niedziela, 22 lutego 2015

Część VII - MARZEC

Od dwóch tygodni nie mogę sobie znaleźć miejsca. Snuję się jedynie po domu, z którego już nawet nie wychodzę. Od nikogo nie odbieram telefonów. Z Agatą wymieniam jedynie zdawkowe spostrzeżenia. A to wszystko przez to, że mam świadomość jak bardzo zraniłam Wojtka. Ale ja nie mogłam się zgodzić...

- Boże, Nina... Jak ty sobie marnujesz życie! - Aga wpada do mojego pokoju i z impetem siada na łóżku. - I na dodatek nie tylko sobie.

- Czego oczekujesz? - Pytam odwracając się w stronę okna.

- Ja już z tobą nie wytrzymuję! - Wstaje i siłą sadza mnie tak, by patrzeć w moje oczy. - Jesteś gorsza niż małe dziecko. Nie jest ci wstyd, że twoja młodsza siostra musi cię przywoływać do porządku?

- A czy moja młodsza siostra mogłaby się zająć swoim życiem? - Usiłuję opuścić pokój.

- Nie! - Agata zagradza mi drogę i chcąc nie chcąc muszę usiąść z powrotem. - Już dwa tygodnie znoszę te twoje fochy, a ty nawet nie raczyłaś mi wyjaśnić, co się stało. Może w końcu powiesz mi, dlaczego pokłóciłaś się z Wojtkiem?

- Nie pokłóciłam się. - Rzucam od niechcenia.

- To co się stało, że nie rozmawiacie?! - Widzę jak Aga powoli traci cierpliwość. - Znów powtarza się scenariusz? Już kiedyś było podobnie... - Przewraca oczyma, a ja milczę. - Odezwiesz się w końcu? - Wzdycha. - Nie? To nie. Nie chcesz ze mną rozmawiać, to porozmawiasz z kimś innym. Wrócę niedługo. Ale zaznaczam, nie sama.

- Rób, co chcesz. - Z hukiem zamykam za nią drzwi.

Nie radzę sobie sama ze sobą. Targają mną sprzeczne emocje. Z jednej strony nie mam najmniejszej ochoty na spotkanie z kimkolwiek, z drugiej chyba jednak potrzebuję się wygadać. Ale w tym wszystkim najbardziej brakuje mi Wojtka. Znów spieprzyłam sprawę i on cierpi z mojej winy.

Słysząc głośne trzaśnięcie drzwi wejściowych jestem pewna, że moja siostra prędko nie wróci. Zawsze się odgraża, że zajmie jej to chwilę, a w rzeczywistości nie ma jej przez minimum godzinę. Dlatego też ubieram kurtkę, buty i wychodzę z domu. Wreszcie opuszczam cztery ściany i zmierzam przed siebie.

Wędruję uliczkami Bełchatowa, wybierając te, których nie znam. Celowo, by nie natknąć się na nikogo znajomego. Świeże powietrze oczyszcza mój umysł. Przynajmniej tak sądzę. Idąc w nieznanym kierunku próbuję zapamiętać trasę. To pozwala mi na chwilowe zapomnienie o całym świecie.

- Nina?! - Kobiecy głos przywołuje mnie do porządku. - Moja kochana mała Ninka, to naprawdę ty? - Nim reaguję oplata dłońmi moją szyję.

- Amelia. - Dziwię się. - Wróciłaś do Polski?

- Tak. Wiesz, taki powrót do korzeni. - Śmieje się. - Masz czas? Chodź na kawę, pogadamy.

Zgadzam się, choć niechętnie. W szkole średniej z Amelią byłyśmy prawie nie rozłączne. Ale ona wyjechała na studia za granicę. Kontakt zanikał, a później całkiem się urwał. Na dobrą sprawę nie rozmawiałyśmy jakieś dwa lata. Kobieta prowadzi mnie do swego samochodu i po chwili wysiadamy, by wejść do jednego z lokali. Siadamy przy stoliku pod ścianą.

- Zanim się doczekamy na kelnera to wieki miną. - Kręci głową. - Co wziąć dla ciebie? Sernik? Szarlotka?

- Nie, dziękuję. Poproszę jedynie wodę. - Odpowiadam.

- Oszalałaś? Za chwilę znikniesz, bo jesteś tak chuda. Wybiorę ci coś smacznego, zobaczysz. - Odchodzi w stronę lady.

Ja w tym czasie bawię się sznurkiem od kaptura bluzy. Jednak gdy po chwili podnoszę głowę napotykam pytające spojrzenia dwóch Argentyńczyków. No tak... Jak nie chcesz spotkać nikogo, to trafiasz na całą rzeszę znajomych.

- Nina, co z tobą? - Szepcze Facundo podchodząc.

- Chłopaki, błagam nie teraz. - Krzywię się i wskazuję na dawno nie widzianą koleżankę.

- Nie chcesz, żeby wiedziała, że się znamy? - W lot łapie Nico. - Ok. Ale później ci nie odpuścimy.

Cicho im dziękuję i wzrokiem odprowadzam do ich stolika. Na całe szczęście wybierają miejsce po drugiej stronie lokalu.

- Wzięłam nam po kremówce. Może być? - Amelia podstawia mi talerzyk pod nos. - No to teraz opowiadaj, co się z tobą działo ciekawego przez ten cały czas? - Upija łyk gorącej kawy.

- W sumie, to nic ciekawego. - W ułamku sekundy przez moje myśli przewija się obraz choroby, pracy, no i ostatniego pół roku. - A u ciebie, co się pozmieniało?

- No wiesz... - Zaczyna swoją opowieść.

Ja jednak udaję, że słucham. W rzeczywistości moje myśli błądzą daleko. Kiwam czasem głową, na potwierdzenie jej słów.

- I tak wróciłam na stare śmieci. - Uśmiecha się lekko. - Masz kogoś?

- To skomplikowane. - Wyjawiam jedynie tyle.

- No wiesz, mi możesz powiedzieć. Przecież kiedyś wiedziałyśmy o sobie wszystko.

- Właśnie... Kiedyś... - Szepczę.

- Swoją drogą, powiem ci, że chyba nadal nasza dwójka przyciąga spojrzenia. - Prawą dłonią odrzuca spadające do oczu włosy. - Popatrz tam. - Wskazuje na stolik Argentyńczyków, którzy automatycznie odwracają wzrok i zaczynają coś do siebie szeptać.

Ja tylko przewracam oczyma, tak by szatynka tego nie widziała. W duchu mam już dość całego tego spotkania i powoli zaczynam żałować, że w ogóle wyszłam z mieszkania. Moją mękę przerywa dźwięk telefonu. Spoglądam na wyświetlacz i odechciewa mi się odbierać.

- Odbierz. Może to coś ważnego. - Zachęca mnie Amelia.

- Nina, do cholery jasnej, gdzieś ty jest? - Słyszę głos Agaty po naciśnięciu zielonej słuchawki. - Masz pięć minut, żeby zjawić się w domu. A jak nie to... - Bierze oddech. - To... I tak dowiem się, gdzie jesteś, znajdę cię, a wtedy już nie będzie tak miło.

- Nie strasz, nie strasz... - Odpowiadam kpiąco. - Dobra, będę. - Kończę rozmowę. - Przepraszam, ale muszę już iść, bo Agata się niecierpliwi. - Wstaję.

- Odwiozę cię. Będziesz szybciej. - Proponuje Amelia.

Zgadzam się, a parę minut później parkuje już pod moim blokiem.

- To co, Ninka, wpadnę do ciebie jutro i nagadamy się za wszystkie czasy, co ty na to? 13 pasuje? - Słyszę, gdy chwytam za klamkę samochodu.

- Okej. Do jutra. - Zbywam ją i szybko kieruję się na górę.

Ciekawi mnie czy siostra rzeczywiście kogoś przyprowadziła, czy tylko tak mówiła. Wchodzę do domu pewnym krokiem, ale zapadam się w sobie, gdy tylko słyszę głos z salonu.

- Nie chciałaś pogadać z kimś młodszym... - Agata wychodzi mi naprzeciw. - To pogadasz z kimś starszym. Śmigaj do salonu.

Wykonuję jej polecenie i powoli zmierzam w stronę pokoju. Gdy tylko przekraczam próg, Agata oznajmia, że wychodzi, bo nie chce przeszkadzać.

- Co się dzieje? - Otaczają mnie silne męskie ramiona. - Ninka, wygadaj się wujkowi Winiarskiemu, a poczujesz się lepiej.

Przez chwilę nie odzywam się tylko daję upust swoim łzom. Michał również nic nie mówi, tylko delikatnie mną kołysze. Powoli uspokajam się, a kiedy ocieram twarz z resztek łez jestem gotowa, by opowiedzieć mu wszystko od początku.

- Tylko proszę, zachowaj to dla siebie. - Podsumowuję wypowiedź.

- Jak na razie to nie wiem, co mam powiedzieć. - Spogląda na mnie smutnymi oczyma. - Długo to trzymałaś dla siebie. Serio nic nie można zrobić? - Dziwi się, a ja kręcę przecząco głową. - Nina, jedyne co teraz możesz zrobić, to pogadać z Wojtkiem. Zrób to dla niego, ale przede wszystkim dla siebie. Wiem, że oboje jesteście uparci, jednak pokaż, że nie jest ci obojętny.

- Ale dlatego, że nie jest, ja nie mogę pozwolić, żeby jeszcze bardziej się przywiązał... - Wzdycham.

- Skoro on cię już dawno pokochał i, jak mniemam, ty jego też, to już za późno. - Michał wstał. - A teraz proszę ładnie do łazienki umyć twarz i idziesz ze mną na trening. Będziesz mieć okazję pogadać z Włodim na spokojnie.

Nie sprzeciwiam się. Wiem, że i tak nie wygram z przyjmującym. Kilkanaście minut później zmierzamy na halę. Na boisku już zebrało się kilku graczy. Nie ma wśród nich Wojtka. Nie wiem czy mam się z tego powodu cieszyć, czy jednak smucić.

- Idź do nich, a ja za chwilę dołączę. Sprawdzę, czy Młodego nie ma w szatni. - Moje wahanie zauważa Winiar.

Nieśmiało podchodzę w stronę krzesełek.

- Oooo! Nina! Wreszcie! - Karol rzuca się w moim kierunku.

- Co się z tobą ostatnio działo? Nie chodziłaś na nasze mecze, na treningi, a i u Włodka cię nie widzieliśmy... - Andrzej wita się ze mną buziakiem w policzek.

- Powiedzmy, że tak wyszło. - Kwituję to. - A z wami to już nie gadam. - Wskazuję na Argentyńczyków. - Daliście Amelii takie nadzieje...

- To Nico. - Conte od razu zwala winę na kolegę. - To on zaczął cię obserwować.

- Głupi jesteś. - Uriarte od razu kontruje jego wypowiedź. - Mnie zaskoczyło to, że tam cię spotkaliśmy.

- A o co chodzi? - Reszta spogląda na nas nie rozumiejąc wiele z sytuacji.

- Chodź na chwilę. - Czuję jak Michał odciąga mnie od zebranych. - Teraz ładnie pójdziesz do szatni i na spokojnie pogadasz z Wojtkiem.

- Boję się. - Wyznaję.

- Włodi... Mam dla ciebie niespodziankę. - Winiarski otwiera szeroko drzwi i wpycha mnie do pomieszczenia. - To wy sobie wszystko wyjaśnijcie, a ja znikam. - Wychodzi.

Widzę jak oblicze Wojciecha zmienia się. Od razu z jego twarzy znika zacięty wyraz, a rysy stają się łagodniejsze. Powoli podchodzę i siadam obok niego na ławce. Oboje milczymy, bo każde boi się wykonać pierwszy ruch.

- Przepraszam. - Odzywam się w końcu.

- To ja powinienem przeprosić. - Mówi Wojtek. - Nie chciałem wtedy cię przestraszyć tym wszystkim.

- To nie o to chodzi... - Skubię krawędź kurtki. - Ja... Po prostu boję się tego, co będzie potem. Wiesz dobrze, że jest ze mną coraz gorzej. Chcę ograniczyć twoje cierpienie już teraz.

- Nina... - Przyjmujący zbliża się do mnie i chwyta w moje dłonie. - Tego nie da się tak po prostu wymazać. Uwierz, że ja ciebie kocham mimo wszystko. Nie rozumiem dlaczego akurat ciebie spotkała ta choroba, ale chcę abyś choć trochę o niej zapomniała. Może jestem egoistą, ale bez ciebie nie potrafię normalnie funkcjonować. A już tym bardziej, jak wiem, że jesteś blisko, a ty się do mnie nie odzywasz. Nina, zrozum, że chcę być z tobą. To jest silniejsze niż wszystko. Proszę, pozwól mi być częścią twojego życia. Bo ja nadal liczę na cud, który sprawi, że razem się zestarzejemy i będziemy zajmować się gromadką wnuków. Nina, spójrz na mnie... - Ujmuje moją twarz i odwraca tak bym spojrzała w jego oczy. - Dlaczego ty płaczesz głuptasie? - Ociera kciukiem słone krople spływające po moim policzku.

Zamiast odpowiedzi mocno go przytulam i trwamy tak, do czasu aż słyszymy oklaski paru osób.

- Wreszcie, dzieciaki, poszliście po rozum do głowy. - Kwituje to trener. - Ale proszę teraz, by cała drużyna bez wyjątku zjawiła się na boisku. Jutro gramy mecz. To tak dla przypomnienia.

Chłopaki kierują się na płytę, a ja zostaję zatrzymana przez Wojtka. Nic nie mówi tylko składa delikatny pocałunek na moich ustach.

- Ja też bym chciała zestarzeć się u twojego boku. - Szepczę.

Dwie godziny później panowie kończą trening. Wszyscy razem wychodzimy z budynku i kierujemy się w stronę parkingu.

- Nina, będziesz jutro? - Pyta Wlazły.

- Nie wiem. - Krzywię się. - Tak szczerze mówiąc jestem umówiona ze znajomą. Choć wolałabym was oglądać.

- Żaden problem. Zabierz ją na mecz. - Proponuje Winiar. - Poogląda sobie coś niecoś. - Mówiąc to poprawia włosy.

- Jesteście niemożliwi. - Kręcę głową. - Ale akceptuję tę propozycję.

Amelia melduje się u mnie punkt 13 następnego dnia. Razem siadamy w salonie i zajmujemy się czymś, co ma przypominać rozmowę. W rzeczywistości jest to jednak jej monolog, przeplatany moimi zdawkowymi odpowiedziami. W końcu informuję ją o możliwości wyjścia na mecz. Z ochotą przyjmuje zaproszenie. Wiem, że nadal przepada za sportowcami, i mimo swojego wieku, wciąż zachowuje się jak hotka. Ale ryzykuję. Kilkanaście minut później zajmujemy miejsca na trybunach.

Trwa rozgrzewka, a ja muszę wysłuchiwać komentarzy, jak to oni nie są przystojni i jak mi dziękuje za wspólne wyjście. Jednak w tym czasie ja się zastanawiam, która z nas się tak zmieniła. Czy po prostu aż tak się pomyliłam w jej ocenie parę lat temu? Jej zachowanie mnie irytuje, ale robię dobrą minę do złej gry.

- Nina, przyjrzyj się. Ci siatkarze w żółtych strojach cały czas nie spuszczają z nas wzroku. Myślisz, że podejdą po meczu i zagadają? - Odwraca głowę w stronę boiska i macha im.

Uderzam jedynie otwartą dłonią w czoło, tak by Amelia tego nie widziała. Jednak dostrzegają to Karol z Andrzejem i zaśmiewają się w naszym kierunku.

- Gdybym wiedziała, że takie ciacha mieszkają w Bełku, to dużo wcześniej bym tu wróciła. - Uśmiecha się moja koleżanka.

- Mam to pani przekazać. - Czuję jak ktoś stuka mnie po ramieniu i wręcza poskładaną kartkę.

- Dziękuję. - Odpowiadam chłopcu, a on biegnie z powrotem na boisko. - Dziwne. - Mruczę pod nosem.

- A cóż to? - Mela uporczywie wpatruje się w nierozwinięty świstek.

Rozkładam arkusik i widzę dwa słowa nakreślone znajomym pismem. Dwa słowa, które powodują moje przyspieszone bicie serca.

- Czyli jednak kogoś masz! - Rzuca oskarżycielskim tonem.

Kiwam głową i wzrokiem odnajduję Wojtka, który z ogromnym uśmiechem na twarzy wpatruje się w nasz sektor. Gdy nasze spojrzenia się krzyżują odprawia dziki taniec radości, a ja tylko ukrywam twarz w dłoniach i wybucham śmiechem.

- Wszystko w porządku? - Amelia tym razem patrzy na mnie jak na wariatkę.

- Jak najlepszym.

Spotkanie rozpoczyna się, by skończyć się wygraną trzech setów na korzyść gospodarzy.

- Idziemy na boisko! - Koleżanka składa ręce jak do modlitwy i czeka na moją reakcję.

Kiwam głową i podchodzimy do barierek. Ochroniarze nas zatrzymują, choć jeden już proponuje, że może mnie wpuścić na płytę. Wzrokiem jednak pokazuję mu, żeby raczej się nie odzywał, gdyż Melka do tej pory nie wie, że znam drużynę.

- Patrz, patrz! - Szepce mi do ucha. - Idą tu!

- Te, Lisowczak, czemu cię tu jeszcze nie ma? - Głos Andrzeja jest dość donośny.

- Nina... - Koleżanka ma oczy jak pięciozłotówki. - On mówił do ciebie, czy mi się zdawało?

- Nina, długo mamy czekać? - Winiarski dorzucił swoje trzy grosze.

- No nie! I ty nic nie mówisz, że masz takie znajomości? - Słyszę po lewej stronie.

- Tak wyszło. - Wzruszam ramionami. - Ta pani jest ze mną, możemy wejść, prawda? - Odzywam się do ochroniarza, a ten nas przepuszcza.

- Podobał się mecz? - Pyta Facundo.

- A ja tych panów kojarzę... Widzieliśmy się w kawiarni, tak? - Upewnia się szatynka.

Nico coś tam odpowiada, a ja w tym czasie czuję muśnięcie na szyi i dłonie oplatające moją talię. Mela jest tak zszokowana, że jak to mówią, zbiera szczękę z podłogi.

- A to, Amelio, jest Wojciech. Mój narzeczony. - Wyraźnie akcentuję dwa ostatnie wyrazy.

Wojtek podaje jej dłoń, ale zamiera w połowie drogi.

- Zaraz, zaraz. Co ty powiedziałaś? - Patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczyma. - Zgodziłaś się? Czy ja się przesłyszałem? - Kręcę jednak przecząco głową. - Nina! - Mocno łapie mnie w talii, unosi do góry i okręca wokół własnej osi, po czym mocno całuje.

- Panowie! - Krzyczy. - Zgodziła się!!
~*~

Cześć Wam w to niedzielne popołudnie :)
Jak dotąd żaden rozdział nie był tak długi. Mam nadzieję, że nie zanudziłyście się czytając to coś na górze. 
A tu, można by rzec, bohater tego rozdziału ;)

To co? Minimum 7 komentarzy i następny?

7 komentarzy:

  1. haha w końcu się zgodziła :D czekałam na to cały rozdział <3
    a to jest jeden z tych, których się nie czyta, a połyka :*
    uwielbiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ale jazda że się zgodziła :) z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :D
    Dobrze, że Agata sprowadziła wujcia Winiara, Nina się wygadała i już jej lżej. :)
    Super, że sobie wszystko wyjaśnili :) Jeeeejciu, zgodziła się !! No to teraz jeszcze tylko ślub, i gromadkę dzieci robić :D
    Pozdrawiam i czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Aa! Kocham ten rozdział i kocham ciebie, za to, że go stworzyłaś! <3
    Tak się cieszę, ze się zgodziła. To była najlepsza decyzja w jej życiu, jestem tego pewna.
    Oni są po prostu idealną parą i wiedziałam, że długo nie będą się na siebie gniewać. Ja również liczę na jakiś cud, że Nina wyzdrowieje i będzie miała gromadkę dzieci oraz zestarzeje się u boku Włodiego.
    Już sobie wyobrażam minę Amelki.
    Winiar chociaż odpokutował winy, za to jak wtedy Wojtusia wrobił. :D
    Pozdrawiam, buziaki kochana! ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Tym rozdziałem mnie rozbroiłaś! Szczególnie tą radością Wojtka na końcu! To takie wzruszające ;))) Ale jestem trochę zła na Ninę. Myślałam, że już nauczyła się, że jakiekolwiek przerwy w związku z Włodim nie są mile widziane. Podczas poprzedniej cierpieli oboje i myślałam, ze Nina wyciągnie z tego wnioski. A potem zrobiła to samo tylko w najbardziej nieodpowiednim momencie z możliwych. Dobrze, że ma obok siebie Agatę i całą drużynę Skrzatów do pomocy, bo inaczej kiepsko by z nią było.
    Dwudziestoletnie hotka? No czemu nie! ;D
    I jeszcze chciałam odnieść się do przyjaźni Amelii i Niny. Nina wcale się nie pomyliła w szkole średniej, wybierając Melkę na przyjaciółkę. Wtedy obie były jeszcze młode i myślały zupełnie o czym innym. Teraz Nina wydoroślała w bardzo dużym stopniu, bo zmusiła ją do tego sytuacja, a Mela widocznie potrzebuje więcej czasu. ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. o mamo, dopiero tutaj trafiłam, i żałuję że tak późno, bo to jest genialne!
    Wojtuś ma takie szczęście, że no nie mogę z nim wytrzymać.. ♥
    Love♥

    OdpowiedzUsuń