sobota, 31 stycznia 2015

Część V - STYCZEŃ

Nina

- Ale ta pogoda porąbana... Nie żeby coś, ale deszcz? Serio... Ja chcę śniega... - Jęczy Wojtek, kiedy po meczu wsiadamy do samochodu.
- Nie... Nie chcesz. - Kręcę głową.
- Ale kurde, styczeń jest, a wygląda jakby był marzec... Nie czuję zimy... - Narzeka.
- Wojtek... Co ty pierdzielisz dzisiaj? - Śmieję się z niego.
- A nawet nie wiem.
- Właśnie słyszę. - Patrzę na niego z politowaniem.
- Idziemy na kręgle? - Proponuje ni z gruszki, ni z pietruszki.
Zgadzam się. Dwie godziny później, po dobrej zabawie, szukamy miejsca na parkingu pod jego blokiem.
- Ej, tak daleko? - Krzywi się. - Mamy iść w tym deszczu?
- Wyobraź sobie, że istnieje coś takiego jak parasol. - Mówię.
- Wyobraź sobie, że wiem. - Odpowiada w tym samym tonie. - Ale nie posiadam. Znaczy się w domu jest. Ale w aucie nie wożę.
- Z cukru nie jesteś. Nie roztopisz się jak cię trochę pokropi. - Jego dzisiejsze zachowanie powoli zaczyna mnie irytować.
- Jesteś bez serca, kobieto. - Wzdycha głęboko.
Wysiadamy z samochodu. Od razu uderzają w nas krople deszczu, którym pomaga silny wiatr. Mimo że staramy się szybko biec i tak jesteśmy cali mokrzy. Wyglądamy jakby ktoś wylał na nas wodę prosto z kubła.
- Nawet parasol by nam nie pomógł. - Mówię zdejmując kurtkę.
- Paskudnie. - Otrząsa się Wojtek. - Dawaj ubranie.
- Co? - Dziwię się jego komunikatowi.
- To co słyszałaś. - Przewraca oczyma. - Jesteś cała mokra. Jeszcze brakuje, żebyś się przeziębiła. - Rzuca mi swoją bluzę. - Wiesz gdzie są ręczniki. Zostaw rzeczy na pralce, a ja idę zrobić coś do picia.
Wykonuję polecenie i dopiero wówczas zdaję sobie sprawę, jak jest mi zimno. Nawet sweterek mam mokry, bo mądra ja nie zapięłam kurtki. Wracam do salonu w za dużej bluzie Wojtka, która sięga mi do połowy ud.
- Dałbym ci może i spodnie, ale jednak wolę cię w takiej wersji. - Śmieje się przyjmujący, a ja posyłam mu mordercze spojrzenie.
Siadam na sofie, podkulam nogi i przykrywam się kocem. Wojciech podaje mi kubek z gorącą herbatą z miodem i cytryną. Sam siada obok mnie i obejmuje. Nie musi nic mówić, ale ja wiem, że się martwi.
- Nie ma sensu, żebyś znów mokła, dlatego zostań u mnie na noc. - Proponuje.
- Wojtuś, kochany jesteś, ale nie mogę. - Usiłuję się wykręcić.
- Jeżeli masz na myśli Agatę, to ona jest duża. Da sobie radę. - Całuje mnie w czubek głowy.
Rozważam wszystkie za i przeciw. Po chwili jednak zgadzam się. Ale stawiam mu warunek, że to ja śpię na kanapie.
- Dziecko kochane, nie zapominaj, że mam duże łóżko. - Uśmiecha się chytrze.
Już mam mu odpowiedzieć, gdy dzwoni dzwonek do drzwi. Wojtek zrywa się i idzie otworzyć.
- Siemanko. - Słyszę z przedpokoju.
- Panie kolego, znów nam uciekłeś. - Odzywa się drugi głos.
- Dodzwonić się do ciebie też nie najłatwiej... - Znów pierwszy rozmówca.
- Co ta miłość z tobą porobiła... - Słyszę głośne westchnienie i wybuch śmiechu.
- Szalony był, a teraz już do reszty oszalał. - Rozmowa staje się coraz wyraźniejsza.
- Ooo... - Karol z Andrzejem zatrzymują się gwałtownie z szeroko otwartymi ustami ze zdziwienia.
- Cześć. - Mówię i kurczę się, by ustąpić im miejsca.
- Hej. - Pierwszy zdolność mówienia odzyskuje Wrona.
- Czy... Czy my... Czy my wam w czymś nie przeszkodziliśmy? - W końcu odzywa się Kłos.
- Co? - Oboje z Wojtkiem patrzymy na nich nic nie rozumiejąc.
- Czy my nie przeszkodziliśmy? - Upewnia się Karol. - W czymś? - Podkreśla.
- Nieeeeee. - Zaprzeczamy.
- Bo wiecie, wiele rozumiemy, jedno słowo i nas nie ma. - Andrzej dalej idzie w zaparte.
- Nadal nie wiem, o co wam biega. - Kręcę głową.
- Ja zwariuję... - Karol przybija facepalma. - Włosy w nieładzie, Wojtka bluza i jeszcze pod kocem się kryjesz...
- Co? - Znów równocześnie z Wojtkiem reagujemy i zaczynamy się śmiać.
- Wam tylko jedno w głowie. - Nadal się uśmiecham.
- Deszcz nas złapał i tyle. - Wyjaśnia Wojciech.
- Mhm. To tak się to teraz nazywa. - Andrzej kiwa głową ze wymowną miną.

Wojciech

Spędzamy z Niną prawie każdą wolną chwilę. Dzięki temu też jestem pewien tego, co do niej czuję. Zakochanie przechodzi już na wyższy poziom. A najgorsze jest to, że wszystko może się skończyć zanim się obejrzę...
Przed treningiem odwożę dziewczynę do mieszkania. Zaprasza mnie na górę i po chwili wchodzimy do środka. Nina szybko zdejmuje buty i kurtkę, po czym idzie do pokoju po inne ubrania. W końcu mieliśmy razem jechać na halę.
- Ninka, chyba Aga zostawiła Ci jakąś wiadomość. - Spoglądam na kartkę przyczepioną do lustra w przedpokoju.
- Co jej się znowu dzieje? - Pyta mnie wychodząc z pomieszczenia.
- Uwaga, cytuję: „Siostro moja wyrodna! Informuję Cię, że nie mogę znaleźć swojego tabletu. Ostatnio Ty go używałaś. Radzę by się znalazł do czasu jak wrócę. A będę tak, pi razy drzwi, koło 13. Twoja jedyna siostra (tymczasowo bez drugiego mózgu) Agata”.
- Ja? - Nina wskazuje na siebie. - Jej tablet? Serio? Nie pamiętam.
- Dobra. Robimy poszukiwania. - Zrzucam z ramion kurtkę.
- Mógłbyś zacząć sam? Daj mi 3 minutki, przebiorę się tylko. - Prosi.
- Nie ma problemu. - Uśmiecham się.
Idę do jej królestwa. Za każdym razem nie mogę napatrzeć się na jej rysunki oprawione w szklane ramki. Podchodzę do szafki koło łóżka. Zaczynam przeglądać rzeczy ułożone na wierzchu. Jednak nie natrafiam tam na poszukiwany gadżet. Wysuwam pierwszą szufladę. Jest tam tylko parę drobiazgów. Druga również nie zawiera urządzenia. Zaglądam więc do trzeciej. Mieści się tam jedynie dość gruby zeszyt i długopis. Jednak wolę upewnić się, że przypadkiem tablet nie ukrył się pod spodem. Wyjmuję brulion, a ze środka wysuwa się jedna kartka. W oczy rzuca mi się nagłówek: „Chcę jeszcze...”. Nie zastanawiam się nawet, tylko wyjmuję telefon i robię zdjęcie zapisanego arkusza. Słyszę, że Nina wychodzi z łazienki. W okamgnieniu chowam jej własność do szuflady i dla zatarcia śladów przeskakuję na drugą stronę pokoju. Jednak sprawa tych kilku zdań nie daje mi spokoju. Czyżbym dostał szansę spełnienia kilku marzeń mojej ukochanej kobiety?
- Znalazłeś? - Z zadumy wyrywa mnie głos.
- Jeszcze nie. - Przeczę.
- To szukamy dalej.
Urządzenie znajdujemy po paru minutach. Okazuje się, że tablet był przykryty jakąś książką. Nina odkłada go w pokoju Agi, a ja wówczas słyszę dźwięk otrzymanej wiadomości.
Nadawca Agata. „Zadzwoń po treningu, ale jak będziesz sam. Mam nadzieję, że znalazłeś coś ciekawego”. Czy to znaczy, że ona wszystko zaplanowała?
Dużo wysiłku kosztuje mnie nie pokazanie po sobie żadnych emocji. Staram się zachowywać normalnie. Jak zwykle zapraszam Ninę na obiad, ale tym razem odmawia tłumacząc się tym, że powinna wrócić do domu i spędzić też trochę czasu z siostrą. Szanuję jej zdanie i odwożę pod blok. Choć czasem odnoszę wrażenie, że zachowuje lekki dystans, to jednak jestem pewien, że i ona coś więcej do mnie czuje.
Całujemy się na pożegnanie i odjeżdżam sprzed budynku dopiero, gdy ona znika za drzwiami. Parę minut później wchodzę do swojego mieszkania i automatycznie wybieram numer do Agaty.
- Znalazłeś coś ciekawego? - Pyta na wstępie.
- Jeżeli chodzi o twój tablet, to owszem. Znalazł się. - Odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. On wcale się nie zgubił. Sama go tam położyłam. Chciałam dać ci możliwość zajrzenia do jej pamiętnika... - Zawiesza głos.
- Ale to jej prywatna sprawa... - Mówię.
- Taki duży, a taki niekumaty. - Słyszę głośne westchnienie. - Ostatnio rozmawiałam z Niną. Tak wiesz, o życiu, tobie itd., itp. Powiedziała, że ma kilka marzeń i powoli zaczynają się spełniać. Przypadkiem trafiłam też na tę kartkę. Masz ją? Albo chociaż kopię?
- Tak. Zrobiłem zdjęcie, bo nagłówek mnie zaintrygował. - Wyznaję.
- No, to już wiesz, co możesz zrobić by ją uszczęśliwić. - Po tych słowach słyszę charakterystyczne pikanie. Rozłączyła się.
Popołudniowy trening mija bardzo szybko. Koledzy jak zwykle dowcipkują. Oczywiście nie obeszłoby się również bez tematu, według nich, pary roku, czyli Niny i mnie. Dziś jednak nie odpowiadam na ich zaczepki. Chcę jak najszybciej znaleźć się w domu i na spokojnie przeczytać tę listę. Żegnam się z chłopakami i biegnę do auta.
W domu przygotowuję sobie posiłek i po zjedzeniu siadam z laptopem na kolanach. Przerzucam zdjęcie na dysk komputera. Potem zaczynam dokładnie studiować zapisane linijki.
„Wrzesień 201. r. To tak... Dziś dowiedziałam się, że mam nawrót choroby. Zostało mi już niewiele czasu, a ja nadal mam marzenia... Marzenia, które zapewne się nie spełnią. Ale cóż...”. Przerywam czytanie czując pieczenie pod powiekami. Ona była od razu pogodzona z losem. Wracam do wypunktowanej listy.
1. Chciałabym się na poważnie zakochać.” Zaczyna się ciekawie. Jednak dostrzegam dopisek drobnym druczkiem. „Pierwsze marzenie na liście się spełniło. Czyżby to oznaczało, że może i następne będą miały szczęśliwy finał?” Mętlik w mojej głowie narasta.
- Wojciech! - Słyszę krzyk z przedpokoju.
Kładę laptop na stole i biegnę do miejsca skąd pochodzi głos. Wcale nie dziwi mnie widok Andrzeja i Karola zdejmujących buty.
- Nie wiem czy wiesz, ale drzwi się zamyka. A jak się nie zamyka, to się pilnuje, żeby cię nikt nie okradł, ewentualnie nie wbił do ciebie na krzywy ryj. - Potok słów wydostaje się z ust Wrony.
- Ej, ale ja nie mam krzywej twarzy. - Kłos z przerażeniem w oczach spogląda w lustro.
- Tak się tylko mówi, deklu. - Brodaty środkowy przewraca oczyma.
- A idź. - Drugi z gości zakłada ręce na klatce piersiowej.
- Dobra, Karol, rób co chcesz. - Endrju bezradnie opuszcza ramiona. - Wojtek, co się dzieje? Od rana jesteś jakiś nieswój... Pokłóciłeś się z Niną, czy co? - Kieruje słowa do mnie.
- Nie, nic się nie stało. - Próbuję wesoło mówić. - Chodźcie dalej. Nie będziemy przecież stać przed drzwiami.
Razem z Wronką ruszamy do salonu, a Karol stoi jak stał.
- Ty, Kłos. Coś ty, Królowa Angielska? Mamy po ciebie specjalne zaproszenie wysłać? Rusz swoje zacne cztery litery... I nie chodzi tu o nogi, ani ręce... - Niecierpliwi się Andrzej.
- Nie o nogi... Nie o ręce... - Karollo drapie się po głowie. - To mam ruszyć uszami czy oczami?
- Dziś to nawet ruszenie mózgiem ci nie wychodzi... - Kwituję.
- No dajesz. Noga, pupa, twarz... Noga, pupa twarz... I suniesz przed siebie. - Wroniasty zaczyna się nabijać przywołując tekst kabaretowy.
Po chwili siadamy już w salonie. Jednak przedtem zapomniałem zamknąć laptop i na ekranie nadal widnieje zdjęcie kartki. Staram się szybko wziąć urządzenie, lecz fragment tekstu zauważa Karol.
- Stary, co to jest? - Dziwi się.
- Eee. Nic. Takie tam. Czytam sobie. - Wychodzę z pokoju pod pretekstem przyniesienia przekąsek i napojów.
Jednak po chwili muszę wrócić. Wiem, że oni nie dadzą spokoju. I nie mylę się. Przyjaciele wyrzucają z siebie pytania szybciej niż karabin maszynowy.
- Co jest grane?
- Czego nam nie mówisz?
- Nie ufasz nam?
- Wiesz, że jeśli masz jakiś problem, to możesz się do nas zwrócić, nie?
Przegadują jeden drugiego. Nawet nie pozwalają mi dojść do słowa.
- Nina ma nowotwór. - Mówię w końcu, a oni milkną jak zaczarowani.
- Co ty powiedziałeś? - Odzywa się Kłos po paru chwilach ciszy.
- Spędzam z nią tyle czasu, bo ją kocham. A ona ma raka. Zakochałem się bez pamięci, choć wiem, że potem będę cierpieć... Ale ona już się pogodziła z chorobą... - Chyba nadszedł czas, żeby choć im wyznać tajemnicę, którą od dawna znaliśmy tylko my.
- Ale to da się wyleczyć, prawda? Przecież są te różne chemioterapie, czy jak to się tam zwie... - Andrzej jest autentycznie przerażony.
- Jak dawno to wiecie i dlaczego dopiero teraz mówisz? - Karol wybiera bardzo łagodny ton.
Nie wyglądają na złych. Są zaskoczeni. Obaj mówią spokojnie. Zastanawiają się nad każdym zdaniem. Widać, że ta wiadomość ich poruszyła.
- Niestety. To już nawrót. Z przerzutami. Zajęta jest większa część organów... - Potem wyjaśniam im całą sytuację i wszystko, co wiem.
Nie obchodzi się również bez opowiedzenia historii, jak, kiedy i gdzie się poznaliśmy. Obaj uważnie słuchają, chłonąc każde słowo. Wychodzą po cichu. Bez zbędnych komentarzy. Bez głupich haseł. Nie próbują mnie pocieszać zdawkowym: „Będzie dobrze”.
- Stary, możesz... Oboje możecie na nas liczyć. - To ostatnie zdanie, jakie od nich słyszę zanim zamykają się za nimi drzwi.

~*~

Dziś zrobiło się trochę bardziej melancholijnie, ale z racji na tematykę i główny wątek tak ma być.
Tym razem postanowiłam dodać trochę perspektywy Wojtka. Powiedzcie, co o tym sądzicie, bo nie wiem, czy w następnych też trochę tego wprowadzić. 

7 komentarzy:

  1. Świetny :)
    Ciekawe, jak Wojtek będzie mógł uszczęśliwić Ninę w jej ostatnich miesiącach. Myślę, że to mu się uda. :)
    Pozdrawiam i czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna taka perspektywa Wojtka. Jak najbardziej w następnych rozdziałach, również możesz ją wprowadzić. :D
    Dobrze, że Włodi wygadał się Karolowi i Andrzejowi. Dzięki temu, będzie wiedział, że zawsze może na nich liczyć. Mam nadzieję, że wszystkie te marzenia Niny spełnią się,w dużej mierze, dzięki Włodarczykowi.
    Pozdrawiam, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że Wojtek poświęca Ninie tyle czasu. Widać, że nie jest Mu obojętna.
    Ależ ta Agata przebiegła...no ale wszystko z miłości do siostry ^^
    Dobrze, że Wojtek powiedział o wszystkim chłopakom, będą mieli oboje z Niną wsparcie. ;) Tacy przyjaciele są niezastąpieni. A "słowne sprzeczki" środkowych po prostu mnie rozwalają xD <3
    pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie :) Zapraszam do mnie: http://niemadrugiejokazji.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahahhahahahahhahahahaha duszę się xD ,,Nie przeszkodziliśmy w CZYMŚ?" xDD
    hahahhaha <3
    boskie :D a Wojtuś naprawdę spoko, aż rzygam tęczą :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Endrju mnie rozwalił swoim: "- No dajesz. Noga, pupa, twarz... Noga, pupa twarz... I suniesz przed siebie. " ;))
    A potem Wojtek powiedział im o chorobie Niny i nastrój szlag trafił. No bo widać, jak bardzo go to wszystko przytłacza. On sam wie, że będzie cierpiał, kiedy Nina umrze, ale nie potrafi jej opuścić. Miłość to dziwna rzecz. Daje szczęście i cierpienie w tym samym czasie.
    Chciałabym, żeby dla Ninki było jeszcze jakieś wyjście, żeby nie musiała się żegnać ze światem. Zwłaszcza teraz, gdy ma przy sobie Wojtka.
    Całuję! ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mnie zaciekawiło Twoje opowiadanie. Szczerze mówiąc strasznie mnie wzruszyła końcówka tego rozdziału. Jest mi przykro, że Nina musi tak cierpieć i przy tym Wojtek. A to co czeka Wojtka... A może jednak Nina wyzdrowieje? W końcu najważniejsze to mieć zawsze nadzieję. Fajnie, że Włodi cały czas przy niej to jest jej na pewno potrzebne. W końcu chyba również się zakochała w Wojtku.
    Karol i Andrzej mnie powalają w tym opowiadaniu! Ich teksty są wręcz fenomenalne!
    Czekam na kolejny rozdział !
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń