Od dwóch tygodni nie mogę sobie
znaleźć miejsca. Snuję się jedynie po domu, z którego już nawet
nie wychodzę. Od nikogo nie odbieram telefonów. Z Agatą wymieniam
jedynie zdawkowe spostrzeżenia. A to wszystko przez to, że mam
świadomość jak bardzo zraniłam Wojtka. Ale ja nie mogłam się
zgodzić...
- Boże, Nina... Jak ty sobie
marnujesz życie! - Aga wpada do mojego pokoju i z impetem siada na
łóżku. - I na dodatek nie tylko sobie.
- Czego oczekujesz? - Pytam
odwracając się w stronę okna.
- Ja już z tobą nie wytrzymuję!
- Wstaje i siłą sadza mnie tak, by patrzeć w moje oczy. - Jesteś
gorsza niż małe dziecko. Nie jest ci wstyd, że twoja młodsza
siostra musi cię przywoływać do porządku?
- A czy moja młodsza siostra
mogłaby się zająć swoim życiem? - Usiłuję opuścić pokój.
- Nie! - Agata zagradza mi drogę
i chcąc nie chcąc muszę usiąść z powrotem. - Już dwa tygodnie
znoszę te twoje fochy, a ty nawet nie raczyłaś mi wyjaśnić, co
się stało. Może w końcu powiesz mi, dlaczego pokłóciłaś się
z Wojtkiem?
- Nie pokłóciłam się. -
Rzucam od niechcenia.
- To co się stało, że nie
rozmawiacie?! - Widzę jak Aga powoli traci cierpliwość. - Znów
powtarza się scenariusz? Już kiedyś było podobnie... - Przewraca
oczyma, a ja milczę. - Odezwiesz się w końcu? - Wzdycha. - Nie? To
nie. Nie chcesz ze mną rozmawiać, to porozmawiasz z kimś innym.
Wrócę niedługo. Ale zaznaczam, nie sama.
- Rób, co chcesz. - Z hukiem
zamykam za nią drzwi.
Nie radzę sobie sama ze sobą.
Targają mną sprzeczne emocje. Z jednej strony nie mam najmniejszej
ochoty na spotkanie z kimkolwiek, z drugiej chyba jednak potrzebuję
się wygadać. Ale w tym wszystkim najbardziej brakuje mi Wojtka.
Znów spieprzyłam sprawę i on cierpi z mojej winy.
Słysząc głośne trzaśnięcie
drzwi wejściowych jestem pewna, że moja siostra prędko nie wróci.
Zawsze się odgraża, że zajmie jej to chwilę, a w rzeczywistości
nie ma jej przez minimum godzinę. Dlatego też ubieram kurtkę, buty
i wychodzę z domu. Wreszcie opuszczam cztery ściany i zmierzam
przed siebie.
Wędruję uliczkami Bełchatowa,
wybierając te, których nie znam. Celowo, by nie natknąć się na
nikogo znajomego. Świeże powietrze oczyszcza mój umysł.
Przynajmniej tak sądzę. Idąc w nieznanym kierunku próbuję
zapamiętać trasę. To pozwala mi na chwilowe zapomnienie o całym
świecie.
- Nina?! - Kobiecy głos
przywołuje mnie do porządku. - Moja kochana mała Ninka, to
naprawdę ty? - Nim reaguję oplata dłońmi moją szyję.
- Amelia. - Dziwię się. -
Wróciłaś do Polski?
- Tak. Wiesz, taki powrót do
korzeni. - Śmieje się. - Masz czas? Chodź na kawę, pogadamy.
Zgadzam się, choć niechętnie.
W szkole średniej z Amelią byłyśmy prawie nie rozłączne. Ale
ona wyjechała na studia za granicę. Kontakt zanikał, a później
całkiem się urwał. Na dobrą sprawę nie rozmawiałyśmy jakieś
dwa lata. Kobieta prowadzi mnie do swego samochodu i po chwili
wysiadamy, by wejść do jednego z lokali. Siadamy przy stoliku pod
ścianą.
- Zanim się doczekamy na kelnera
to wieki miną. - Kręci głową. - Co wziąć dla ciebie? Sernik?
Szarlotka?
- Nie, dziękuję. Poproszę
jedynie wodę. - Odpowiadam.
- Oszalałaś? Za chwilę
znikniesz, bo jesteś tak chuda. Wybiorę ci coś smacznego,
zobaczysz. - Odchodzi w stronę lady.
Ja w tym czasie bawię się
sznurkiem od kaptura bluzy. Jednak gdy po chwili podnoszę głowę
napotykam pytające spojrzenia dwóch Argentyńczyków. No tak... Jak
nie chcesz spotkać nikogo, to trafiasz na całą rzeszę znajomych.
- Nina, co z tobą? - Szepcze
Facundo podchodząc.
- Chłopaki, błagam nie teraz. -
Krzywię się i wskazuję na dawno nie widzianą koleżankę.
- Nie chcesz, żeby wiedziała,
że się znamy? - W lot łapie Nico. - Ok. Ale później ci nie
odpuścimy.
Cicho im dziękuję i wzrokiem
odprowadzam do ich stolika. Na całe szczęście wybierają miejsce
po drugiej stronie lokalu.
- Wzięłam nam po kremówce.
Może być? - Amelia podstawia mi talerzyk pod nos. - No to teraz
opowiadaj, co się z tobą działo ciekawego przez ten cały czas? -
Upija łyk gorącej kawy.
- W sumie, to nic ciekawego. - W
ułamku sekundy przez moje myśli przewija się obraz choroby, pracy,
no i ostatniego pół roku. - A u ciebie, co się pozmieniało?
- No wiesz... - Zaczyna swoją
opowieść.
Ja jednak udaję, że słucham.
W rzeczywistości moje myśli błądzą daleko. Kiwam czasem głową,
na potwierdzenie jej słów.
- I tak wróciłam na stare
śmieci. - Uśmiecha się lekko. - Masz kogoś?
- To skomplikowane. - Wyjawiam
jedynie tyle.
- No wiesz, mi możesz
powiedzieć. Przecież kiedyś wiedziałyśmy o sobie wszystko.
- Właśnie... Kiedyś... -
Szepczę.
- Swoją drogą, powiem ci, że
chyba nadal nasza dwójka przyciąga spojrzenia. - Prawą dłonią
odrzuca spadające do oczu włosy. - Popatrz tam. - Wskazuje na
stolik Argentyńczyków, którzy automatycznie odwracają wzrok i
zaczynają coś do siebie szeptać.
Ja tylko przewracam oczyma, tak
by szatynka tego nie widziała. W duchu mam już dość całego tego
spotkania i powoli zaczynam żałować, że w ogóle wyszłam z
mieszkania. Moją mękę przerywa dźwięk telefonu. Spoglądam na
wyświetlacz i odechciewa mi się odbierać.
- Odbierz. Może to coś ważnego.
- Zachęca mnie Amelia.
- Nina, do cholery jasnej, gdzieś
ty jest? - Słyszę głos Agaty po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Masz pięć minut, żeby zjawić się w domu. A jak nie to... -
Bierze oddech. - To... I tak dowiem się, gdzie jesteś, znajdę cię,
a wtedy już nie będzie tak miło.
- Nie strasz, nie strasz... -
Odpowiadam kpiąco. - Dobra, będę. - Kończę rozmowę. -
Przepraszam, ale muszę już iść, bo Agata się niecierpliwi. -
Wstaję.
- Odwiozę cię. Będziesz
szybciej. - Proponuje Amelia.
Zgadzam się, a parę minut
później parkuje już pod moim blokiem.
- To co, Ninka, wpadnę do ciebie
jutro i nagadamy się za wszystkie czasy, co ty na to? 13 pasuje? -
Słyszę, gdy chwytam za klamkę samochodu.
- Okej. Do jutra. - Zbywam ją i
szybko kieruję się na górę.
Ciekawi mnie czy siostra
rzeczywiście kogoś przyprowadziła, czy tylko tak mówiła. Wchodzę
do domu pewnym krokiem, ale zapadam się w sobie, gdy tylko słyszę
głos z salonu.
- Nie chciałaś pogadać z kimś
młodszym... - Agata wychodzi mi naprzeciw. - To pogadasz z kimś
starszym. Śmigaj do salonu.
Wykonuję jej polecenie i powoli
zmierzam w stronę pokoju. Gdy tylko przekraczam próg, Agata
oznajmia, że wychodzi, bo nie chce przeszkadzać.
- Co się dzieje? - Otaczają
mnie silne męskie ramiona. - Ninka, wygadaj się wujkowi
Winiarskiemu, a poczujesz się lepiej.
Przez chwilę nie odzywam się
tylko daję upust swoim łzom. Michał również nic nie mówi, tylko
delikatnie mną kołysze. Powoli uspokajam się, a kiedy ocieram
twarz z resztek łez jestem gotowa, by opowiedzieć mu wszystko od
początku.
- Tylko proszę, zachowaj to dla
siebie. - Podsumowuję wypowiedź.
- Jak na razie to nie wiem, co
mam powiedzieć. - Spogląda na mnie smutnymi oczyma. - Długo to
trzymałaś dla siebie. Serio nic nie można zrobić? - Dziwi się, a
ja kręcę przecząco głową. - Nina, jedyne co teraz możesz
zrobić, to pogadać z Wojtkiem. Zrób to dla niego, ale przede
wszystkim dla siebie. Wiem, że oboje jesteście uparci, jednak
pokaż, że nie jest ci obojętny.
- Ale dlatego, że nie jest, ja
nie mogę pozwolić, żeby jeszcze bardziej się przywiązał... -
Wzdycham.
- Skoro on cię już dawno
pokochał i, jak mniemam, ty jego też, to już za późno. - Michał
wstał. - A teraz proszę ładnie do łazienki umyć twarz i idziesz
ze mną na trening. Będziesz mieć okazję pogadać z Włodim na
spokojnie.
Nie sprzeciwiam się. Wiem, że
i tak nie wygram z przyjmującym. Kilkanaście minut później
zmierzamy na halę. Na boisku już zebrało się kilku graczy. Nie ma
wśród nich Wojtka. Nie wiem czy mam się z tego powodu cieszyć,
czy jednak smucić.
- Idź do nich, a ja za chwilę
dołączę. Sprawdzę, czy Młodego nie ma w szatni. - Moje wahanie
zauważa Winiar.
Nieśmiało podchodzę w stronę
krzesełek.
- Oooo! Nina! Wreszcie! - Karol
rzuca się w moim kierunku.
- Co się z tobą ostatnio
działo? Nie chodziłaś na nasze mecze, na treningi, a i u Włodka
cię nie widzieliśmy... - Andrzej wita się ze mną buziakiem w
policzek.
- Powiedzmy, że tak wyszło. -
Kwituję to. - A z wami to już nie gadam. - Wskazuję na
Argentyńczyków. - Daliście Amelii takie nadzieje...
- To Nico. - Conte od razu zwala
winę na kolegę. - To on zaczął cię obserwować.
- Głupi jesteś. - Uriarte od
razu kontruje jego wypowiedź. - Mnie zaskoczyło to, że tam cię
spotkaliśmy.
- A o co chodzi? - Reszta
spogląda na nas nie rozumiejąc wiele z sytuacji.
- Chodź na chwilę. - Czuję jak
Michał odciąga mnie od zebranych. - Teraz ładnie pójdziesz do
szatni i na spokojnie pogadasz z Wojtkiem.
- Boję się. - Wyznaję.
- Włodi... Mam dla ciebie
niespodziankę. - Winiarski otwiera szeroko drzwi i wpycha mnie do
pomieszczenia. - To wy sobie wszystko wyjaśnijcie, a ja znikam. -
Wychodzi.
Widzę jak oblicze Wojciecha
zmienia się. Od razu z jego twarzy znika zacięty wyraz, a rysy
stają się łagodniejsze. Powoli podchodzę i siadam obok niego na
ławce. Oboje milczymy, bo każde boi się wykonać pierwszy ruch.
- Przepraszam. - Odzywam się w
końcu.
- To ja powinienem przeprosić. -
Mówi Wojtek. - Nie chciałem wtedy cię przestraszyć tym wszystkim.
- To nie o to chodzi... - Skubię
krawędź kurtki. - Ja... Po prostu boję się tego, co będzie
potem. Wiesz dobrze, że jest ze mną coraz gorzej. Chcę ograniczyć
twoje cierpienie już teraz.
- Nina... - Przyjmujący zbliża
się do mnie i chwyta w moje dłonie. - Tego nie da się tak po
prostu wymazać. Uwierz, że ja ciebie kocham mimo wszystko. Nie
rozumiem dlaczego akurat ciebie spotkała ta choroba, ale chcę abyś
choć trochę o niej zapomniała. Może jestem egoistą, ale bez
ciebie nie potrafię normalnie funkcjonować. A już tym bardziej,
jak wiem, że jesteś blisko, a ty się do mnie nie odzywasz. Nina,
zrozum, że chcę być z tobą. To jest silniejsze niż wszystko.
Proszę, pozwól mi być częścią twojego życia. Bo ja nadal liczę
na cud, który sprawi, że razem się zestarzejemy i będziemy
zajmować się gromadką wnuków. Nina, spójrz na mnie... - Ujmuje
moją twarz i odwraca tak bym spojrzała w jego oczy. - Dlaczego ty
płaczesz głuptasie? - Ociera kciukiem słone krople spływające po
moim policzku.
Zamiast odpowiedzi mocno go
przytulam i trwamy tak, do czasu aż słyszymy oklaski paru osób.
- Wreszcie, dzieciaki, poszliście
po rozum do głowy. - Kwituje to trener. - Ale proszę teraz, by cała
drużyna bez wyjątku zjawiła się na boisku. Jutro gramy mecz. To
tak dla przypomnienia.
Chłopaki kierują się na
płytę, a ja zostaję zatrzymana przez Wojtka. Nic nie mówi tylko
składa delikatny pocałunek na moich ustach.
- Ja też bym chciała zestarzeć
się u twojego boku. - Szepczę.
Dwie godziny później panowie
kończą trening. Wszyscy razem wychodzimy z budynku i kierujemy się
w stronę parkingu.
- Nina, będziesz jutro? - Pyta
Wlazły.
- Nie wiem. - Krzywię się. -
Tak szczerze mówiąc jestem umówiona ze znajomą. Choć wolałabym
was oglądać.
- Żaden problem. Zabierz ją na
mecz. - Proponuje Winiar. - Poogląda sobie coś niecoś. - Mówiąc
to poprawia włosy.
- Jesteście niemożliwi. - Kręcę
głową. - Ale akceptuję tę propozycję.
Amelia melduje się u mnie punkt
13 następnego dnia. Razem siadamy w salonie i zajmujemy się czymś,
co ma przypominać rozmowę. W rzeczywistości jest to jednak jej
monolog, przeplatany moimi zdawkowymi odpowiedziami. W końcu
informuję ją o możliwości wyjścia na mecz. Z ochotą przyjmuje
zaproszenie. Wiem, że nadal przepada za sportowcami, i mimo swojego
wieku, wciąż zachowuje się jak hotka. Ale ryzykuję. Kilkanaście
minut później zajmujemy miejsca na trybunach.
Trwa rozgrzewka, a ja muszę
wysłuchiwać komentarzy, jak to oni nie są przystojni i jak mi
dziękuje za wspólne wyjście. Jednak w tym czasie ja się
zastanawiam, która z nas się tak zmieniła. Czy po prostu aż tak
się pomyliłam w jej ocenie parę lat temu? Jej zachowanie mnie
irytuje, ale robię dobrą minę do złej gry.
- Nina, przyjrzyj się. Ci
siatkarze w żółtych strojach cały czas nie spuszczają z nas
wzroku. Myślisz, że podejdą po meczu i zagadają? - Odwraca głowę
w stronę boiska i macha im.
Uderzam jedynie otwartą dłonią
w czoło, tak by Amelia tego nie widziała. Jednak dostrzegają to
Karol z Andrzejem i zaśmiewają się w naszym kierunku.
- Gdybym wiedziała, że takie
ciacha mieszkają w Bełku, to dużo wcześniej bym tu wróciła. -
Uśmiecha się moja koleżanka.
- Mam to pani przekazać. - Czuję
jak ktoś stuka mnie po ramieniu i wręcza poskładaną kartkę.
- Dziękuję. - Odpowiadam
chłopcu, a on biegnie z powrotem na boisko. - Dziwne. - Mruczę pod
nosem.
- A cóż to? - Mela uporczywie
wpatruje się w nierozwinięty świstek.
Rozkładam arkusik i widzę dwa
słowa nakreślone znajomym pismem. Dwa słowa, które powodują moje
przyspieszone bicie serca.
- Czyli jednak kogoś masz! -
Rzuca oskarżycielskim tonem.
Kiwam głową i wzrokiem
odnajduję Wojtka, który z ogromnym uśmiechem na twarzy wpatruje
się w nasz sektor. Gdy nasze spojrzenia się krzyżują odprawia
dziki taniec radości, a ja tylko ukrywam twarz w dłoniach i
wybucham śmiechem.
- Wszystko w porządku? - Amelia
tym razem patrzy na mnie jak na wariatkę.
- Jak najlepszym.
Spotkanie rozpoczyna się, by
skończyć się wygraną trzech setów na korzyść gospodarzy.
- Idziemy na boisko! - Koleżanka
składa ręce jak do modlitwy i czeka na moją reakcję.
Kiwam głową i podchodzimy do
barierek. Ochroniarze nas zatrzymują, choć jeden już proponuje, że
może mnie wpuścić na płytę. Wzrokiem jednak pokazuję mu, żeby
raczej się nie odzywał, gdyż Melka do tej pory nie wie, że znam
drużynę.
- Patrz, patrz! - Szepce mi do
ucha. - Idą tu!
- Te, Lisowczak, czemu cię tu
jeszcze nie ma? - Głos Andrzeja jest dość donośny.
- Nina... - Koleżanka ma oczy
jak pięciozłotówki. - On mówił do ciebie, czy mi się zdawało?
- Nina, długo mamy czekać? -
Winiarski dorzucił swoje trzy grosze.
- No nie! I ty nic nie mówisz,
że masz takie znajomości? - Słyszę po lewej stronie.
- Tak wyszło. - Wzruszam
ramionami. - Ta pani jest ze mną, możemy wejść, prawda? - Odzywam
się do ochroniarza, a ten nas przepuszcza.
- Podobał się mecz? - Pyta
Facundo.
- A ja tych panów kojarzę...
Widzieliśmy się w kawiarni, tak? - Upewnia się szatynka.
Nico coś tam odpowiada, a ja w
tym czasie czuję muśnięcie na szyi i dłonie oplatające moją
talię. Mela jest tak zszokowana, że jak to mówią, zbiera szczękę
z podłogi.
- A to, Amelio, jest Wojciech.
Mój narzeczony. - Wyraźnie akcentuję dwa ostatnie wyrazy.
Wojtek podaje jej dłoń, ale
zamiera w połowie drogi.
- Zaraz, zaraz. Co ty
powiedziałaś? - Patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczyma. -
Zgodziłaś się? Czy ja się przesłyszałem? - Kręcę jednak
przecząco głową. - Nina! - Mocno łapie mnie w talii, unosi do
góry i okręca wokół własnej osi, po czym mocno całuje.
- Panowie! - Krzyczy. - Zgodziła
się!!
~*~
Cześć Wam w to niedzielne popołudnie :)
Jak dotąd żaden rozdział nie był tak długi. Mam nadzieję, że nie zanudziłyście się czytając to coś na górze.
A tu, można by rzec, bohater tego rozdziału ;)To co? Minimum 7 komentarzy i następny?
haha w końcu się zgodziła :D czekałam na to cały rozdział <3
OdpowiedzUsuńa to jest jeden z tych, których się nie czyta, a połyka :*
uwielbiam ^^
ale jazda że się zgodziła :) z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. pozdrawiam i zapraszam czasem do mnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Agata sprowadziła wujcia Winiara, Nina się wygadała i już jej lżej. :)
Super, że sobie wszystko wyjaśnili :) Jeeeejciu, zgodziła się !! No to teraz jeszcze tylko ślub, i gromadkę dzieci robić :D
Pozdrawiam i czekam na następny :**
Aa! Kocham ten rozdział i kocham ciebie, za to, że go stworzyłaś! <3
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, ze się zgodziła. To była najlepsza decyzja w jej życiu, jestem tego pewna.
Oni są po prostu idealną parą i wiedziałam, że długo nie będą się na siebie gniewać. Ja również liczę na jakiś cud, że Nina wyzdrowieje i będzie miała gromadkę dzieci oraz zestarzeje się u boku Włodiego.
Już sobie wyobrażam minę Amelki.
Winiar chociaż odpokutował winy, za to jak wtedy Wojtusia wrobił. :D
Pozdrawiam, buziaki kochana! ;**
Tym rozdziałem mnie rozbroiłaś! Szczególnie tą radością Wojtka na końcu! To takie wzruszające ;))) Ale jestem trochę zła na Ninę. Myślałam, że już nauczyła się, że jakiekolwiek przerwy w związku z Włodim nie są mile widziane. Podczas poprzedniej cierpieli oboje i myślałam, ze Nina wyciągnie z tego wnioski. A potem zrobiła to samo tylko w najbardziej nieodpowiednim momencie z możliwych. Dobrze, że ma obok siebie Agatę i całą drużynę Skrzatów do pomocy, bo inaczej kiepsko by z nią było.
OdpowiedzUsuńDwudziestoletnie hotka? No czemu nie! ;D
I jeszcze chciałam odnieść się do przyjaźni Amelii i Niny. Nina wcale się nie pomyliła w szkole średniej, wybierając Melkę na przyjaciółkę. Wtedy obie były jeszcze młode i myślały zupełnie o czym innym. Teraz Nina wydoroślała w bardzo dużym stopniu, bo zmusiła ją do tego sytuacja, a Mela widocznie potrzebuje więcej czasu. ;)
Pozdrawiam! ;*
Super rozdział
OdpowiedzUsuńo mamo, dopiero tutaj trafiłam, i żałuję że tak późno, bo to jest genialne!
OdpowiedzUsuńWojtuś ma takie szczęście, że no nie mogę z nim wytrzymać.. ♥
Love♥