środa, 13 maja 2015

EPILOG



#1



 
Wojciech



Wchodzę na salę pooperacyjną, gdzie leży Nina. Wydaje się taka malutka i bezbronna, gdy tonie w szpitalnej pościeli. Popodpinana tysiącami rureczek i kabelków do urządzeń, walczy o swoje życie. Pielęgniarka widząc kryjące się w moich oczach pytanie, pozwala mi przy niej posiedzieć.

- Cześć, Słonko. - Chwytam jej delikatną i bezwładną dłoń. - Wiesz, tam za szybą są wszyscy nasi najbliżsi. Nawet moi rodzice przyjechali. Od wczoraj nie mogłem się tu do ciebie dostać. Lekarze twierdzą, że te dwadzieścia cztery godziny były decydujące. - Kontynuuję swój monolog gładząc kciukiem wnętrze jej dłoni. - Agata już się wybudziła. Pytała o ciebie. Andrzej z Karolem na zmianę przy mnie siedzą. Ale nie dałem im się zawlec do domu. Trener pozwolił im zostać tu parę dni. Cała drużyna jest z tobą myślami. Zati był nie pocieszony, że niczego wcześniej nie wiedział. Ale Kłos mu wszystko wyjaśnił. Nie zostawiaj mnie tu samego... - Szepczę przyciskając do ust jej drobną rączkę.

Bez słowa wpatruję się z nią, starając się zapamiętać szczegóły jej twarzy. Każdy milimetr zapisuję w sercu. Boję się...

- Przepraszam. - Czuję jak ktoś szturcha mnie w ramię. - Powinien pan iść do domu odpocząć. - Pielęgniarka delikatnie się uśmiecha.

Początkowo nie chcę się zgodzić, ale za szklanymi drzwiami dostrzegam Andrzeja z zaciśniętymi w wąską linię ustami.

- Martwią się też o pana. - Dodaje kobieta.

Z westchnieniem opuszczam salę. Pozwalam zabrać się do domu. Od ponad doby nie spałem. Niby nie dużo, ale mój organizm to czuje. Ledwo przykładam głowę do poduszki odpływam.



Nina



Czuję obecność Wojtka obok siebie. Wiem, że do mnie mówi. Opowiada mi o wszystkim, co dzieje się każdego dnia. I tak już tydzień. Agata też tu zagląda. Rodzice z Szymonem spędzają u mnie wolne chwile. Wojciech znika tylko na parę godzin. Głównie wtedy, gdy ktoś inny jest przy mnie. Czuję to wszystko, mimo że nie widzę.

- Wojtek wreszcie poszedł do domu. - To Aga. - Strasznie zmarniał ostatnio. Mało śpi i je. Prawie cały czas spędza przy tobie. Jest taki wytrwały. Wiesz siostrzyczko, on cię kocha nad życie. Zresztą, tak jak i my. Szymon przybiega do ciebie zaraz po pracy. Rodzice również. Sami mówili, że woleliby tu być cały czas, ale Wojciech prosił ich, aby żyli normalnie. Czekam aż się obudzisz. Tęsknię za tobą, siostra.

Wiem, że jej monolog trwa nadal. Wychodzi dopiero, gdy zjawia się Włodarczyk.

- Cześć, Kochanie. - Odzywa się. - Tęsknię za tobą, wiesz? Tak strasznie budzić mi się ze świadomością, że ciebie nie ma obok. Wróć do mnie... Prędko niech tu przyjdzie lekarz! - To pewnie nie jest skierowane do mnie.

- Niech pan do niej mówi. - Jakiś obcy głos odbija się echem po pomieszczeniu.

- Ninuś, wiem, że zawsze marzyłaś o domu z ogródkiem i dzieciach. To wszystko możemy jeszcze osiągnąć, jeśli się nie poddasz. Wyniki ostatnio ci się poprawiały. Wprawdzie nie dużo, ale były lepsze. Wiesz, co to oznacza? Że zdarzy się cud i wyzdrowiejesz. - Trzyma moją dłoń tuż przy ustach. Słyszę go wyraźnie. Ciężko mi otworzyć oczy. - Nina, kocham cię nad życie...

- Ja... Też... Cię... Kocham. - Lekko podnoszę powieki i ściskam jego dłoń.

Spoglądam na niego ułamki sekund. Potem świat wiruje. Jakieś urządzenie przeciągle piszczy. Nagle czuję się lekka i słyszę jak ktoś mnie woła.

- Ninka, dziecinko. - Otaczają mnie ramiona mojej ukochanej babci, Stasi. - Nie rozumiem dlaczego właśnie ciebie to spotkało.

- Babciu... - Przytulam się do niej.

- Masz jeszcze szansę spojrzeć na dół. Walczą o ciebie. - Mówi.

Stąpam delikatnie. Moje stopy prawie nie dotykają podłoża. Znów znajduję się w tej sali. Tym razem jednak obserwuję wszystko z boku. Na łóżku leży drobna postać, prawie w ogóle nie podobna do mnie. Wojtkowi najwidoczniej kazali wyjść na korytarz, ponieważ nie widzę go wśród zgromadzonych osób. Urządzenie nadal piszczy. Lekarz za wszelką cenę usiłuje przywrócić akcję serca. Nie trudź się już, szepczę przechodząc obok niego. Wykonuje jeszcze 30 uciśnięć klatki piersiowej. Potem przestaje.

- Czas zgonu 12:34.

Wypełniają jakieś papiery, odłączają kabelki. Na świecie jestem tylko ciałem.

- Proszę mnie wpuścić!! - Krzyczy Wojtek.

Przedziera się przez gąszcz lekarzy i pielęgniarek. Jest zdeterminowany. Zbyt długo czekał na zewnątrz bez wieści.

- Nic nie mogliśmy zrobić... - Mówi doktor, gdy Wojciech spogląda na niego z przerażeniem w oczach.

- Nie... To jakiś zły sen. Ja się zaraz obudzę. Prawda? - Łza spływa po jego policzku. - Nina! Proszę! Nina, nie zostawiaj mnie! Nie możesz mnie zostawić, słyszysz. Kocham cię! Nina! - Krzyczy. - Nina... Ninka... - Szlocha.

Stoję obok niego i gładzę go po głowie. Choć tego nie usłyszy, szepczę mu, że nigdy go nie opuszczę i zawsze będę obok. Życzę mu, żeby był szczęśliwy i poukładał sobie życie. Wychodzi na korytarz. Jestem o krok od niego. Nic nie musi mówić. Wszyscy zalewają się łzami, a jego mama mocno go obejmuje. Dziękuję, że wszyscy są obok niego.

Trzy dni później, w kaplicy zbierają się nasi najbliżsi. Przybył nawet ksiądz, którego spotkaliśmy nad morzem. Przed uroczystością długo rozmawia z Wojtkiem. Nie przysłuchuję się, obserwuję to jedynie z odległości. Podchodzę bliżej dopiero na cmentarzu. Wojciech zasłania oczy ciemnymi okularami. Tuż obok niego stoją Karol z Andrzejem. Jednak przed nimi znajduje się moja najbliższa rodzina. Mama z tatą mają spuchnięte od płaczu oczy. Agata nie ukrywa łez. Cały czas podtrzymuje ją równie zmartwiony Daniel. Szymon z kolei wygląda jakby zaraz miał się rozpaść na kawałeczki.

Kilkanaście minut później rzucają już grudki ziemi do wykopanego dołu. Wszyscy podchodzą i składają wyrazy współczucia. Opuszczają cmentarz pojedynczo. Tylko Wojtek stoi jak stał. Wrona z Kłosem wycofali się o parę kroków. Zostawiają go tam samego. Podchodzę do niego. Jestem tuż obok. Włodarczyk zdejmuje okulary. Teraz rozumiem, dlaczego ma je na nosie cały czas. Jego oczy są czerwone i opuchnięte od płaczu, a pod nimi rozciągają się wyraźne cienie.

- Wiesz, że teraz straciłem cały sens życia? - Pyta spoglądając na wykopany w ziemi dół. - Byłaś moją motywacją. Dzięki tobie poczułem, co to szczęście. Cały czas łudziłem się, że zdarzy się cud i wyzdrowiejesz. Marzyłem o tym, że będę patrzeć razem z tobą jak rosną nasze dzieci. A teraz co? Bez ciebie nic nie ma sensu. Wszystko jest szare. Nina, dlaczego mnie opuściłaś?

Choć tego nie poczuje, przytulam go. Jest silny i da sobie radę. Wierzę w jego siłę. Przyjaciele widząc, że powoli się rozkleja niemal siłą wyciągają go poza ogrodzenie. Teraz mogę już wrócić do babci i obserwować wszystko z góry.

Parę dni później zauważam, że Wojciech jest jeszcze bardziej zmartwiony. Nie wpuszcza nikogo do domu, sam też nigdzie nie wychodzi. Robi się z niego cień człowieka. Dlatego też postanawiam go odwiedzić we śnie. Cierpliwie tłumaczę mu, że tak musiało być. A teraz musi się pozbierać i zacząć żyć od nowa. Wkrótce zacznie się sezon i jego forma musi być jak najlepsza. Chyba przynosi to efekty, bo już następnego dnia wychodzi z domu. Kolejne tygodnie poświęca na budowanie formy. Hala staje się jego drugim domem. Przynajmniej nie myśli i pozwala mu to na pozbieranie się.

Jego załamanie powraca wraz z dniem Wszystkich Świętych. Znów jego oczy zachodzą łzami. Ciężko mi na to patrzeć. Tym bardziej, że nie mogę go pocieszyć w żaden sposób. Wieczorem zjawia się też Agata z Danielem. Często opowiada mi o tym, co u niej. Tym razem łzy rozpaczy mieszają się u niej ze łzami szczęścia. Daniel jej się oświadczył. Planują wspólną przyszłość. Cieszymy się z babcią. Zasługuje na to.

Życie całej mojej rodziny powoli wraca na właściwe tory. W zasadzie minął już ziemski rok, odkąd odeszłam. Wojtek w żaden sposób nie pozwala sobie pomóc. Nie chce zapomnieć. Często przychodzi na cmentarz i przy nagrobku opowiada o tym, co czuje. Za każdym razem zarzeka się, że już nikogo nie pokocha.

Cały czas jest blisko z moją rodziną. Bardzo często spotyka się z Szymonem lub Agatą. Nie chcą stracić kontaktu. W końcu stali się najlepszymi przyjaciółmi. Razem z babcią Stasią cieszymy się szczęściem Agaty w dniu jej ślubu, który odbywa się latem następnego roku. Kolejne lato Aga i Daniel spędzają już ze swoim dzieckiem. Wojciech jest ojcem chrzestnym. To on zaproponował imię dla córeczki mojej siostry. Agata bała się wymówić na głos jaki pomysł chodzi jej po głowie, a Wojtek ją w tym wyręczył.

- I wiesz... Za każdym razem mówię, że nikogo nie pokocham. Myliłem się jednak. Mała Ninka podbiła moje serce. - Opowiada Włodarczyk składając białą różę na granitowym nagrobku. - Szkoda, że nie możesz jej wziąć na ręce. Zakochałabyś się w niej od pierwszego wejrzenia, jak ja... Kochanie, mam nadzieję, że twoja podróż zakończyła się w raju...




#2




Wojciech



Wchodzę na salę pooperacyjną, gdzie leży Nina. Wydaje się taka malutka i bezbronna, gdy tonie w szpitalnej pościeli. Popodpinana tysiącami rureczek i kabelków do urządzeń, walczy o swoje życie. Pielęgniarka widząc kryjące się w moich oczach pytanie, pozwala mi przy niej posiedzieć.

- Cześć, Słonko. - Chwytam jej delikatną i bezwładną dłoń. - Wiesz, tam za szybą są wszyscy nasi najbliżsi. Nawet moi rodzice przyjechali. Od wczoraj nie mogłem się tu do ciebie dostać. Lekarze twierdzą, że te dwadzieścia cztery godziny były decydujące. - Kontynuuję swój monolog gładząc kciukiem wnętrze jej dłoni. - Agata już się wybudziła. Pytała o ciebie. Andrzej z Karolem na zmianę przy mnie siedzą. Ale nie dałem im się zawlec do domu. Trener pozwolił im zostać tu parę dni. Cała drużyna jest z tobą myślami. Zati był nie pocieszony, że niczego wcześniej nie wiedział. Ale Kłos mu wszystko wyjaśnił. Nie zostawiaj mnie tu samego... - Szepczę przyciskając do ust jej drobną rączkę.

Bez słowa wpatruję się z nią, starając się zapamiętać szczegóły jej twarzy. Każdy milimetr zapisuję w sercu. Boję się...

- Przepraszam. - Czuję jak ktoś szturcha mnie w ramię. - Powinien pan iść do domu odpocząć. - Pielęgniarka delikatnie się uśmiecha.

Początkowo nie chcę się zgodzić, ale za szklanymi drzwiami dostrzegam Andrzeja z zaciśniętymi w wąską linię ustami.

- Martwią się też o pana. - Dodaje kobieta.

Z westchnieniem opuszczam salę. Pozwalam zabrać się do domu. Od ponad doby nie spałem. Niby nie dużo, ale mój organizm to czuje. Ledwo przykładam głowę do poduszki odpływam.



Nina



Czuję obecność Wojtka obok siebie. Wiem, że do mnie mówi. Opowiada mi o wszystkim, co dzieje się każdego dnia. I tak już tydzień. Agata też tu zagląda. Rodzice z Szymonem spędzają u mnie wolne chwile. Wojciech znika tylko na parę godzin. Głównie wtedy, gdy ktoś inny jest przy mnie. Czuję to wszystko, mimo że nie widzę.

- Wojtek wreszcie poszedł do domu. - To Aga. - Strasznie zmarniał ostatnio. Mało śpi i je. Prawie cały czas spędza przy tobie. Jest taki wytrwały. Wiesz siostrzyczko, on cię kocha nad życie. Zresztą, tak jak i my. Szymon przybiega do ciebie zaraz po pracy. Rodzice również. Sami mówili, że woleliby tu być cały czas, ale Wojciech prosił ich, aby żyli normalnie. Czekam aż się obudzisz. Tęsknię za tobą, siostra.

Wiem, że jej monolog trwa nadal. Wychodzi dopiero, gdy zjawia się Włodarczyk.

- Cześć, Kochanie. - Odzywa się. - Tęsknię za tobą, wiesz? Tak strasznie budzić mi się ze świadomością, że ciebie nie ma obok. Wróć do mnie... Prędko niech tu przyjdzie lekarz! - To pewnie nie jest skierowane do mnie.

- Niech pan do niej mówi. - Jakiś obcy głos odbija się echem po pomieszczeniu.

- Ninuś, wiem, że zawsze marzyłaś o domu z ogródkiem i dzieciach. To wszystko możemy jeszcze osiągnąć, jeśli się nie poddasz. Wyniki ostatnio ci się poprawiały. Wprawdzie nie dużo, ale były lepsze. Wiesz, co to oznacza? Że zdarzy się cud i wyzdrowiejesz. - Trzyma moją dłoń tuż przy ustach. Słyszę go wyraźnie. Ciężko mi otworzyć oczy. - Nina, kocham cię nad życie...

- Ja... Też... Cię... Kocham. - Lekko podnoszę powieki i ściskam jego dłoń.

- Nina... Ninuś... - W oczach Wojtka lśnią łzy.

- Proszę wyjść na korytarz. - Lekarz wyprasza Włodarczyka. - Proszę teraz odpowiedzieć na kilka pytań. Jak się pani nazywa?

Odpowiadam wysilając się przy każdym słowie. Staram się spoglądać na doktora, jednak kątem oka spostrzegam najbliższych stojących za szybą. Po kilkunastu minutach medycy dają mi spokój. Wówczas do sali wpadają moi rodzice.

- Córeczko, tak się cieszę. - Mama zanosi się głośnym płaczem.

Tata ze wzruszenia nie potrafi z siebie nic wykrztusić. Pielęgniarka przypomina, że powinni już wyjść. Dla każdego przeznaczono maksymalnie pięciominutowe odwiedziny. Wojtek przychodzi na końcu. Widocznie przez ostatni tydzień już dogadał się z siostrą oddziałową, ponieważ on jako jedyny zostaje dłużej.

Następnego dnia czuję się już nieco lepiej. Choć nadal jestem osłabiona. Operacja zrobiła swoje, a i moja wcześniejsza choroba wyniszczyła mój organizm. Wojtek zdecydowaną większość czasu spędza przy mnie. Opowiada mi o wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnich kilka dni. Przesyła też pozdrowienia ze Spały od chłopaków. Karol z Andrzejem obiecują, że przyjadą następnego dnia jak wysępią wolne od trenera. I tak też się dzieje. Od progu witają mnie ich uśmiechnięte twarze.

W szpitalu spędzam jeszcze prawie dwa tygodnie. Lekarze cały czas przeprowadzają różne badania. Jednak najbardziej szokuje ich zastraszające tempo znikających komórek nowotworowych. Żaden z nich nie potrafi tego logicznie wyjaśnić. Postrzegają to w kategorii cudu. I ja jestem tego samego zdania. Jedynie cud mógł sprawić, że pół roku później, moje wyniki są już bardzo dobre.

Czuję jakbym otrzymała nowe życie. Przez cały czas Wojtek traktuje mnie jak lalkę z porcelany. Wyręcza mnie w czym tylko może. Moja wdzięczność wobec losu jest nie do opisania. Wszystko zaczyna się układać i moje życie zaczyna przypominać życie każdego normalnego człowieka. Choroba już mnie nie dotyczy. Nadal nie mogę w to uwierzyć.

Zmieniają się także losy moich najbliższych. Daniel oświadczył się Agacie i za półtora roku biorą ślub. Szymon również planuje swoją przyszłość z Olgą. Wraz z Wojtkiem cieszymy się każdą chwilą w swoim towarzystwie. Czas mija niezwykle szybko i nim się oglądamy, stoimy w kościele słuchając przysięgi Agi i Daniela. Cieszymy się cudną pogodą. Wymarzoną na ten szczególny dzień.

- Nie jesteś zmęczona, Słonko? - Słyszę w okolicy północy od Wojtka.

- Nie. Jak na razie jest dobrze. I proszę, nie pytaj o to co piętnaście minut. - Uśmiecham się do niego.

- Ale wiesz, że teraz musisz dbać nie tylko o siebie... - Zaczyna, jednak milknie widząc moje spojrzenie. - Okej, okej. Nie bij tylko. - Śmieje się.

- Wojtuś... - Kręcę głową z dezaprobatą.

- Kocham cię.

Pół roku później na świecie witamy nasze dwie pociechy. Andrzej z Agatą zostają chrzestnymi Krzysia, a Karol wraz z siostrą Wojtka, Kasią – Amelki.

Dwa lata później do naszych pociech dołączają kuzyni. Agata z Danielem zostają szczęśliwymi rodzicami Kingi, natomiast Szymon z Olgą – Piotrka.

Sielanka trwa cały czas. Moja choroba nie powraca. Istotnie zdarzył się cud. Dzięki temu mam najwspanialszą rodzinę pod słońcem i cieszę się każdą chwilą. Krzyś poszedł w ślady taty i od najmłodszych lat z pasją trenuje siatkówkę. Amelka również próbowała, jednak szybciej przerzuciła się na projektowanie ubrań. Z kolei, młodszy od bliźniąt o 10 lat, Kacper dopiero zastanawia się, co chciałby robić w swoim życiu.

- Dziękuję, kochanie, za wspaniałe życie. - Słyszę od Wojtka w pięćdziesiątą rocznicę moich urodzin. - Jesteś najcudowniejszym darem, jaki mogłem otrzymać.

Dzięki niewyjaśnionemu zjawisku, który był cudem, mogę teraz śmiało stwierdzić, że podróż do raju jest wyboista, ale ze szczęśliwym zakończeniem. 

~*~

 Zaskoczyłam co? Nie spodziewaliście się epilogu, prawda? Ale zła ja, miałam od początku taki zamysł. Opowiadanie miało zawrzeć się jedynie w 12 częściach wliczając w to prolog i epilog. Tak więc, to już jest koniec. 

Chcę teraz Wam wszystkim podziękować za wszystkie komentarze, za miłe słowa. Na wasze prośby powstała też druga wersja epilogu - możecie sobie wybrać, która Wam bardziej odpowiada. Mój pomysł obejmował, tylko pierwszą część. Ale żeby Was nie zawieść, postanowiłam napisać alternatywę. Czyli to, co mogło się wydarzyć, ale w wersji szczęśliwej. 

Liczę, że zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza i tym sposobem, będę mogła zobaczyć ile w rzeczywistości osób tu zaglądało.

Teraz już nie dodam "Do następnego". Nic więcej się tu nie pojawi. Gdzie indziej też nie. Kończę swoją przygodę z blogowaniem. Nie chcę mówić definitywnie, bo jakoś to słowo ma negatywny wydźwięk.

Dlatego, na pożegnanie mówię Wam cześć.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Wasza Paulina  

12 komentarzy:

  1. Wybieram #2 <3
    a przez Ciebie się popłakałam! :( :P
    Epilog(i) boski(e) tak jak cały blog i będzie mi na pewno tego brakować <3
    mam nadzieję, że wymyślisz jeszcze jakąś historię, może tym razem wezmę ją do ręki w formie książki?^^
    Powodzenia Wiedźmo :* xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ten pierwszy tu robi? Już sie przestraszyłam, że to koniec i naprawdę sie poryczałam. Nie wiem co napisać bo blog był zarąbisty i szkoda, ze sie już skończył, ale czekam na Twoje kolejne ;3
    W obu epilogach Wojtek wykazuje swoje zaangażowanie i miłość. Miłość potrafi zdziałać cuda... potwierdzone info xD
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie wolę 2 wersję :).
    Jednak ja, jak to ja przy czytaniu tych dwóch epilogów poryczałam się. No co poradzić, że kestem taka wrażliwa? No nic nie pradzisz.
    W sumie to szkoda, że nic więcej się tu nie pojawi. Szkoda że ten blog nie mógłby być trochę dłuższy.
    Łołołołoło! ŁOŁ. Czy ja dobrze zrozumiałam? Kończysz z blogowaniem? Nieeee! ;( Nie pozwalam.
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałam tylko powiedzieć, że byłam co prawda przez niedługi czas przed zakończeniem,ale przeczytałam wszystko i historia była genialna. Nie kończ z blogowaniem, bo robisz to świetnie :D
    Jakbyś kiedyś chciała coś przeczytać to zapraszam do siebie na Matteo Piano i Lucę Vettoriego, a między nimi jedną dziewczynę :D
    http://jest-tak-samo-tylko-troche-smutno.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wersja pierwsza doprowadziła mnie do łez. Tak jak Wojtek miałam ciągle nadzieję, że Nina wyzdrowieje. A tu taki psikus. Ale ona nie odeszła od niego. Ciągle przy nim była, może nie fizycznie, ale jej dusza nie chciała za nic go opuścić. Jej serce nadal należało tylko do niego. I chociaż pierwsza wersja przewiduje śmierć Niny, mówi ona również o wyższości miłości nad śmiercią i to właśnie tą wersję wybieram dla siebie. Bo pomimo wszystko nie kończy się ona całkiem nieszczęśliwie. ;)
    Dziękuję ci za to opowiadanie! Naprawdę nieraz poruszyłaś moje serce i za to również ci bardzo dziękuję!
    Nie chcę żebyś odchodziła z blogosfery, ale to jest tylko twoja decyzja. Oby była słuszna!
    Jeszcze raz dziękuję i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham, kocham, kocham!
    Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś tym, że w krótkim odstępie czasu pojawił się następny rozdział, a negatywnie, że to już epilog :(
    Przy jedynce płakałam jak bóbr. Cieszę się, że dodałaś tą bardziej weselszą część, inaczej bym nie mogła zasnąć ;)
    Większość twoich czytelniczek wybierze dwójkę, ja stawiam na pierwotną wersję. Oddaje prawdziwe realia i pokazuje taką piękną niewymuszoną miłość, która obecnie jest tak rzadko spotykana. Ale jak to mówią: potrafimy coś docenić dopiero wtedy, gdy tego nam zabraknie.
    Może nie okazywałam tego, ale byłam z tobą od początku i tak bardzo spodobał mi się twój blog, że codziennie sprawdzałam nowy post, teraz ciężko będzie się z nim rozstać :( mam taką cichą nadzieję, że kiedyś w niedalekiej przyszłości zaczniesz pisać następne opowiadanie :)
    Dziękuję bardzo, że miałam możliwość przeczytania tqoich "wypocin", które bardzo mi się podobały ;)
    Serdeczne pozdrowienia,
    Czytelniczka ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszesz piękne teksty szkoda ze już z tym kończysz jeżeli znajdziesz kiedyś chwilę czasu wiedz że to co napiszesz z chęcią przeczyta wiele osób.
    Serdeczne pozdrowienia,
    Czytelnik ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow... Jesteś niesamowita, jestem szczerze wzruszona... Szkoda, że to koniec :( W wolnej chwili zapraszam do siebie, może nie jest aż tak dobrze jak u Ciebie ale co tam... Zapraszam!♥♥ upewnialam-sie-ze-jestes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Super blog :-) zapraszam do mnie all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow ..
    Cudownie Ci to wyszło .
    Zapraszam do siebie i czekam na twoją opinię:
    http://rozbrajaszmniepieszczota.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Popłakałam się jak małe dziecko czytając 1 zakończenie , Opowiadanie cudne i jakże inne od poprzedniego .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny blog! Nadrobiłam zaległości! <3

    OdpowiedzUsuń