Nina
Luty przywitał nas typowo
zimową aurą. Na ulicach pojawiło się więcej białego puchu, a i
mróz dawał o sobie znać. Jednak żadnego chłodu nie było czuć
między mną a Wojtkiem. Wręcz przeciwnie, momentami było bardzo
gorąco.
- Masz misję. - Komunikuje mi
Wojciech zaraz po wejściu do mojego mieszkania.
- Mam się bać? - Pytam unosząc
brew do góry.
- Eee, nie. - Puszcza mi oko. -
Zbieraj się. Dziś idziesz ze mną na trening.
- Po co? - Krzywię się.
- Ja wiem, że zawsze zadajesz
dużo pytań, ale tym razem proszę bez tego. Po prostu chodź. -
Spogląda na mnie proszącym wzrokiem.
- No dobra. - Przewracam oczyma.
- Ale co ja z tego będę mieć? - Wzdycham, gdy już kończę
zapinać kurtkę.
- Wielką satysfakcję. -
Uśmiecha się tajemniczo. - Chodź, nie możemy się spóźnić.
Jego pośpiech i zdenerwowanie
zdradzają, że chyba coś kombinuje. Obserwuję go uważnie i widzę,
jak błądzi myślami gdzieś daleko, przez co o mało nie zapomniał
skręcić w drogę prowadzącą do Energii.
- Wojtuś, coś nie tak? - Pytam,
kiedy wyjmuje torbę z samochodu.
- Co? - Otrząsa się. - Nie. -
Gwałtownie zaprzecza. - Wszystko w jak najlepszym porządku. -
Obejmuje mnie i razem zmierzamy w stronę budynku.
Już w środku natykamy się na
Michała Winiarskiego. Jak zwykle uśmiechnięty i zadowolony kieruje
się w stronę boiska.
- Oo. Siema, pysiaczki. -
Zatrzymuje się tuż przed nami. - Widzę, że Wojtuś sam się już
boi chodzić na treningi, co? - Dłońmi podpiera boki.
- No wiesz, zawsze to raźniej. -
Śmieje się młodszy przyjmujący.
- Raźniej, raźniej. Ale przed
trenerem to ty się musisz tłumaczyć, nie Ninka. - Winiar
przeczesuje dłonią włosy.
- Tłumaczyć się? Przed
trenerem? Ale z czego? - Włodarczyk najwyraźniej nie ogarnia.
- To ty nie wiesz? - Michał
szeroko otwiera oczy. - Miguel jest na ciebie wściekły. I radzę
idź do niego zaraz i od progu przepraszaj. Stary, będziesz miał,
delikatnie mówiąc, przerąbane.
- Serio nie pamiętam. - Wojtek
jest widocznie zbity z tropu.- Ninuś, to idź z Winiarem na boisko,
a ja tam przyjdę później. Oczywiście, jak dożyję.
- Okej. - Lekko unoszę kąciki
ust do góry. - Pamiętaj, że wszystko da się jakoś wyjaśnić. -
Pocieszam go.
W odpowiedzi tylko głośno
wzdycha i idzie w stronę szatni.
- Chodź, Młoda. Poznasz naszą
pracę od kuchni. - Odzywa się Winiarski. - Zagrasz z nami potem?
- Misiek, co Wojtek zrobił? -
Zmieniam temat, żeby uzyskać jakąś informację.
- Nic. - Mówi to jakby to była
najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Ale z pewnością Falasca
będzie miał ubaw jak zacznie go przepraszać nie wiadomo za co.
- Ręce opadają. - Kręcę głową
z uśmiechem.
- Dlaczego ręce ci odpadają? -
Tuż przed nami wyrasta jak z podziemi Wlazły.
- Kolegi pytaj. - Wzrokiem
wskazuję na przyjmującego. - Gorzej niż dzieci.
- Oooo. - Obok nas od razu robi
się zbiegowisko, które przekrzykuje Karol. - Przyszła moja urocza
prawie sąsiadka.
- Dobrze, że dodałeś prawie. -
Kładę kurtkę na krzesełko. - Serio, nie będzie problemu, że tu
dziś jestem?
- Coś ty. Miguelowi to nigdy nie
przeszkadza. - Wyjaśnia Wrona i jak na zawołanie wchodzi trener.
Falasca jest wyraźnie
rozbawiony. Z uśmiechem na twarzy wita się z chłopakami. W końcu
podchodzi i do mnie.
- Przydałaby się Winiarskiemu
jakaś nauczka, co? - Szepcze w moją stronę.
- Z chęcią w tym pomogę. -
Kiwam głową.
- Włodi był autentycznie
przerażony jak wbiegł do mojego gabinetu.
- No wie pan trener... -
Przerywam widząc piorunujące spojrzenie Miguela. - No wiesz... -
Automatycznie zmienia się jego wyraz twarzy. - Michał był bardzo
przekonujący. Mówił wszystko bez mrugnięcia okiem. - Nagle do
głowy przychodzi mi pomysł. - Chyba wiem, co może ostudzić jego
zapał do robienia kawałów.
Zanim wtajemniczam szkoleniowca
w plan, on rozpoczyna trening stwierdzając, że musi na spokojnie
wysłuchać, co mam mu do powiedzenia.
Dwie godziny później powoli
przygotowujemy się do wykonania zadania. Ubrana czekam na Wojtka w
holu. Jak zwykle schodzi mu dość długo i tym sposobem najpierw na
horyzoncie pojawia się Winiarski.
- Czekasz na Włodiego? - Zadaje
nieco oczywiste pytanie.
- No raczej. - Śmieję się.
- Nie wiesz przypadkiem, co dziś
Miguelowi nie spasowało i dał nam taki wycisk? - Krzywi się, a ja
za jego plecami dostrzegam skradającego się trenera z kartką w
ręce.
- Nie mam pojęcia. - Wzruszam
ramionami.
- No nic, to trzymaj się, młoda.
- Na pożegnanie cmoka mnie w policzek, a ja przytulam go po
przyjacielsku, jednocześnie zerkając na Falascę.
Jego uniesiony kciuk do góry
symbolizuje udaną akcję. No to teraz panie Winiarski się z pana
pośmiejemy. Przyjmujący wychodzi z budynku, a obok mnie pojawia się
trójka przyjaciół oraz Argentyńczycy. Razem kierujemy się w
stronę parkingu.
- Ej, co Michał ma na plechach?
- Wronka wytęża wzrok.
- Zaraz się dowiemy. - Mówi
Kłos. - Winiar czekaj!
Przyjmujący zatrzymuje się i
czeka na nas. Boję się, że Karol wprost poprosi go, żeby się
odwrócił, jednak z taktem zadaje jakieś nieznaczące pytanie i
pozwala wsiąść Winiarskiemu do samochodu. Gdy ten już odpala
auto, Facundo pyta, co znaczy napis na kartce. Wyjaśniamy mu, na co
ten stuka w szybę klubowego kolegi.
- No, powiem ci, że masz ciekawe
hobby. - Zdezorientowany Michał nie wie, co ma odpowiedzieć. Ba!
Nawet nie ma szans zripostować tego, gdyż Argentyńczycy w
okamgnieniu wsiadają do swoich aut. Machamy im tylko na pożegnanie.
- Kto wpadł na taki pomysł? -
To pytanie Wronka kieruje do mnie.
- Ja nic nie wiem. - Odwracam się
w drugą stronę.
- Swoją drogą, w różu chyba
nieźle by mu było. - Kłos unosi kciuk do góry.
Żegnamy
się i rozjeżdżamy każdy w swoją stronę. To znaczy prawie, bo to
oczywiste, żę jadę z Wojtkiem. Gdy tylko opuszczamy parking,
kierujemy się w przeciwnym kierunku niż prowadzi do jego bloku.
Czułam, że on coś knuje. Jednak na całe szczęście, pomysł ten
ograniczył do wspólnego obiadu na mieście.
Godzinę
później
siedzimy w mieszkaniu Włodarczyka i zastanawiamy się jak będzie
wyglądał następny tydzień. Drużyna gra na wyjazdach – jeden
mecz we Włoszech, drugi na południu Polski. Będzie ciężko.
Czekając
aż Wojciech wróci z kuchni z sokiem, przeglądam internet.
Oczywiście, mój prawie sąsiad nie wytrzymał i wrzucił zdjęcie
kartki, którą trener przypiął na plechach Winiara.
Czarny napis głosił: „Lubię chodzić w różowych sukienkach”. Pod fotką zaczyna roić się od komentarzy, które są rozbrajające.
Czarny napis głosił: „Lubię chodzić w różowych sukienkach”. Pod fotką zaczyna roić się od komentarzy, które są rozbrajające.
Sama
mam coś napisać, jednak odrywa mnie od tego dzwonek do drzwi.
-
Otworzysz? - Dobiega do mnie głos z kuchni.
-
Tak. - Podnoszę się z kanapy i zmierzam do drzwi wejściowych.
-
Co to jest? - Moim oczom najpierw ukazuje się zapisany arkusz, a tuż
za nim niebieskooki przyjmujący.
-
No kartka. - Odpowiadam. - A co, nigdy czegoś takiego nie widziałeś?
- Ironizuję.
-
Wiesz co... - Kręci głową z dezaprobatą. - Foch z przytupem. Idę
sobie i nie próbuj mnie zatrzymywać. Nie próbuj. I tak nie wrócę.
Idę przeżywać moją kompromitację w samotności. Nie próbuj mnie
nawet przepraszać. Nieee. Nie. - Mówi robiąc minimalne kroki w
stronę klatki schodowej.
-
To idź. Cześć. - Nawet do głowy mi nie przychodzi, by go
zatrzymywać, bo usilnie próbuję nie wybuchnąć śmiechem na jego
słowa.
-
I ty to mówisz tak spokojnie? - Spogląda na mnie rozszerzając
źrenice.
Wojciech
- I pamiętaj, że masz się ze
mną kontaktować codziennie. - Przykazuję Ninie, tuż przed
wyjazdem do Włoch.
- Wojtuś, dzieckiem już nie
jestem. Dam sobie radę. - Lekko się uśmiecha.
- Będę za tobą tęsknić. W
zasadzie to już tęsknię. - Przytulam ją mocno, a w odpowiedzi
dostaję pocałunek.
Te kilka dni mija bardzo szybko.
Wygrywamy z włoską drużyną, co niezmiernie nas cieszy. Jeszcze
jeden zdobyty set na naszym gruncie i jesteśmy w wielkiej czwórce.
Ale wcześniej czeka nas spotkanie ze śląską drużyną.
Już w piątek meldujemy się w
Bielsku, gdzie mamy rozegrać kolejny mecz. Ciężko mi było znów
opuścić Ninę, ale obiecałem, że sobie to odbijemy. Sobotnie
spotkanie toczy się przy pełnych trybunach. Przez większość
czasu stoję wraz z Karolem, Mariuszem i Michałem w kwadracie, co
tylko pozwala im na docinki skierowane pod moim adresem. Zwyciężamy.
I tym sposobem powrót do Bełchatowa jest coraz bliżej.
Przyjeżdżamy w nocy, więc nie
chcę budzić Niny. Postanawiam udać się do niej z samego rana. I
tak też robię. Zrywam się skoro świt. O 10. W końcu odespać
trzeba było. Gdy spoglądam na telefon, czeka tam na mnie wiadomość
od Ninki. Prosi bym zjawił się u niej kwadrans przed południem,
ponieważ jej rodzice zaprosili nas na obiad. Zbieram się dość
długo, jednak melduję się u niej w wyznaczonym czasie.
- A to w zamian za to, że
wczorajsze walentynki musiałaś spędzać sama. - Wręczam jej
ogromny bukiet róż.
- Dziękuję. - Cmoka mnie w
policzek.
- Tylko tyle? - Dziwię się.
- Agata jest w pokoju obok. -
Przewraca oczyma.
- Mnie to nie przeszkadza. -
Uśmiecham się i odnajduję jej usta.
- Będę mieć uraz do końca
życia! - Odrywamy się od siebie, gdy młodsza z sióstr zjawia się
w korytarzu. - Jaki wy mi przykład dajecie? - Widać, że z trudem
hamuje śmiech.
- Mam ci przypomnieć, co ja
wczoraj przez przypadek widziałam? - Oho, robi się ciekawie.
- Dobra. Ja nic nie mówię. -
Aga widocznie się rumieni. - To idziemy, tak? - Pyta zakładając
kurtkę.
Po parunastu minutach siadamy w
salonie u państwa Lisowczaków. Czekamy jeszcze na Szymona, który
ma przyjechać z Łodzi z jakąś niespodzianką. Dziewczyny głośno
spekulują jaka ma to być niespodzianka.
- Ja ci mówię, brunetka. -
Upiera się Agata.
- Oszalałaś do reszty. - Nina
spogląda na nią przekręcając głowę. - Blondynka. W porywach do
ciemnego blondu.
- A może ruda? - Rzucam
ściągając na siebie piorunujące spojrzenia sióstr.
- Chcesz wyjść? - Śmieje się
Aga.
- Bo tak się przegadujecie... -
Wzdycham. - A skąd w ogóle wiecie, że tą niespodzianką będzie
kobieta?
- To jest intuicja, kochanie. -
Wyjaśnia Nina.
Po pięciu minutach do salonu
wchodzi Szymon, a za nim istotnie kobieta. Skromna blondynka
nieśmiało wita się z wszystkimi. Olga okazuje się być
przesympatyczną osobą. I nim się oglądamy mija całe
popołudnie.
- Słońce, tradycyjnie wieczór
u mnie? - Pytam na osobności.
- Oczywiście. - Nina uśmiecha
się szeroko.
Odwozimy Agę do mieszkania i
kierujemy się pod mój blok. Cały wieczór spędzamy śmiejąc się
z różnych wspominanych sytuacji z życia. Niektóre anegdotki
wywołują nawet łzy z rozbawienia. Gdy tylko nieco się uspokajamy,
odzywam się zmieniając temat.
- Nina... Wyjdź za mnie.
~*~
I co powiecie na taki obrót spraw? Zaskoczyłam nieco końcówką?
Wiem, wiem. Raczej nijaki rozdział, ale moja wena gdzieś uciekła i nie chce wrócić.
Wiem, wiem. Raczej nijaki rozdział, ale moja wena gdzieś uciekła i nie chce wrócić.
W zamian łapcie Wojtka :)
Proszę o niekopiowanie bez mojej zgody, ale tego chyba nie muszę przypominać. Jakość może nie powala, ale ważne, że sama zrobiłam :P
P.S. 1. Małe wyzwanie dla Was :) Pod ostatnim rozdziałem było 7 komentarzy, pod tym będzie więcej?
P.S. 2. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia.
zabiłaś mnie tą końcówką :3 mega <3
OdpowiedzUsuńzwłaszcza, że wczoraj śniło mi się wesele i teraz wszędzie widuję aluzje do niego xD
boski rozdział :*
Ale jazda, mam nadzieję że się zgodzi :) Czekam z niecierpliwością na kolejny a w między czasie zachęcam do zaglądania na mojego bloga :)
OdpowiedzUsuń:o Dobra zaczynam od końca! Albo nie do końca od końca. Już wcześnie przeczuwałam że zachowanie Włodarczyka nie wzięło się z niczego i że być może szykuje jakieś oświadczyny. I nie pomyliłam się ! Tylko proszę... Niech ona się zgodzi! Proszę ! Pasują do siebie idealnie, kochają się... Musi się zgodzić! Ucieszyła mnie ta końcówka i sprawiła, że jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :P
OdpowiedzUsuńWiniar.... Jak to Winiar. Żartowniś :P Ale jemu tez to nie uszło na sucho. Ninka miała świetny pomysł :P Nie spodziewałam się takiego sukienkowego szaleństwa po Miśku. xd
Pisz szybko kolejne rozdziały!
POZDRAWIAM !!!
Paulka
Jejku, no świetny :)
OdpowiedzUsuńZajebisty trolling na Winiara xD
Hahah Wojtusiowi brakuje intuicji, ale wiadomo, że takową posiadają wyłącznie kobiety xD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, a końcóweczka wywołała na mojej twarzy szeroki uśmiech i wzruszenie ^^
Mam nadzieję, ze Nina bez żadnych wątpliwości się zgodzi...no i będą szczęśliwym małżeństwem i razem pokonają chorobę...ale do tego to pewnie jeszcze daleko xD ... ale z tego co mogę się po Tobie spodziewać zakończenie będzie wprost odwrotne... :c , ale nie tu o zakończeniu, które jeszcze nie powinno mnie interesować zbytnio. czekam na 3 ;*
Zapraszam do siebie na kolejny rozdzialik: http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/
Oraz na nowość: http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
Pozdrawiam :**
Cudny rozdział i końcówka taka genialna! <3
OdpowiedzUsuńJejku, kocham Wojtka. Mam nadzieję, że to ostatnie zdanie wypowiedział świadomie i naprawdę wezmą ślub, jeżeli Nina oczywiście się zgodzi.
Sytuacja z Winiarem i ta karteczka wygrała wszystko! Takiego poczucia humoru to tylko pozazdrościć. :D
Błagam, nie uśmiercaj jej. Niech stanie się jakiś cud, coś niepowtarzalnego, nie wiem, byleby ona przeżyła.
Pozdrawiam, buziaki! ;*
Witam!! ;))
OdpowiedzUsuńTak mi się teraz buźka śmieje, bo Wojtuś zamiast spędzić walentynki z Ninką, to spędził je na hali, z kibicami i w ogóle, wśród których byłam też ja.. Czyli mogę powiedzieć, że spędził walentynki też ze mną? ;DD
Rozdział jak zawsze świetny! Końcówką mnie zaskoczyłaś, ale w pozytywnym sensie. Wojtek nie ma całego życia na spędzenie go z Leną. Ma ograniczony czas, ale widać, że bardzo się stara zapewnić jej wszytko, co tylko mogłaby sobie wymarzyć. Cieszę się, że ma go przy sobie. ;) I mam nadzieję, że się zgodzi! Może to szybko, ale na co mają czekać? Jak już wspomniałam, nie mają dla siebie całego życia, niestety... ;(
Pozdrawiam! :**