- Czy możesz przekazać temu
bałwanowi, że z nim nie rozmawiam? - Siostra wkłada ręce do
kieszeni.
- Obawiam się, że sam to
słyszał. - Odpowiadam jej. - W przeciwieństwie do ciebie, Daniel
jest dorosły.
- Dzięki, Nina. - Chłopak kiwa
głową.
- Robisz mu wielką awanturę o
nic. Każdemu zdarzy się spóźnić. A to zaledwie 5 minut. -
Próbuję jakoś bronić kolegę siostry.
- To AŻ 5 minut! - Denerwuje się
Agata.
Całą trójką stoimy przed
Energią. Przyglądam się młodym i zastanawiam się, jak długo
będą udawać, że są jedynie kumplami ze studiów. Obejmujące
mnie ręce w pasie wyrywają mnie jednak z zadumy.
- Cześć, piękna. - Słyszę i
jednocześnie się rumienię.
- Hej. - Odpowiadam.
- A tym co? - Pyta Wojciech,
wskazując na moją siostrę i jej kolegę. - Kłótnia małżeńska?
- Na to wygląda. - Wzruszam
ramionami. - Ale już ich trochę znasz. Za chwilę się pogodzą.
Włodarczyk komentuje to jedynie
uśmiechem. Łapie mnie za rękę i splata nasze dłonie. Od czasu
pierwszego październikowego meczu, spotykamy się w każdy możliwy
dzień. Ale nadal nie odważyłam się przyznać Wojtkowi, że nie
może się do mnie przywiązywać. Co dzień obiecuję sobie, że w
końcu wszystko mu wyjawię, lecz nie mam odwagi. Boję się, że go
zranię. Jak w antycznej tragedii. Żadne wyjście nie przyniesie
szczęśliwego rozwiązania.
- Wojtuś, a może byś już tak
szedł na halę trenować, a nie obijasz się. - Tuż przed wejściem
spotykamy się z Andrzejem.
- Mógłbym ci powiedzieć to
samo. - Przyjmujący otwiera drzwi i wpuszcza mnie przodem.
- Ależ Wojciechu. Nie możesz mi
powiedzieć tego samego. - Wrona usiłuje zachować poważny ton.
- Dlaczego?
- Bo mam na imię Andrzej. -
Szczerzy się i odchodzi w stronę szatni.
- Ty też powinieneś iść. -
Mówię do Wojtka, który nadal stoi w miejscu i przygląda mi się
bez słowa.
- Ale będziesz cały czas na
trybunach? - Spogląda z nadzieją.
- Oczywiście. - Kiwam głową.
- Cieszę się. - Puszcza moją
rękę.
- Wojtek...
- Tak? - Odwraca się.
- Trzymam kciuki za wygraną.
Gdy tylko przyjmujący znika za
drzwiami, widzę moją siostrę i Daniela, którzy zmierzają w moim
kierunku. Pogodzeni. Wspólnie idziemy zająć swoje miejsca. Młodzi
znów się przekomarzają, co z mojej perspektywy wygląda zabawnie.
Siadamy w oczekiwaniu na rozgrywkę. W międzyczasie Daniel wyjaśnia
mi jeszcze parę zasad i przepisów, których do tej pory nie
potrafiłam zrozumieć. A może po prostu nie chciałam... Dzięki jego tłumaczeniom w miarę ogarniam, co się
dzieje na boisku i dlaczego akurat tak, a nie inaczej.
- Nina! - Siostra macha mi dłonią
bezpośrednio przed twarzą.
- Tak? - Wracam na ziemię z
dalekiej podróży.
- Wydaje mi się, że Wojtek coś
od ciebie chce. - Wskazuje ręką na siatkarza.
Wstaję i podchodzę ku
barierkom.
- Co się stało? - Pytam go.
- Bo nie daje mi spokoju jedna
sprawa. - Wzdycha w końcu.
- Mów. - Z racji na to, że
stoję wyżej, mam okazję spojrzeć mu prosto w oczy z jego
wysokości.
- Ninka, bo ja się chyba
zakochałem...
- To dobrze. Cieszy mnie ten
fakt. - Czuję delikatne ukłucie w sercu i jednocześnie zastanawiam
się kiedy ją poznał, przecież zdecydowaną większość czasu
spędza ze mną. - Kim jest ta twoja wybranka?
- Ej... - Przekrzywia głowę. -
Nie domyślasz się?
- Nie. - Przyznaję szczerze.
- W tobie się zakochałem. -
Mówi i odchodzi w stronę boiska.
Jestem w szoku. Tym wyznaniem
sprawił, że mam jeszcze większy mętlik w głowie. Lubię go i to
bardzo. Do tej pory z nikim się tak dobrze nie dogadywałam.
Powinnam się cieszyć, lecz nie potrafię. Przecież powoli tracę
siły. Żyję z dnia na dzień myślą, że mogę się już nie
obudzić. Nie mogę go zranić. Wolno wracam na miejsce. Wiele do
mnie nie dociera. Cały czas toczę wewnętrzny bój. Pod koniec
meczu jestem już zdecydowana, że muszę Wojtkowi powiedzieć całą
prawdę. Zbyt długo z tym zwlekałam.
Agata poszła z Danielem na
pizzę, a ja czekam przed halą na Włodarczyka. Większość drużyny
już zmierza na parking, a jego jak nie było tak nie ma. Wychodzi
jako ostatni. Z opuszczoną głową powoli robi krok za krokiem.
Podchodzę cicho i zatrzymuję się przed nim.
- Chyba musimy porozmawiać... -
Pada jednocześnie z jego i moich ust.
Delikatnie chwyta moją dłoń i
razem idziemy do jego samochodu.
- Myślałem, że uciekłaś. -
Stwierdza siadając za kierownicą.
W odpowiedzi lekko unoszę
kąciki ust do góry. Jest skupiony na jeździe, więc żadne z nas
nie odzywa się przez resztę drogi. W końcu parkuje przed swoim
blokiem. Pokonujemy odległość do mieszkania przyjmującego bardzo
szybko.
- Herbata z sokiem malinowym? -
Pyta.
- Nie, dziękuję. - Kręcę
głową.
Nie zdejmuję butów. Zrzucam
jedynie kurtkę, ale i tak trzymam ją w dłoniach.
- Dlaczego nie wchodzisz dalej? -
Dziwi się wracając do salonu. - Coś się stało. - Siada na skraju
sofy.
- Wojtek... Bo ja mam ci coś
ważnego do powiedzenia. - Podchodzę jedynie krok do przodu. -
Bardzo cię lubię... I dlatego nie mogę pozwolić, żebym była
przyczyną twojego cierpienia... - Cały czas uporczywie wpatruję
się w podłogę. - Ja... Mój... Mam nawrót choroby. Z przerzutami.
- Wojciech gwałtownie się podnosi. - Powinnam od razu ci
powiedzieć. Przepraszam. - Czuję jak po policzku spływają mi łzy.
Ocieram je wierzchem dłoni i
wybiegam z mieszkania. W drodze zarzucam kurtkę na ramiona. Słyszę
za sobą kroki.
- Nina! - Krzyczy. - Nina!!
Nie reaguję i biegnąc
zaułkami, trafiam na przystanek autobusowy. Słone krople nadal
zostawiają ślady na twarzy. Docieram do domu i zamykam drzwi na
klucz. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że dałam Włodarczykowi
nadzieje. Przecież nie miałam prawa tego robić!
Zrzucam z siebie ubrania i idę
pod prysznic. Ciepła woda nie przynosi jednak ukojenia. Po chwili
słyszę jak ktoś dobija się do drzwi.
- Nina, otwórz! Wiem, że tam
jesteś! - Głos przyjmującego jest donośny, lecz ja nie reaguję.
Bardzo cicho przechodzę do
swojego pokoju i kładę się. Nie zwracam uwagi na kolejne
nawoływania spoza mieszkania. Liczę do stu i nie słyszę nic. To
znaczy, że już poszedł. Kilkanaście minut później słyszę
otwieranie drzwi.
- Nina? - Agata zagląda do mnie.
- Wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku! -
Wybucham jeszcze donośniejszym płaczem i wówczas dostrzegam
stojącego w drzwiach siatkarza.
- Przepraszam, ale musiałam go
wpuścić. Wyjaśnijcie sobie wszystko na spokojnie. - Aga wychodzi i
gestem zaprasza Wojtka do środka.
Siada obok mnie i mocno
przytula. Kołysze mną bez słowa do czasu, aż się uspokajam.
- Długo o tym wiesz? - Odzywa
się w końcu, odsuwając się tak, by widzieć moją twarz.
- Pamiętasz nasze spotkanie we
wrześniu? - Kiwa głową, więc kontynuuję. - Właśnie tego dnia
się dowiedziałam. Leczenie nie przedłuży mi życia. To jest
najprawdopodobniej mój ostatni listopad...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi
wcześniej? - Spogląda na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie sądziłam, że tak się to
wszystko potoczy. - Przyznaję zgodnie z prawdą. - Nigdy nie
przypuszczałabym, że możesz coś do mnie czuć...
- Nina, a może to wszystko jest
pomyłką? Może pomylili twoje wyniki? Może wcale nie jest tak źle
i leczenie pomoże? - Przygarnia mnie ramieniem.
- Dwa lata temu ledwo się
wykaraskałam. Chemia cudem pomogła, choć lekarze w pewnym momencie
dawali mi niewiele szans na przeżycie. Teraz wróciło, ze zdwojoną
siłą. - Powoli brakuje mi powietrza. Oddycham ciężko.
- I co my teraz zrobimy? - W jego
głosie wyraźnie słychać żal.
- Najlepiej będzie jak stąd
wyjadę. Nie będziemy się spotykać, to o mnie zapomnisz. -
Proponuję z bólem serca.
-
Chyba sobie żartujesz? - Gwałtownie wstaje. - Nina. Proszę. Pozwól
mi się tobą nacieszyć. - Klęka przede mną i chwyta moje dłonie.
- Musimy to zakończyć teraz,
żebyś potem nie cierpiał. - Mówię kierując wzrok w górę.
- Ale ja cię nie zostawię!
Rozumiesz?! - Chwyta moją twarz w dłonie. - Jesteś dla mnie zbyt
ważna... - Nie kończy, tylko składa na moich ustach pocałunek.
- Nie lituj się nade mną. -
Szlocham odrywając się od niego. - Umówmy się, że jak wyjdziesz
z tego mieszkania, zapomnisz o moim istnieniu. Tak będzie najlepiej.
- Podchodzę do okna, tak by nie patrzeć na niego.
- Nina... - Idzie za mną i
obejmuje w pasie. - Nie. Nie zrobię tego.
- Wyjdź. - Odpycham go. - Wyjdź!
- Siłą odprowadzam go za drzwi i znów zaczynam płakać.
Następnego dnia zrywam się
bardzo wcześnie. Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy. Kreślę kilka
słów do siostry i biegnę na przystanek. Mam za 5 minut autobus do
Łodzi. To chyba jedyne wyjście. Pobędę u brata, aż sprawa
ucichnie.
Szymon odbiera mnie z
przystanku. Tłumaczę mu dlaczego tak postąpiłam. Mówi, że to
głupie podejście i nie powinnam tak wiecznie uciekać. Zaznacza
też, że z drugiej strony mnie rozumie. Tuż po dziewiątej dzwoni
mój telefon. Wyświetlające się imię powoduje, iż moje serce
przyspiesza. Nie odbieram. Wyciszam dźwięk i włączam telewizor.
Przełączam kanały w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego programu. W
końcu trafiam na powtórkę wczorajszego meczu. Obserwuję
przyjmującego i choć sama chciałam, by o mnie zapomniał, zdaję
sobie sprawę, że bardzo mi go brakuje. Zwykle od rana ze sobą
pisaliśmy. Zdążyłam już się do tego przyzwyczaić.
Wyłączam odbiornik i idę do
kuchni pomyśleć nad obiadem. Nie kombinuję dużo i postanawiam
zrobić prosty gulasz. Gdy danie jest już gotowe, postanawiam
zerknąć na komórkę. Kilkanaście nieodebranych połączeń i
wiadomości od Wojtka.
Następne dni są takie same:
szare, smutne i pełne tęsknoty. Ciężko mi samej zaakceptować to,
co zaproponowałam. Ale nie robi mi już różnicy, czy jestem
wesoła, czy smutna. Ważne żeby Wojciech zapomniał. We wtorkowe
popołudnie Szymon wraca do domu z kimś. Okazuje się, że gościem
jest Agata.
- Nina... - Zaczyna, gdy tylko
siada w salonie. - Z niego powoli robi się cień człowieka... Wróć
do Bełchatowa.
- Przysłał cię tu? - Pytam.
- Nie. - Zaprzecza. - Spotkałam
go wczoraj w parku. Siedział na ławce wpatrzony w jeden punkt. W
tym czasie powinien być na treningu, ale odpuścił sobie.
Stwierdził, że i tak to nie ma wszystko sensu i odszedł w bliżej
nieokreślonym kierunku.
- Jeśli będziemy się spotykać,
to potem może cierpieć jeszcze bardziej... - Próbuję jakoś
tłumaczyć.
- Nie chcę się wtrącać, ale
Aga ma rację. - Zza drzwi wyłania się Szymon. - Skoro nadal
usiłuje się z tobą kontaktować i odpuszcza sobie siatkówkę, to
może znaczyć tylko jedno.
- Co? - Dziwimy się obie.
- Powiedziałaś, że nie chcesz
litości. - Kiwam mu głową na te słowa. - Ale nie wzięłaś pod
uwagę jednego... Miłości.
Kolejny ranek poświęcam na
powrót do Bełchatowa. Jedziemy z Agatą do domu. Nie wiem, co z
tego wszystkiego wyjdzie, ale nie chcę widzieć załamanego
Włodarczyka. Cały dzień nie opuszczam domu. Wychodzę dopiero na
mecz. Od początku sezonu nie opuściliśmy ani jednego spotkania.
- Wiesz, co masz zrobić? - Pyta
Aga tuż przed wejściem na halę.
- Tak. - Wzdycham.
- Masz mu się pokazać jeszcze
przed meczem. Rozmawiałam z nim po południu i mówił, że będzie.
W końcu musi. - Siostra przytula mnie. - Będzie dobrze, tylko nie
zdezerteruj. - Bierze Daniela za rękę i wchodzą razem do budynku.
Zostaję na zewnątrz. Zdążyłam
już poznać niektóre przyzwyczajenia przyjmującego, dlatego czekam
na niego przed wejściem tuż koło szatni. Stoję jak najbliżej
ściany i to tak, by nie rzucać się w oczy.
- Cześć Nina. Dawno cię nie
widziałem. - Andrzej zatrzymuje się obok.
- Tak wyszło. - Wzruszam
ramionami.
- Czekasz na Wojtka?
- Mhm.
- Jak zwykle zbiera się z auta
godzinę. Dziś razem przyjechaliśmy, więc powinien tu być lada
moment. - Chwyta za klamkę, jednak wraca. - Ja nie wiem, co mu się
ostatnio dzieje, ale pogadaj z nim. Ani ja, ani Karol nie możemy do
niego trafić. Coś go gryzie i nie chce nam powiedzieć. Może tobie
się uda. - Cichnie słysząc kroki. - To ja lecę. - Wchodzi do
budynku.
Włodarczyk przestępuje z nogi
na nogę bardzo opieszale. Wpatruje się w czubki swoich butów i
nawet nie raczy rozejrzeć się dookoła. Chrząkam czym przykuwam
jego uwagę. Podnosi głowę do góry i szeroko otwiera oczy.
Przyspiesza kroku, rzuca torbę obok ściany i z całej siły mnie
przytula.
- Tak bardzo tęskniłem. -
Szepcze, po czym jego usta odnajdują moje.
Chwyta mnie w talii i unosi nad
ziemię, co jak sądzę jest przyczyną gwizdów, które docierają
do naszych uszu. Chwilkę później czuję, że moje stopy mają już
kontakt z podłożem.
- Wojtuś, mordo ty nasza,
dlaczego nie chwaliłeś się, że masz dziewczynę? - Odzywa się
Michał Winiarski.
- Może dlatego, że nie jestem
jego dziewczyną. Znaczy się chyba... - Usiłuję się tłumaczyć.
- Dobra, dobra. Tylko winny się
tłumaczy. - Michał puszcza do nas oko. - A teraz droga młodzieży,
na halę i to biegusiem.
Przepuszczamy resztę przodem.
- Nina, proszę nie uciekaj
więcej. - Wojtek jeszcze raz mnie przytula.
- Na razie nigdzie się nie
wybieram. - Składam na jego policzku pocałunek. - Dajcie z siebie
wszystko.
Zmierzam na trybuny ku siostrze
i Danielowi. Siedzą uśmiechnięci i bardzo zadowoleni ze swojej
wzajemnej obecności. Nie mówię im nic, choć widzę ich pytające
spojrzenia. Podnoszę jedynie kciuk do góry. To wystarcza.
Oglądamy mecz w dobrych
humorach, a wygrana bełchatowskiej drużyny potęguje uśmiechy na
naszych twarzach. Po spotkaniu czekamy przed budynkiem, choć na
uboczu, na Włodarczyka. Niespodziewanie jednak, zamiast samego
przyjmującego pojawia się tam cała drużyna.
- Sprawa wygląda tak... - Przed
grupę wysuwa się Andrzej.
- Endrju, nie nauczyli cię, że
dzieci i ryby głosu nie mają? - Z samego końca słuchać głos
Winiarskiego, który przepycha się między kolegami. - Daj
powiedzieć starszym. - Poprawia kurtkę będąc już o krok przed
resztą.
- Się stary znalazł. - Kpi
Karol. - Normalnie dinozaur.
- Te, Kłos, buzia na kłódkę,
bo nie pozwolę ci ze sobą zrobić selfi i nie będziesz miał czego
na fejsa wrzucać. - Michał odwraca się w jego stronę.
- Jak wy przedłużacie. -
Wywraca oczyma Wojtek. - Prosto z mostu. Chodźcie z nami na miasto.
- Uśmiecha się w naszą stronę.
- No nie! Włodarczyk! Ja tu taką
przemowę miałem, tyle argumentów chciałem przedstawić, a ty mi
wyjeżdżasz prosto z mostu. - Winiarski udaje, że się obraża.
- Dobra, przedszkolaki. Cicho. -
Odzywa się Wlazły. - Jakby nie było w sobotę są andrzejki, nie?
Andrzeja mamy w składzie, więc mamy okazję dziś pójść na jakąś
pizzę czy coś. - W tym momencie puszcza oko. - No wiecie,
przyjaciele naszych przyjaciół, są naszymi przyjaciółmi.
Przystajemy na propozycję. Całą
grupą idziemy do pobliskiego lokalu. Oczywiście mamy wtedy okazję
zapoznać całą drużynę. Nie pamiętam, kiedy tak dobrze się
bawiłam.
~*~
Witam w nowym roku.
Czy tylko mnie nie chce się wracać do rzeczywistości po tak długim wolnym?
Chociaż... Chociaż chyba brakuje mi poranków z kawą... Co nie, Staruchu? Ale od poniedziałku się zacznie ^^
Chociaż... Chociaż chyba brakuje mi poranków z kawą... Co nie, Staruchu? Ale od poniedziałku się zacznie ^^
Macie jakieś postanowienie noworoczne? Pochwalcie się :)
Jednym z moich jest wyzwanie: 52 książki i muszę przyznać, że idzie w dobrym kierunku - 2 już odhaczone :) Dotrwam?
Pozdrawiam Was gorąco i życzę by w tym nowym roku nie zabrakło Wam cierpliwości w realizacji zamierzonych celów :)
Pozdrawiam Was gorąco i życzę by w tym nowym roku nie zabrakło Wam cierpliwości w realizacji zamierzonych celów :)
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńDobrze że, Nina w jednak wróciła do Bełchatowa, do Wojusia <3 Ale z nich słodka para ooooo.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w przeczytaniu jeszcze 50 książek ;)
Cudo! *o*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga! Nie mogę sobie wyobrazić, że Nina umrze. Może jednak naprawdę leczenie pomoże i ona wyjdzie z tego. Mam nadzieję, a ona przecież umiera ostatnia.
Bardzo dobrze, że wróciła do Wojtka i teraz mogą tworzyć taką słodziutką parę. Mówiłam ci już, że kocham Włodarczyka? On jest taki idealny. ^^
Jeszcze 50, dasz radę. ;)
Pozdrawiam! ;*
Przez przypadek trafiłam na twoje opowiadanie i nie powiem zainteresowało mnie bardzo. Super się czyta, pisz dalej bo nie mogę się doczekać następnych. W tak zwanym międzyczasie zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń*.* Kocham to opowiadanie...
OdpowiedzUsuńMam cichą nadzieję, że zdarzy się cud i Nina wyzdrowieje...może sama się oszukuję, ale bardzo bym tego chciała...
Super, że ma wsparcie w rodzeństwie i mają na Nią taki wpływ. Wojtek się załamał, ale chyba już wszystko mają wytłumaczone hmm...
Nina zraniłaby Wojtka, gdyby nie wróciła do Niego, będą walczyć razem. Miłość nie wybiera ani osoby, ani czasu...
Jak ja kocham te przekomarzania chłopaków ^^ No i poszli zabalować xD
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*
aż serce rośnie... Tobie brakuje poranków z kawą? <3 mnie również, także trzeba nadrabiać :D
OdpowiedzUsuńa co do rozdziałów... Głupio mi komentować każdy, bo powtarzałabym się tylko.
Uwielbiam Twój styl, kocham tę historię, a szczęście bohaterów, to miód na moje serce^^
Cudeńko ^^
PS.: Kto tu jest stary, ten jest :P xD