sobota, 3 stycznia 2015

Część III - LISTOPAD

- Czy możesz przekazać temu bałwanowi, że z nim nie rozmawiam? - Siostra wkłada ręce do kieszeni.
- Obawiam się, że sam to słyszał. - Odpowiadam jej. - W przeciwieństwie do ciebie, Daniel jest dorosły.
- Dzięki, Nina. - Chłopak kiwa głową.
- Robisz mu wielką awanturę o nic. Każdemu zdarzy się spóźnić. A to zaledwie 5 minut. - Próbuję jakoś bronić kolegę siostry.
- To AŻ 5 minut! - Denerwuje się Agata.
Całą trójką stoimy przed Energią. Przyglądam się młodym i zastanawiam się, jak długo będą udawać, że są jedynie kumplami ze studiów. Obejmujące mnie ręce w pasie wyrywają mnie jednak z zadumy.
- Cześć, piękna. - Słyszę i jednocześnie się rumienię.
- Hej. - Odpowiadam.
- A tym co? - Pyta Wojciech, wskazując na moją siostrę i jej kolegę. - Kłótnia małżeńska?
- Na to wygląda. - Wzruszam ramionami. - Ale już ich trochę znasz. Za chwilę się pogodzą.
Włodarczyk komentuje to jedynie uśmiechem. Łapie mnie za rękę i splata nasze dłonie. Od czasu pierwszego październikowego meczu, spotykamy się w każdy możliwy dzień. Ale nadal nie odważyłam się przyznać Wojtkowi, że nie może się do mnie przywiązywać. Co dzień obiecuję sobie, że w końcu wszystko mu wyjawię, lecz nie mam odwagi. Boję się, że go zranię. Jak w antycznej tragedii. Żadne wyjście nie przyniesie szczęśliwego rozwiązania.
- Wojtuś, a może byś już tak szedł na halę trenować, a nie obijasz się. - Tuż przed wejściem spotykamy się z Andrzejem.
- Mógłbym ci powiedzieć to samo. - Przyjmujący otwiera drzwi i wpuszcza mnie przodem.
- Ależ Wojciechu. Nie możesz mi powiedzieć tego samego. - Wrona usiłuje zachować poważny ton.
- Dlaczego?
- Bo mam na imię Andrzej. - Szczerzy się i odchodzi w stronę szatni.
- Ty też powinieneś iść. - Mówię do Wojtka, który nadal stoi w miejscu i przygląda mi się bez słowa.
- Ale będziesz cały czas na trybunach? - Spogląda z nadzieją.
- Oczywiście. - Kiwam głową.
- Cieszę się. - Puszcza moją rękę.
- Wojtek...
- Tak? - Odwraca się.
- Trzymam kciuki za wygraną.
Gdy tylko przyjmujący znika za drzwiami, widzę moją siostrę i Daniela, którzy zmierzają w moim kierunku. Pogodzeni. Wspólnie idziemy zająć swoje miejsca. Młodzi znów się przekomarzają, co z mojej perspektywy wygląda zabawnie. Siadamy w oczekiwaniu na rozgrywkę. W międzyczasie Daniel wyjaśnia mi jeszcze parę zasad i przepisów, których do tej pory nie potrafiłam zrozumieć. A może po prostu nie chciałam... Dzięki jego tłumaczeniom w miarę ogarniam, co się dzieje na boisku i dlaczego akurat tak, a nie inaczej.
- Nina! - Siostra macha mi dłonią bezpośrednio przed twarzą.
- Tak? - Wracam na ziemię z dalekiej podróży.
- Wydaje mi się, że Wojtek coś od ciebie chce. - Wskazuje ręką na siatkarza.
Wstaję i podchodzę ku barierkom.
- Co się stało? - Pytam go.
- Bo nie daje mi spokoju jedna sprawa. - Wzdycha w końcu.
- Mów. - Z racji na to, że stoję wyżej, mam okazję spojrzeć mu prosto w oczy z jego wysokości.
- Ninka, bo ja się chyba zakochałem...
- To dobrze. Cieszy mnie ten fakt. - Czuję delikatne ukłucie w sercu i jednocześnie zastanawiam się kiedy ją poznał, przecież zdecydowaną większość czasu spędza ze mną. - Kim jest ta twoja wybranka?
- Ej... - Przekrzywia głowę. - Nie domyślasz się?
- Nie. - Przyznaję szczerze.
- W tobie się zakochałem. - Mówi i odchodzi w stronę boiska.
Jestem w szoku. Tym wyznaniem sprawił, że mam jeszcze większy mętlik w głowie. Lubię go i to bardzo. Do tej pory z nikim się tak dobrze nie dogadywałam. Powinnam się cieszyć, lecz nie potrafię. Przecież powoli tracę siły. Żyję z dnia na dzień myślą, że mogę się już nie obudzić. Nie mogę go zranić. Wolno wracam na miejsce. Wiele do mnie nie dociera. Cały czas toczę wewnętrzny bój. Pod koniec meczu jestem już zdecydowana, że muszę Wojtkowi powiedzieć całą prawdę. Zbyt długo z tym zwlekałam.
Agata poszła z Danielem na pizzę, a ja czekam przed halą na Włodarczyka. Większość drużyny już zmierza na parking, a jego jak nie było tak nie ma. Wychodzi jako ostatni. Z opuszczoną głową powoli robi krok za krokiem. Podchodzę cicho i zatrzymuję się przed nim.
- Chyba musimy porozmawiać... - Pada jednocześnie z jego i moich ust.
Delikatnie chwyta moją dłoń i razem idziemy do jego samochodu.
- Myślałem, że uciekłaś. - Stwierdza siadając za kierownicą.
W odpowiedzi lekko unoszę kąciki ust do góry. Jest skupiony na jeździe, więc żadne z nas nie odzywa się przez resztę drogi. W końcu parkuje przed swoim blokiem. Pokonujemy odległość do mieszkania przyjmującego bardzo szybko.
- Herbata z sokiem malinowym? - Pyta.
- Nie, dziękuję. - Kręcę głową.
Nie zdejmuję butów. Zrzucam jedynie kurtkę, ale i tak trzymam ją w dłoniach.
- Dlaczego nie wchodzisz dalej? - Dziwi się wracając do salonu. - Coś się stało. - Siada na skraju sofy.
- Wojtek... Bo ja mam ci coś ważnego do powiedzenia. - Podchodzę jedynie krok do przodu. - Bardzo cię lubię... I dlatego nie mogę pozwolić, żebym była przyczyną twojego cierpienia... - Cały czas uporczywie wpatruję się w podłogę. - Ja... Mój... Mam nawrót choroby. Z przerzutami. - Wojciech gwałtownie się podnosi. - Powinnam od razu ci powiedzieć. Przepraszam. - Czuję jak po policzku spływają mi łzy.
Ocieram je wierzchem dłoni i wybiegam z mieszkania. W drodze zarzucam kurtkę na ramiona. Słyszę za sobą kroki.
- Nina! - Krzyczy. - Nina!!
Nie reaguję i biegnąc zaułkami, trafiam na przystanek autobusowy. Słone krople nadal zostawiają ślady na twarzy. Docieram do domu i zamykam drzwi na klucz. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że dałam Włodarczykowi nadzieje. Przecież nie miałam prawa tego robić!
Zrzucam z siebie ubrania i idę pod prysznic. Ciepła woda nie przynosi jednak ukojenia. Po chwili słyszę jak ktoś dobija się do drzwi.
- Nina, otwórz! Wiem, że tam jesteś! - Głos przyjmującego jest donośny, lecz ja nie reaguję.
Bardzo cicho przechodzę do swojego pokoju i kładę się. Nie zwracam uwagi na kolejne nawoływania spoza mieszkania. Liczę do stu i nie słyszę nic. To znaczy, że już poszedł. Kilkanaście minut później słyszę otwieranie drzwi.
- Nina? - Agata zagląda do mnie. - Wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku! - Wybucham jeszcze donośniejszym płaczem i wówczas dostrzegam stojącego w drzwiach siatkarza.
- Przepraszam, ale musiałam go wpuścić. Wyjaśnijcie sobie wszystko na spokojnie. - Aga wychodzi i gestem zaprasza Wojtka do środka.
Siada obok mnie i mocno przytula. Kołysze mną bez słowa do czasu, aż się uspokajam.
- Długo o tym wiesz? - Odzywa się w końcu, odsuwając się tak, by widzieć moją twarz.
- Pamiętasz nasze spotkanie we wrześniu? - Kiwa głową, więc kontynuuję. - Właśnie tego dnia się dowiedziałam. Leczenie nie przedłuży mi życia. To jest najprawdopodobniej mój ostatni listopad...
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? - Spogląda na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie sądziłam, że tak się to wszystko potoczy. - Przyznaję zgodnie z prawdą. - Nigdy nie przypuszczałabym, że możesz coś do mnie czuć...
- Nina, a może to wszystko jest pomyłką? Może pomylili twoje wyniki? Może wcale nie jest tak źle i leczenie pomoże? - Przygarnia mnie ramieniem.
- Dwa lata temu ledwo się wykaraskałam. Chemia cudem pomogła, choć lekarze w pewnym momencie dawali mi niewiele szans na przeżycie. Teraz wróciło, ze zdwojoną siłą. - Powoli brakuje mi powietrza. Oddycham ciężko.
- I co my teraz zrobimy? - W jego głosie wyraźnie słychać żal.
- Najlepiej będzie jak stąd wyjadę. Nie będziemy się spotykać, to o mnie zapomnisz. - Proponuję z bólem serca.
- Chyba sobie żartujesz? - Gwałtownie wstaje. - Nina. Proszę. Pozwól mi się tobą nacieszyć. - Klęka przede mną i chwyta moje dłonie.
- Musimy to zakończyć teraz, żebyś potem nie cierpiał. - Mówię kierując wzrok w górę.
- Ale ja cię nie zostawię! Rozumiesz?! - Chwyta moją twarz w dłonie. - Jesteś dla mnie zbyt ważna... - Nie kończy, tylko składa na moich ustach pocałunek.
- Nie lituj się nade mną. - Szlocham odrywając się od niego. - Umówmy się, że jak wyjdziesz z tego mieszkania, zapomnisz o moim istnieniu. Tak będzie najlepiej. - Podchodzę do okna, tak by nie patrzeć na niego.
- Nina... - Idzie za mną i obejmuje w pasie. - Nie. Nie zrobię tego.
- Wyjdź. - Odpycham go. - Wyjdź! - Siłą odprowadzam go za drzwi i znów zaczynam płakać.
Następnego dnia zrywam się bardzo wcześnie. Pakuję najpotrzebniejsze rzeczy. Kreślę kilka słów do siostry i biegnę na przystanek. Mam za 5 minut autobus do Łodzi. To chyba jedyne wyjście. Pobędę u brata, aż sprawa ucichnie.
Szymon odbiera mnie z przystanku. Tłumaczę mu dlaczego tak postąpiłam. Mówi, że to głupie podejście i nie powinnam tak wiecznie uciekać. Zaznacza też, że z drugiej strony mnie rozumie. Tuż po dziewiątej dzwoni mój telefon. Wyświetlające się imię powoduje, iż moje serce przyspiesza. Nie odbieram. Wyciszam dźwięk i włączam telewizor. Przełączam kanały w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego programu. W końcu trafiam na powtórkę wczorajszego meczu. Obserwuję przyjmującego i choć sama chciałam, by o mnie zapomniał, zdaję sobie sprawę, że bardzo mi go brakuje. Zwykle od rana ze sobą pisaliśmy. Zdążyłam już się do tego przyzwyczaić.
Wyłączam odbiornik i idę do kuchni pomyśleć nad obiadem. Nie kombinuję dużo i postanawiam zrobić prosty gulasz. Gdy danie jest już gotowe, postanawiam zerknąć na komórkę. Kilkanaście nieodebranych połączeń i wiadomości od Wojtka.
Następne dni są takie same: szare, smutne i pełne tęsknoty. Ciężko mi samej zaakceptować to, co zaproponowałam. Ale nie robi mi już różnicy, czy jestem wesoła, czy smutna. Ważne żeby Wojciech zapomniał. We wtorkowe popołudnie Szymon wraca do domu z kimś. Okazuje się, że gościem jest Agata.
- Nina... - Zaczyna, gdy tylko siada w salonie. - Z niego powoli robi się cień człowieka... Wróć do Bełchatowa.
- Przysłał cię tu? - Pytam.
- Nie. - Zaprzecza. - Spotkałam go wczoraj w parku. Siedział na ławce wpatrzony w jeden punkt. W tym czasie powinien być na treningu, ale odpuścił sobie. Stwierdził, że i tak to nie ma wszystko sensu i odszedł w bliżej nieokreślonym kierunku.
- Jeśli będziemy się spotykać, to potem może cierpieć jeszcze bardziej... - Próbuję jakoś tłumaczyć.
- Nie chcę się wtrącać, ale Aga ma rację. - Zza drzwi wyłania się Szymon. - Skoro nadal usiłuje się z tobą kontaktować i odpuszcza sobie siatkówkę, to może znaczyć tylko jedno.
- Co? - Dziwimy się obie.
- Powiedziałaś, że nie chcesz litości. - Kiwam mu głową na te słowa. - Ale nie wzięłaś pod uwagę jednego... Miłości.
Kolejny ranek poświęcam na powrót do Bełchatowa. Jedziemy z Agatą do domu. Nie wiem, co z tego wszystkiego wyjdzie, ale nie chcę widzieć załamanego Włodarczyka. Cały dzień nie opuszczam domu. Wychodzę dopiero na mecz. Od początku sezonu nie opuściliśmy ani jednego spotkania.
- Wiesz, co masz zrobić? - Pyta Aga tuż przed wejściem na halę.
- Tak. - Wzdycham.
- Masz mu się pokazać jeszcze przed meczem. Rozmawiałam z nim po południu i mówił, że będzie. W końcu musi. - Siostra przytula mnie. - Będzie dobrze, tylko nie zdezerteruj. - Bierze Daniela za rękę i wchodzą razem do budynku.
Zostaję na zewnątrz. Zdążyłam już poznać niektóre przyzwyczajenia przyjmującego, dlatego czekam na niego przed wejściem tuż koło szatni. Stoję jak najbliżej ściany i to tak, by nie rzucać się w oczy.
- Cześć Nina. Dawno cię nie widziałem. - Andrzej zatrzymuje się obok.
- Tak wyszło. - Wzruszam ramionami.
- Czekasz na Wojtka?
- Mhm.
- Jak zwykle zbiera się z auta godzinę. Dziś razem przyjechaliśmy, więc powinien tu być lada moment. - Chwyta za klamkę, jednak wraca. - Ja nie wiem, co mu się ostatnio dzieje, ale pogadaj z nim. Ani ja, ani Karol nie możemy do niego trafić. Coś go gryzie i nie chce nam powiedzieć. Może tobie się uda. - Cichnie słysząc kroki. - To ja lecę. - Wchodzi do budynku.
Włodarczyk przestępuje z nogi na nogę bardzo opieszale. Wpatruje się w czubki swoich butów i nawet nie raczy rozejrzeć się dookoła. Chrząkam czym przykuwam jego uwagę. Podnosi głowę do góry i szeroko otwiera oczy. Przyspiesza kroku, rzuca torbę obok ściany i z całej siły mnie przytula.
- Tak bardzo tęskniłem. - Szepcze, po czym jego usta odnajdują moje.
Chwyta mnie w talii i unosi nad ziemię, co jak sądzę jest przyczyną gwizdów, które docierają do naszych uszu. Chwilkę później czuję, że moje stopy mają już kontakt z podłożem.
- Wojtuś, mordo ty nasza, dlaczego nie chwaliłeś się, że masz dziewczynę? - Odzywa się Michał Winiarski.
- Może dlatego, że nie jestem jego dziewczyną. Znaczy się chyba... - Usiłuję się tłumaczyć.
- Dobra, dobra. Tylko winny się tłumaczy. - Michał puszcza do nas oko. - A teraz droga młodzieży, na halę i to biegusiem.
Przepuszczamy resztę przodem.
- Nina, proszę nie uciekaj więcej. - Wojtek jeszcze raz mnie przytula.
- Na razie nigdzie się nie wybieram. - Składam na jego policzku pocałunek. - Dajcie z siebie wszystko.
Zmierzam na trybuny ku siostrze i Danielowi. Siedzą uśmiechnięci i bardzo zadowoleni ze swojej wzajemnej obecności. Nie mówię im nic, choć widzę ich pytające spojrzenia. Podnoszę jedynie kciuk do góry. To wystarcza.
Oglądamy mecz w dobrych humorach, a wygrana bełchatowskiej drużyny potęguje uśmiechy na naszych twarzach. Po spotkaniu czekamy przed budynkiem, choć na uboczu, na Włodarczyka. Niespodziewanie jednak, zamiast samego przyjmującego pojawia się tam cała drużyna.
- Sprawa wygląda tak... - Przed grupę wysuwa się Andrzej.
- Endrju, nie nauczyli cię, że dzieci i ryby głosu nie mają? - Z samego końca słuchać głos Winiarskiego, który przepycha się między kolegami. - Daj powiedzieć starszym. - Poprawia kurtkę będąc już o krok przed resztą.
- Się stary znalazł. - Kpi Karol. - Normalnie dinozaur.
- Te, Kłos, buzia na kłódkę, bo nie pozwolę ci ze sobą zrobić selfi i nie będziesz miał czego na fejsa wrzucać. - Michał odwraca się w jego stronę.
- Jak wy przedłużacie. - Wywraca oczyma Wojtek. - Prosto z mostu. Chodźcie z nami na miasto. - Uśmiecha się w naszą stronę.
- No nie! Włodarczyk! Ja tu taką przemowę miałem, tyle argumentów chciałem przedstawić, a ty mi wyjeżdżasz prosto z mostu. - Winiarski udaje, że się obraża.
- Dobra, przedszkolaki. Cicho. - Odzywa się Wlazły. - Jakby nie było w sobotę są andrzejki, nie? Andrzeja mamy w składzie, więc mamy okazję dziś pójść na jakąś pizzę czy coś. - W tym momencie puszcza oko. - No wiecie, przyjaciele naszych przyjaciół, są naszymi przyjaciółmi.
Przystajemy na propozycję. Całą grupą idziemy do pobliskiego lokalu. Oczywiście mamy wtedy okazję zapoznać całą drużynę. Nie pamiętam, kiedy tak dobrze się bawiłam. 

~*~ 

Witam w nowym roku. 
Czy tylko mnie nie chce się wracać do rzeczywistości po tak długim wolnym?
Chociaż... Chociaż chyba brakuje mi poranków z kawą... Co nie, Staruchu? Ale od poniedziałku się zacznie ^^ 
Macie jakieś postanowienie noworoczne? Pochwalcie się :) 
Jednym z moich jest wyzwanie: 52 książki i muszę przyznać, że idzie w dobrym kierunku - 2 już odhaczone :) Dotrwam?
Pozdrawiam Was gorąco i życzę by w tym nowym roku nie zabrakło Wam cierpliwości w realizacji zamierzonych celów :) 

5 komentarzy:

  1. Super rozdział :)
    Dobrze że, Nina w jednak wróciła do Bełchatowa, do Wojusia <3 Ale z nich słodka para ooooo.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia w przeczytaniu jeszcze 50 książek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo! *o*
    Uwielbiam Twojego bloga! Nie mogę sobie wyobrazić, że Nina umrze. Może jednak naprawdę leczenie pomoże i ona wyjdzie z tego. Mam nadzieję, a ona przecież umiera ostatnia.
    Bardzo dobrze, że wróciła do Wojtka i teraz mogą tworzyć taką słodziutką parę. Mówiłam ci już, że kocham Włodarczyka? On jest taki idealny. ^^
    Jeszcze 50, dasz radę. ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez przypadek trafiłam na twoje opowiadanie i nie powiem zainteresowało mnie bardzo. Super się czyta, pisz dalej bo nie mogę się doczekać następnych. W tak zwanym międzyczasie zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. *.* Kocham to opowiadanie...
    Mam cichą nadzieję, że zdarzy się cud i Nina wyzdrowieje...może sama się oszukuję, ale bardzo bym tego chciała...
    Super, że ma wsparcie w rodzeństwie i mają na Nią taki wpływ. Wojtek się załamał, ale chyba już wszystko mają wytłumaczone hmm...
    Nina zraniłaby Wojtka, gdyby nie wróciła do Niego, będą walczyć razem. Miłość nie wybiera ani osoby, ani czasu...
    Jak ja kocham te przekomarzania chłopaków ^^ No i poszli zabalować xD
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. aż serce rośnie... Tobie brakuje poranków z kawą? <3 mnie również, także trzeba nadrabiać :D
    a co do rozdziałów... Głupio mi komentować każdy, bo powtarzałabym się tylko.
    Uwielbiam Twój styl, kocham tę historię, a szczęście bohaterów, to miód na moje serce^^
    Cudeńko ^^

    PS.: Kto tu jest stary, ten jest :P xD

    OdpowiedzUsuń