niedziela, 15 lutego 2015

Część VI - LUTY

Nina



Luty przywitał nas typowo zimową aurą. Na ulicach pojawiło się więcej białego puchu, a i mróz dawał o sobie znać. Jednak żadnego chłodu nie było czuć między mną a Wojtkiem. Wręcz przeciwnie, momentami było bardzo gorąco.

- Masz misję. - Komunikuje mi Wojciech zaraz po wejściu do mojego mieszkania.

- Mam się bać? - Pytam unosząc brew do góry.

- Eee, nie. - Puszcza mi oko. - Zbieraj się. Dziś idziesz ze mną na trening.

- Po co? - Krzywię się.

- Ja wiem, że zawsze zadajesz dużo pytań, ale tym razem proszę bez tego. Po prostu chodź. - Spogląda na mnie proszącym wzrokiem.

- No dobra. - Przewracam oczyma. - Ale co ja z tego będę mieć? - Wzdycham, gdy już kończę zapinać kurtkę.

- Wielką satysfakcję. - Uśmiecha się tajemniczo. - Chodź, nie możemy się spóźnić.

Jego pośpiech i zdenerwowanie zdradzają, że chyba coś kombinuje. Obserwuję go uważnie i widzę, jak błądzi myślami gdzieś daleko, przez co o mało nie zapomniał skręcić w drogę prowadzącą do Energii.

- Wojtuś, coś nie tak? - Pytam, kiedy wyjmuje torbę z samochodu.

- Co? - Otrząsa się. - Nie. - Gwałtownie zaprzecza. - Wszystko w jak najlepszym porządku. - Obejmuje mnie i razem zmierzamy w stronę budynku.

Już w środku natykamy się na Michała Winiarskiego. Jak zwykle uśmiechnięty i zadowolony kieruje się w stronę boiska.

- Oo. Siema, pysiaczki. - Zatrzymuje się tuż przed nami. - Widzę, że Wojtuś sam się już boi chodzić na treningi, co? - Dłońmi podpiera boki.

- No wiesz, zawsze to raźniej. - Śmieje się młodszy przyjmujący.

- Raźniej, raźniej. Ale przed trenerem to ty się musisz tłumaczyć, nie Ninka. - Winiar przeczesuje dłonią włosy.

- Tłumaczyć się? Przed trenerem? Ale z czego? - Włodarczyk najwyraźniej nie ogarnia.

- To ty nie wiesz? - Michał szeroko otwiera oczy. - Miguel jest na ciebie wściekły. I radzę idź do niego zaraz i od progu przepraszaj. Stary, będziesz miał, delikatnie mówiąc, przerąbane.

- Serio nie pamiętam. - Wojtek jest widocznie zbity z tropu.- Ninuś, to idź z Winiarem na boisko, a ja tam przyjdę później. Oczywiście, jak dożyję.

- Okej. - Lekko unoszę kąciki ust do góry. - Pamiętaj, że wszystko da się jakoś wyjaśnić. - Pocieszam go.

W odpowiedzi tylko głośno wzdycha i idzie w stronę szatni.

- Chodź, Młoda. Poznasz naszą pracę od kuchni. - Odzywa się Winiarski. - Zagrasz z nami potem?

- Misiek, co Wojtek zrobił? - Zmieniam temat, żeby uzyskać jakąś informację.

- Nic. - Mówi to jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Ale z pewnością Falasca będzie miał ubaw jak zacznie go przepraszać nie wiadomo za co.

- Ręce opadają. - Kręcę głową z uśmiechem.

- Dlaczego ręce ci odpadają? - Tuż przed nami wyrasta jak z podziemi Wlazły.

- Kolegi pytaj. - Wzrokiem wskazuję na przyjmującego. - Gorzej niż dzieci.

- Oooo. - Obok nas od razu robi się zbiegowisko, które przekrzykuje Karol. - Przyszła moja urocza prawie sąsiadka.

- Dobrze, że dodałeś prawie. - Kładę kurtkę na krzesełko. - Serio, nie będzie problemu, że tu dziś jestem?

- Coś ty. Miguelowi to nigdy nie przeszkadza. - Wyjaśnia Wrona i jak na zawołanie wchodzi trener.

Falasca jest wyraźnie rozbawiony. Z uśmiechem na twarzy wita się z chłopakami. W końcu podchodzi i do mnie.

- Przydałaby się Winiarskiemu jakaś nauczka, co? - Szepcze w moją stronę.

- Z chęcią w tym pomogę. - Kiwam głową.

- Włodi był autentycznie przerażony jak wbiegł do mojego gabinetu.

- No wie pan trener... - Przerywam widząc piorunujące spojrzenie Miguela. - No wiesz... - Automatycznie zmienia się jego wyraz twarzy. - Michał był bardzo przekonujący. Mówił wszystko bez mrugnięcia okiem. - Nagle do głowy przychodzi mi pomysł. - Chyba wiem, co może ostudzić jego zapał do robienia kawałów.

Zanim wtajemniczam szkoleniowca w plan, on rozpoczyna trening stwierdzając, że musi na spokojnie wysłuchać, co mam mu do powiedzenia.

Dwie godziny później powoli przygotowujemy się do wykonania zadania. Ubrana czekam na Wojtka w holu. Jak zwykle schodzi mu dość długo i tym sposobem najpierw na horyzoncie pojawia się Winiarski.

- Czekasz na Włodiego? - Zadaje nieco oczywiste pytanie.

- No raczej. - Śmieję się.

- Nie wiesz przypadkiem, co dziś Miguelowi nie spasowało i dał nam taki wycisk? - Krzywi się, a ja za jego plecami dostrzegam skradającego się trenera z kartką w ręce.

- Nie mam pojęcia. - Wzruszam ramionami.

- No nic, to trzymaj się, młoda. - Na pożegnanie cmoka mnie w policzek, a ja przytulam go po przyjacielsku, jednocześnie zerkając na Falascę.

Jego uniesiony kciuk do góry symbolizuje udaną akcję. No to teraz panie Winiarski się z pana pośmiejemy. Przyjmujący wychodzi z budynku, a obok mnie pojawia się trójka przyjaciół oraz Argentyńczycy. Razem kierujemy się w stronę parkingu.

- Ej, co Michał ma na plechach? - Wronka wytęża wzrok.

- Zaraz się dowiemy. - Mówi Kłos. - Winiar czekaj!

Przyjmujący zatrzymuje się i czeka na nas. Boję się, że Karol wprost poprosi go, żeby się odwrócił, jednak z taktem zadaje jakieś nieznaczące pytanie i pozwala wsiąść Winiarskiemu do samochodu. Gdy ten już odpala auto, Facundo pyta, co znaczy napis na kartce. Wyjaśniamy mu, na co ten stuka w szybę klubowego kolegi.

- No, powiem ci, że masz ciekawe hobby. - Zdezorientowany Michał nie wie, co ma odpowiedzieć. Ba! Nawet nie ma szans zripostować tego, gdyż Argentyńczycy w okamgnieniu wsiadają do swoich aut. Machamy im tylko na pożegnanie.

- Kto wpadł na taki pomysł? - To pytanie Wronka kieruje do mnie.

- Ja nic nie wiem. - Odwracam się w drugą stronę.

- Swoją drogą, w różu chyba nieźle by mu było. - Kłos unosi kciuk do góry.

Żegnamy się i rozjeżdżamy każdy w swoją stronę. To znaczy prawie, bo to oczywiste, żę jadę z Wojtkiem. Gdy tylko opuszczamy parking, kierujemy się w przeciwnym kierunku niż prowadzi do jego bloku. Czułam, że on coś knuje. Jednak na całe szczęście, pomysł ten ograniczył do wspólnego obiadu na mieście.

Godzinę później siedzimy w mieszkaniu Włodarczyka i zastanawiamy się jak będzie wyglądał następny tydzień. Drużyna gra na wyjazdach – jeden mecz we Włoszech, drugi na południu Polski. Będzie ciężko.

Czekając aż Wojciech wróci z kuchni z sokiem, przeglądam internet. Oczywiście, mój prawie sąsiad nie wytrzymał i wrzucił zdjęcie kartki, którą trener przypiął na plechach Winiara.
Czarny napis głosił: „Lubię chodzić w różowych sukienkach”. Pod fotką z
aczyna roić się od komentarzy, które rozbrajające.

Sama mam coś napisać, jednak odrywa mnie od tego dzwonek do drzwi.

- Otworzysz? - Dobiega do mnie głos z kuchni.

- Tak. - Podnoszę się z kanapy i zmierzam do drzwi wejściowych.

- Co to jest? - Moim oczom najpierw ukazuje się zapisany arkusz, a tuż za nim niebieskooki przyjmujący.

- No kartka. - Odpowiadam. - A co, nigdy czegoś takiego nie widziałeś? - Ironizuję.

- Wiesz co... - Kręci głową z dezaprobatą. - Foch z przytupem. Idę sobie i nie próbuj mnie zatrzymywać. Nie próbuj. I tak nie wrócę. Idę przeżywać moją kompromitację w samotności. Nie próbuj mnie nawet przepraszać. Nieee. Nie. - Mówi robiąc minimalne kroki w stronę klatki schodowej.

- To idź. Cześć. - Nawet do głowy mi nie przychodzi, by go zatrzymywać, bo usilnie próbuję nie wybuchnąć śmiechem na jego słowa.

- I ty to mówisz tak spokojnie? - Spogląda na mnie rozszerzając źrenice.



Wojciech



- I pamiętaj, że masz się ze mną kontaktować codziennie. - Przykazuję Ninie, tuż przed wyjazdem do Włoch.

- Wojtuś, dzieckiem już nie jestem. Dam sobie radę. - Lekko się uśmiecha.

- Będę za tobą tęsknić. W zasadzie to już tęsknię. - Przytulam ją mocno, a w odpowiedzi dostaję pocałunek.

Te kilka dni mija bardzo szybko. Wygrywamy z włoską drużyną, co niezmiernie nas cieszy. Jeszcze jeden zdobyty set na naszym gruncie i jesteśmy w wielkiej czwórce. Ale wcześniej czeka nas spotkanie ze śląską drużyną.

Już w piątek meldujemy się w Bielsku, gdzie mamy rozegrać kolejny mecz. Ciężko mi było znów opuścić Ninę, ale obiecałem, że sobie to odbijemy. Sobotnie spotkanie toczy się przy pełnych trybunach. Przez większość czasu stoję wraz z Karolem, Mariuszem i Michałem w kwadracie, co tylko pozwala im na docinki skierowane pod moim adresem. Zwyciężamy. I tym sposobem powrót do Bełchatowa jest coraz bliżej.

Przyjeżdżamy w nocy, więc nie chcę budzić Niny. Postanawiam udać się do niej z samego rana. I tak też robię. Zrywam się skoro świt. O 10. W końcu odespać trzeba było. Gdy spoglądam na telefon, czeka tam na mnie wiadomość od Ninki. Prosi bym zjawił się u niej kwadrans przed południem, ponieważ jej rodzice zaprosili nas na obiad. Zbieram się dość długo, jednak melduję się u niej w wyznaczonym czasie.

- A to w zamian za to, że wczorajsze walentynki musiałaś spędzać sama. - Wręczam jej ogromny bukiet róż.

- Dziękuję. - Cmoka mnie w policzek.

- Tylko tyle? - Dziwię się.

- Agata jest w pokoju obok. - Przewraca oczyma.

- Mnie to nie przeszkadza. - Uśmiecham się i odnajduję jej usta.

- Będę mieć uraz do końca życia! - Odrywamy się od siebie, gdy młodsza z sióstr zjawia się w korytarzu. - Jaki wy mi przykład dajecie? - Widać, że z trudem hamuje śmiech.

- Mam ci przypomnieć, co ja wczoraj przez przypadek widziałam? - Oho, robi się ciekawie.

- Dobra. Ja nic nie mówię. - Aga widocznie się rumieni. - To idziemy, tak? - Pyta zakładając kurtkę.

Po parunastu minutach siadamy w salonie u państwa Lisowczaków. Czekamy jeszcze na Szymona, który ma przyjechać z Łodzi z jakąś niespodzianką. Dziewczyny głośno spekulują jaka ma to być niespodzianka.

- Ja ci mówię, brunetka. - Upiera się Agata.

- Oszalałaś do reszty. - Nina spogląda na nią przekręcając głowę. - Blondynka. W porywach do ciemnego blondu.

- A może ruda? - Rzucam ściągając na siebie piorunujące spojrzenia sióstr.

- Chcesz wyjść? - Śmieje się Aga.

- Bo tak się przegadujecie... - Wzdycham. - A skąd w ogóle wiecie, że tą niespodzianką będzie kobieta?

- To jest intuicja, kochanie. - Wyjaśnia Nina.

Po pięciu minutach do salonu wchodzi Szymon, a za nim istotnie kobieta. Skromna blondynka nieśmiało wita się z wszystkimi. Olga okazuje się być przesympatyczną osobą. I nim się oglądamy mija całe popołudnie.

- Słońce, tradycyjnie wieczór u mnie? - Pytam na osobności.

- Oczywiście. - Nina uśmiecha się szeroko.

Odwozimy Agę do mieszkania i kierujemy się pod mój blok. Cały wieczór spędzamy śmiejąc się z różnych wspominanych sytuacji z życia. Niektóre anegdotki wywołują nawet łzy z rozbawienia. Gdy tylko nieco się uspokajamy, odzywam się zmieniając temat.

- Nina... Wyjdź za mnie.

~*~

I co powiecie na taki obrót spraw? Zaskoczyłam nieco końcówką?
Wiem, wiem. Raczej nijaki rozdział, ale moja wena gdzieś uciekła i nie chce wrócić. 
W zamian łapcie Wojtka :)
Proszę o niekopiowanie bez mojej zgody, ale tego chyba nie muszę przypominać. Jakość może nie powala, ale ważne, że sama zrobiłam :P

P.S. 1. Małe wyzwanie dla Was :) Pod ostatnim rozdziałem było 7 komentarzy, pod tym będzie więcej? 
P.S. 2. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia. 

7 komentarzy:

  1. zabiłaś mnie tą końcówką :3 mega <3
    zwłaszcza, że wczoraj śniło mi się wesele i teraz wszędzie widuję aluzje do niego xD
    boski rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jazda, mam nadzieję że się zgodzi :) Czekam z niecierpliwością na kolejny a w między czasie zachęcam do zaglądania na mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :o Dobra zaczynam od końca! Albo nie do końca od końca. Już wcześnie przeczuwałam że zachowanie Włodarczyka nie wzięło się z niczego i że być może szykuje jakieś oświadczyny. I nie pomyliłam się ! Tylko proszę... Niech ona się zgodzi! Proszę ! Pasują do siebie idealnie, kochają się... Musi się zgodzić! Ucieszyła mnie ta końcówka i sprawiła, że jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :P
    Winiar.... Jak to Winiar. Żartowniś :P Ale jemu tez to nie uszło na sucho. Ninka miała świetny pomysł :P Nie spodziewałam się takiego sukienkowego szaleństwa po Miśku. xd
    Pisz szybko kolejne rozdziały!
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, no świetny :)
    Zajebisty trolling na Winiara xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah Wojtusiowi brakuje intuicji, ale wiadomo, że takową posiadają wyłącznie kobiety xD
    Świetny rozdział, a końcóweczka wywołała na mojej twarzy szeroki uśmiech i wzruszenie ^^
    Mam nadzieję, ze Nina bez żadnych wątpliwości się zgodzi...no i będą szczęśliwym małżeństwem i razem pokonają chorobę...ale do tego to pewnie jeszcze daleko xD ... ale z tego co mogę się po Tobie spodziewać zakończenie będzie wprost odwrotne... :c , ale nie tu o zakończeniu, które jeszcze nie powinno mnie interesować zbytnio. czekam na 3 ;*

    Zapraszam do siebie na kolejny rozdzialik: http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/
    Oraz na nowość: http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział i końcówka taka genialna! <3
    Jejku, kocham Wojtka. Mam nadzieję, że to ostatnie zdanie wypowiedział świadomie i naprawdę wezmą ślub, jeżeli Nina oczywiście się zgodzi.
    Sytuacja z Winiarem i ta karteczka wygrała wszystko! Takiego poczucia humoru to tylko pozazdrościć. :D
    Błagam, nie uśmiercaj jej. Niech stanie się jakiś cud, coś niepowtarzalnego, nie wiem, byleby ona przeżyła.
    Pozdrawiam, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!! ;))

    Tak mi się teraz buźka śmieje, bo Wojtuś zamiast spędzić walentynki z Ninką, to spędził je na hali, z kibicami i w ogóle, wśród których byłam też ja.. Czyli mogę powiedzieć, że spędził walentynki też ze mną? ;DD

    Rozdział jak zawsze świetny! Końcówką mnie zaskoczyłaś, ale w pozytywnym sensie. Wojtek nie ma całego życia na spędzenie go z Leną. Ma ograniczony czas, ale widać, że bardzo się stara zapewnić jej wszytko, co tylko mogłaby sobie wymarzyć. Cieszę się, że ma go przy sobie. ;) I mam nadzieję, że się zgodzi! Może to szybko, ale na co mają czekać? Jak już wspomniałam, nie mają dla siebie całego życia, niestety... ;(

    Pozdrawiam! :**

    OdpowiedzUsuń