Nina
Ostatnie dni można byłoby
nazwać bajką. Lato... Piękna pogoda... Wojtek obok... Rodzina i
przyjaciele, którzy wspierają nas na każdym kroku... Tylko moja
choroba nie odpuszcza...
Z dnia na dzień czuję się
gorzej i nadrabiam miną jak tylko mogę. Nadal jestem w rozjazdach
między szpitalami. Zmęczona jestem zaraz po obudzeniu, choć śpię
coraz więcej. Zdaję sobie sprawę, że wszyscy martwią się o
mnie. Jednak usiłuję ich przygotować na to, co wkrótce nadejdzie.
Wychodzę z mieszkania i kieruję
swoje kroki do Agaty. Stukam w drzwi po kilkunastominutowym spacerze,
jednak nikt mi nie odpowiada. Nadal mam klucze, więc wchodzę do
środka.
- Aga? - Pytam, zostawiając na
szafce w przedpokoju torebkę.
Zero reakcji. Dziwi mnie to. W
końcu mówiła, że przedpołudnie spędzi w domu. Zaglądam do
salonu. Pusto. Potem zerkam do jej pokoju. Leży zwinięta w kłębek
na łóżku i wcale nie zaskakuje mnie, że ma wetknięte słuchawki
do uszu. Muzykę włączyła tak głośno, że i ja ją słyszę.
Przysiadam obok, a ona gwałtownie się podnosi. Oczy ma zapuchnięte
od płaczu. Nic nie mówi, tylko mocno się do mnie przytula. Dopiero
po chwili dobiega do mnie jej lekko zachrypnięty głos.
- Ninka, dlaczego to musiało
spotkać ciebie? - Pociąga nosem. - Ja sobie bez ciebie nie poradzę.
Jesteś moją siostrą, ale też najlepszą przyjaciółką. Nie
wyobrażam sobie życia bez ciebie. Wiem, że to ja zwykle cię
pocieszam, ale powoli mnie to przerasta...
- Rozumiem cię, siostrzyczko. -
Gładzę ją po głowie jak małe dziecko. - Staraj się o tym nie
myśleć. Widocznie tak miało być.
- Pogodziłaś się już z tą
myślą? - Pyta ocierając policzek.
- Musiałam. Ale cieszę się, że
nie jestem teraz sama, bo tego bym nie zniosła.
Resztę
spotkania postanawiamy przeznaczyć na wyjście do sklepów. Musimy
razem odreagować. Spędzamy prawie trzy godziny chodząc po
mieście. Aga
cały czas spogląda na mnie podejrzliwie. Ale wiem, czym to jest
umotywowane.
W mieszkaniu czeka już na mnie
Wojtek. Tym razem to on zajął się obiadem i przygotował moją
ulubioną lasagne. Konsumujemy w ciszy i rozmowę zaczynamy dopiero
przy zmywaniu.
- Nie wiesz kiedy chłopaki mają
w Spale wolne? - Pytam.
- Wolnego to raczej nie, ale
można wpaść do nich na trening. - Wyjaśnia.
- Chyba się za nimi stęskniłam.
- Uśmiecham się.
- No nie... Niemożliwe. - Wojtek
rozpromienia się. - Serio?
- No serio. - Podchodzę do niego
tuż po odłożeniu talerzy i siadam na jego kolanach. - Chyba
brakuje mi już waszych wiecznych dogryzań i przegadywań.
- Zadzwonię do nich i
zaproponuję, że możemy co nich zajrzeć. Jutro? Pojutrze? -
Przyjmujący obejmuje mnie mocniej ramieniem.
- Obojętne.
I tak następnego dnia wsiadamy
do samochodu około godziny 9. Delikatne dźwięki dobiegające z
głośników oraz krajobrazy przesuwające się za oknem sprawiają,
że chwilę później zasypiam. Budzi mnie dopiero głos Wojciecha.
- Jesteśmy na miejscu. Chłopaki
mają jeszcze trening, więc może spacer? - Proponuje, a ja się
zgadzam.
Przemierzamy ścieżki wolnym
krokiem. Czas mija szybko i nawet nie zauważamy, że trening już
się skończył. Uświadamia nam to dopiero dzwoniący telefon.
Przekazujemy Andrzejowi, że będziemy za kilka minut.
- No wreszcie Włodarczykowie
raczyli nas odwiedzić. - Karol wita nas nader wylewnie. - Już
myślałem, że całkiem o nas zapomnieliście.
- Cześć wam. - Odzywa się
Wronka i już chce coś dodać, ale przerywa mu głos dobiegający
tuż sprzed drzwi budynku.
- O jaaaa... Ninka i Włodi.
Wieki was nie widziałem. Co u was? - Zatorski z uśmiechem na twarzy
wybiega nam naprzeciw. - Nina... Jak ty marnie wyglądasz... - Od
razu zaciska usta w cienką linię.
- Nie ma czym się przejmować
Pawełku. - Obejmuję go na powitanie.
- Ale super, że jesteście. -
Ponownie odzywa się Kłos. - Idziemy do środka?
- To idźcie, a my z Andrzejem
was za chwilę dogonimy, co? - Spoglądam pytająco na brodatego
środkowego.
- Tak, tak. - Zgadza się ze mną.
- Usiądziemy na tamtej ławce, co? - Wskazuje.
Przytakuję i przemierzamy te
kilka metrów.
- Co jest? - Pyta od razu po
zajęciu miejsca. - I nie próbuj mi tu ściemniać, że nic. Trochę
już cię znam.
- Chciałam tylko podziękować,
że zawsze możemy z Wojtkiem na was liczyć. Sama ta świadomość,
że z Karolem zrobicie dla nas wiele jest niezwykle pokrzepiająca.
- Od tego są w końcu
przyjaciele. - Uśmiecha się ciepło.
- I mam nadzieję, że ta
przyjaźń będzie trwać jak najdłużej się da. Wojtkowi będzie
potrzebna wasza obecność. I nawet jeśli będzie wam mówił coś
innego, ignorujcie to i po prostu przy nim bądźcie.
- Nina, co ty mi próbujesz
przekazać? - Spogląda na mnie pytająco.
- Tylko to, że... - Całe
szczęście, że nie muszę dokańczać myśli, bo pojawia się
Karol.
- Zabłądziliście? - Siada koło
mnie na wolnym miejscu.
- Tu chyba nie da się zgubić. -
Odpowiadam.
- Mhm. - Kiwa głową. - To niech
pan Wroniasty się szykuje i leci do trenera, bo go wołał.
- Serio? - Andrzej przewraca
oczyma. - Spotkamy się w środku.
- Co tam, Młoda? - Kłos
obejmuje mnie ramieniem, gdy tylko drzwi ośrodka zamykają się za
drugim środkowym.
Nasza rozmowa wygląda podobnie
jak wcześniejsza z Wroną. Karol wyjawia też, że z trenerem to
była ściema. Motywuje to tym, że przynajmniej raz dziennie musi
kolegę wkręcić. Po paru minutach i my znajdujemy się już w
budynku.
- Ty mendo społeczna! - Andrzej
rzuca się w pościg za Kłosem, kiedy tylko go zauważa.
- Tak się kończą dobre chęci.
- Wyrzuca z siebie Karol i wybiega przed budynek.
- Gdyby tu Igła był, pewnie
jego żona kamera zarejestrowałaby całe zajście, a film podbijałby
internety... - Wzdycha Paweł.
Późnym popołudniem odjeżdżamy
w stronę Bełchatowa. Znów nie wiem, co dzieje się w trakcie drogi
powrotnej. Sen jest ode mnie silniejszy. Budzę się już w swoim
łóżku.
- Wojtuś, mogłeś mnie obudzić
w samochodzie. - Wzdycham przecierając dłońmi twarz.
- Tak słodko spałaś, że nie
mogłem. - Uśmiecha się szeroko. - A poza tym jesteś tak
drobniutka, że to nie jest dla mnie żadna przeszkoda. - Dla
potwierdzenia swoich słów chwyta mnie i podnosi na rękach. - A
teraz, madame, kolacja czeka.
Następnego dnia od samego rana
czuję dziwny niepokój. Coś takiego, czego nie da się opisać. Po
prostu wiem, że coś się stanie. Wszystkie czynności wykonuję
niemal mechanicznie. Bez zastanowienia. I dlatego też podświadomość,
każe mi poukładać wszystkie dokumenty. Wojtka nie ma w domu.
Wyszedł po zakupy. Porządkuję moją historię choroby zaczynając
od najstarszych wyników tych sprzed ponad 3 lat. Idzie mi całkiem
nieźle. Jednak gdy chwytam ubiegłoroczne, świat wokół mnie
zaczyna wirować. Przed oczyma pojawiają mi się ciemne plamki. Jest ich coraz więcej... Aż w końcu nastaje zupełna ciemność.
Wojciech
- Nina! - Wołam, gdy tylko
wchodzę do domu. - Chodź do kuchni, pomożesz mi rozpakować
zakupy.
Jednak nie słyszę odpowiedzi.
Tknięty jakimś przeczuciem zaglądam do pomieszczeń. Łazienka
pusta. Salon również. A w sypialni... O Boże!
- NINA!!! - Krzyczę.
Adrenalina powoduje, że bez
zastanowienia przenoszę ją na łóżko i zaraz po tym dzwonię po
karetkę.
- Nina, nie możesz mnie teraz
zostawić. - Czuję spływające po twarzy łzy.
Gładzę ją po policzku.
Dostrzegam też kartkę, którą ściska w dłoni. Przebiegam
wzrokiem po literkach. Czy to jest wskazówka? Nie mogę jednak długo
nad tym myśleć ponieważ słyszę dźwięki dzwonka. Zrywam się i
biegnę otworzyć drzwi. Kilkanaście minut później jesteśmy już
w drodze do szpitala.
Nie pozwalają mi dalej wejść.
Stoję na korytarzu. Serce bije mi niezwykle szybko. Boję się. Boję
się, że to już koniec... Że już więcej mogę jej nie zobaczyć.
Jednak staram się odpychać od siebie tę myśl. Czekanie jest dla
mnie udręką. Nie wiem, co będzie za chwilę. Mija już pół
godziny, a ja nadal nie mam pojęcia, co się dzieje.
- Panie doktorze, proszę mi
powiedzieć, co z Niną? - Podnoszę się gwałtownie, gdy tylko
wychodzi lekarz.
- Jej nerki przestały pracować.
Wprawdzie od jakiegoś czasu jej wyniki są stabilne, nie pogarsza
się, a ostatnie są nawet jakby lepsze. Nie potrafię tego
wytłumaczyć... Musimy teraz załatwić przeszczep w trybie pilnym.
Jest jeszcze szansa, by ją uratować i podtrzymać przy życiu przez
nieco dłuższy czas niż zakładano. A teraz przepraszam, muszę
biec. - Mówi bardzo szybko i nawet nie mogę zareagować.
Opieram się o ścianę i
zjeżdżam po niej. Ukrywam twarz w dłoniach. Teraz nie potrafię
grać twardziela.
- Wszystko w porządku? - Obok
pojawia się pielęgniarka. - Chce pan coś na uspokojenie?
W odpowiedzi tylko kręcę
głową. Drżącymi dłońmi wybieram numer. Nawet nie przyszło mi
do głowy nikogo poinformować. Przykładam telefon do ucha. Po
trzech sygnałach słyszę głos.
- No siemanko, Władeczek. Co
tam?
- Karol... - Głos więźnie mi w
gardle. - Nina...
- Stało się coś? - Mówi
rzeczowym tonem. - Andrzej, ucisz się. - To kieruje do naszego
przyjaciela i od razu przeprasza mnie.
- Ona... Ja nie wiem, co robić...
- Przyznaję cicho.
- Gdzie jesteś? - Pyta
stanowczo. - Nie martw się, będzie dobrze. - Kończy, gdy podaję
mu informacje.
Teraz dopiero wykręcam numer do
Agaty. Młodsza siostra od razu wybucha płaczem i obiecuje, że
przyjedzie jak najszybciej tylko zdoła. Siadam więc na krzesełku i
czekam. Czas płynie bardzo wolno. Jak się potem okazuje, po
dwudziestu minutach przybiega Agata. Tuż za nią podąża Daniel.
- Mów szybko! - Omal nie
krzyczy.
Tłumaczę jej jeszcze raz na
tyle spokojnie, na ile potrafię. Wyjawiam to, co wiem. W sumie,
niewiele tego. Aga zrywa się, gdy tylko pojawia się lekarz
prowadzący Niny.
- Jestem jej siostrą. Mogę
oddać nerkę. Jestem zdrowa. Proszę uratujcie ją! - Zanosi się
głośnym szlochem.
Lekarz jest wyraźnie
zainteresowany jej słowami. Od razu zabiera ją ze sobą. Daniel
zajmuje miejsce obok mnie.
- Dzwoniłeś do rodziców
dziewczyn? - Pyta.
- Nie. - Kręcę głową
niezauważalnie.
- Ja się tym zajmę. Rozumiem,
że to dla ciebie ciężkie. Będzie dobrze. - Poklepuje mnie po
ramieniu.
Siedzę wpatrując się tępo w
sufit. Mało co do mnie dociera. Wszystkie rozmowy dookoła zlewają
się w jeden szum. Czas nadal się wlecze. Agata do tej pory nie
opuściła gabinetu, a minęło już ponad 20 minut. Daniela gdzieś
wsiąkło. Podnoszę głowę dopiero, gdy na korytarzu gwałtownie
cichną rozmowy. Nie widzę przyczyny tego zjawiska. Jednak po chwili
zza rogu wyłaniają się moi przyjaciele, a wraz z nimi chłopak
Agi.
- Wojtek. - Andrzej od razu
zajmuje krzesełko obok mnie. Karol siada z drugiej strony.
- Czy... Czy ona z tego wyjdzie?
- Ledwo dosłyszalnym głosem pyta Kłos, zaraz po tym jak kończę
opowiadać, co się stało.
- Musi... - Do oczu napływają
mi łzy.
- Wiesz... Ona rozmawiała
wczoraj z nami... - Mówi Wrona spoglądając przed siebie. - I
odniosłem takie dziwne wrażenie...
- No jakie?! - Ponaglam go.
- Jakby się żegnała... -
Dokańcza, a mój świat prawie się rozpada.
Godzinę później dowiadujemy
się, że obie siostry trafiają na blok operacyjny. Agata może być
dawcą. Boję się coraz bardziej...
~*~
Zostawiam Was z tym czymś na górze. Nie chcę nawet tego komentować. Mam nadzieję, że zrozumiecie, ale matura była na mnie na pierwszym miejscu. Został mi już tylko jeden egzamin jutro.
A i z góry przepraszam za nieścisłości związane z chorobą i szpitalem. Wiem, naciągane to, ale niech tak już zostanie.
A i z góry przepraszam za nieścisłości związane z chorobą i szpitalem. Wiem, naciągane to, ale niech tak już zostanie.
Do następnego
Czy tylko ja czytając to płacze? Końcówka sprawiła, że teraz siedzę i ryczę. Kocham to opowiadanie! Jest takie szczere i prawdziwe. Pokazuje doskonale realia. Jeju proszę cię niech Nina z tego wyjdzie, niech ten przeszczep się uda. Oni z Wojtkiem tworzą świetną parę. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze i że będą szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńA Karol i Andrzej? To są prawdziwi przyjaciele pojawili się niemal od razu. Tylko takich pozazdrościć.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
POZDRAWIAM !!!
Paulka
Świetnie ukazałaś relacje między przyjaciółmi oraz Wojtkiem i Niną. Operacja musi się udać. Jakby coś poszło nie tak to Wojtek się nie pozbiera choć zapewne nie zostanie z tym sam.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny no i jestem dobrej myśli.
Powodzenia na ostatnim egzaminie ;* i oczywiście rozumiemy <3
Pozdrawiam;**
o boże, o boże! czy ty musisz mnie przysparzać o zawał serca ;) z niecierpliwością czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńNinka... :(
OdpowiedzUsuńDobra skupmy się na czymś innym. Dlaczego Nina zaczęła przeglądać te dokumenty? Dlaczego akurat wtedy stało się to, co się stało, a Nina wylądowała w szpitalu? Czy jest w nich coś, co da nam więcej nadziei? Tak bardzo nie chcę, by Nina umierała! Przeszczep daje trochę nadziei, ale przecież tyle rzeczy może pójść nie tak..
To nie może się tak skończyć. ;(
Strasznie przygnębiający rozdział i jeszcze te rozmowy z Andrzejem i Karolem... Czekam na cud.
Całuję! ;*
Jej, Nina..... Czytając ten rozdział jestem tak smutna, że prawie płaczę ;c To jest takie przykre, co się dzieje... Te ostatnie słowa "Jakby się żegnała" ... Matko nieeee ;c
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, mam nadzieję, że z dobrą nowiną rozdział...
Pozdrawiam ;*