacje.

Teraz dopiero wykręcam numer do Agaty. Młodsza siostra od razu wybucha płaczem i obiecuje, że przyjedzie jak najszybciej tylko zdoła. Siadam więc na krzesełku i czekam. Czas płynie bardzo wolno. Jak się potem okazuje, po dwudziestu minutach przybiega Agata. Tuż za nią podąża Daniel.

- Mów szybko! - Omal nie krzyczy.

Tłumaczę jej jeszcze raz na tyle spokojnie, na ile potrafię. Wyjawiam to, co wiem. W sumie, niewiele tego. Aga zrywa się, gdy tylko pojawia się lekarz prowadzący Niny.

- Jestem jej siostrą. Mogę oddać nerkę. Jestem zdrowa. Proszę uratujcie ją! - Zanosi się głośnym szlochem.

Lekarz jest wyraźnie zainteresowany jej słowami. Od razu zabiera ją ze sobą. Daniel zajmuje miejsce obok mnie.

- Dzwoniłeś do rodziców dziewczyn? - Pyta.

- Nie. - Kręcę głową niezauważalnie.

- Ja się tym zajmę. Rozumiem, że to dla ciebie ciężkie. Będzie dobrze. - Poklepuje mnie po ramieniu.

Siedzę wpatrując się tępo w sufit. Mało co do mnie dociera. Wszystkie rozmowy dookoła zlewają się w jeden szum. Czas nadal się wlecze. Agata do tej pory nie opuściła gabinetu, a minęło już ponad 20 minut. Daniela gdzieś wsiąkło. Podnoszę głowę dopiero, gdy na korytarzu gwałtownie cichną rozmowy. Nie widzę przyczyny tego zjawiska. Jednak po chwili zza rogu wyłaniają się moi przyjaciele, a wraz z nimi chłopak Agi.

- Wojtek. - Andrzej od razu zajmuje krzesełko obok mnie. Karol siada z drugiej strony.

- Czy... Czy ona z tego wyjdzie? - Ledwo dosłyszalnym głosem pyta Kłos, zaraz po tym jak kończę opowiadać, co się stało.

- Musi... - Do oczu napływają mi łzy.

- Wiesz... Ona rozmawiała wczoraj z nami... - Mówi Wrona spoglądając przed siebie. - I odniosłem takie dziwne wrażenie...

- No jakie?! - Ponaglam go.

- Jakby się żegnała... - Dokańcza, a mój świat prawie się rozpada.

Godzinę później dowiadujemy się, że obie siostry trafiają na blok operacyjny. Agata może być dawcą. Boję się coraz bardziej...

~*~ 

Zostawiam Was z tym czymś na górze. Nie chcę nawet tego komentować. Mam nadzieję, że zrozumiecie, ale matura była na mnie na pierwszym miejscu. Został mi już tylko jeden egzamin jutro. 
A i z góry przepraszam za nieścisłości związane z chorobą i szpitalem. Wiem, naciągane to, ale niech tak już zostanie. 
Do następnego

5 komentarzy:

  1. Czy tylko ja czytając to płacze? Końcówka sprawiła, że teraz siedzę i ryczę. Kocham to opowiadanie! Jest takie szczere i prawdziwe. Pokazuje doskonale realia. Jeju proszę cię niech Nina z tego wyjdzie, niech ten przeszczep się uda. Oni z Wojtkiem tworzą świetną parę. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze i że będą szczęśliwi.
    A Karol i Andrzej? To są prawdziwi przyjaciele pojawili się niemal od razu. Tylko takich pozazdrościć.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie ukazałaś relacje między przyjaciółmi oraz Wojtkiem i Niną. Operacja musi się udać. Jakby coś poszło nie tak to Wojtek się nie pozbiera choć zapewne nie zostanie z tym sam.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny no i jestem dobrej myśli.

    Powodzenia na ostatnim egzaminie ;* i oczywiście rozumiemy <3
    Pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  3. o boże, o boże! czy ty musisz mnie przysparzać o zawał serca ;) z niecierpliwością czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ninka... :(
    Dobra skupmy się na czymś innym. Dlaczego Nina zaczęła przeglądać te dokumenty? Dlaczego akurat wtedy stało się to, co się stało, a Nina wylądowała w szpitalu? Czy jest w nich coś, co da nam więcej nadziei? Tak bardzo nie chcę, by Nina umierała! Przeszczep daje trochę nadziei, ale przecież tyle rzeczy może pójść nie tak..
    To nie może się tak skończyć. ;(
    Strasznie przygnębiający rozdział i jeszcze te rozmowy z Andrzejem i Karolem... Czekam na cud.
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej, Nina..... Czytając ten rozdział jestem tak smutna, że prawie płaczę ;c To jest takie przykre, co się dzieje... Te ostatnie słowa "Jakby się żegnała" ... Matko nieeee ;c

    Czekam na kolejny, mam nadzieję, że z dobrą nowiną rozdział...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń