środa, 3 grudnia 2014

PROLOG

Wstaję z niewygodnego łóżka i wyglądam przez szpitalne okno. Świat za szybą wydaje się taki cudowny! Chwytam za klamkę, przekręcam ją i pociągam ku sobie. Od razu dolatuje do mnie rześkie powietrze, zapach świeżo skoszonej trawy i głosy dzieci przerywane krótkimi słowami dorosłych.

Jak na razie mogę sobie tylko pomarzyć, by zejść na dół do innych. Tkwię tutaj, ale coś za coś. W zamian za brak kontaktu z przyrodą, może dostanę zdrowie.

Jestem słaba. Opieram łokcie na parapecie i głęboko wdycham powietrze. Łapię też promienie słońca, które opiera się o tę stronę budynku. Zamykam oczy i delektuję się chwilową przyjemnością.

- Ninka! - Dobiega mnie głos z dołu. - Idę do ciebie!

Uśmiecham się tylko i zamykam okno. Siadam z powrotem na łóżku i po chwili rozlega się stukanie w pomalowane na biało drzwi.

- Cześć. - Do pomieszczenia najpierw wsuwa się głowa z czupryną kręconych blond włosów, a potem wchodzi ich właścicielka.

- Cześć Aga. - Witam ją.

- Przyniosłam ci świeżą porcję prasy. - Podaje mi kilkanaście czasopism. - Jak dziś u ciebie? - Rzuca torbę na podłogę tuż przy kremowej ścianie.

- Lepiej. - Uśmiecham się nikle, by tylko rozładować napięcie.

- Cieszę się. - Siada na krześle. Dobrze wiem, że nie dała się nabrać. - Słuchaj, muszę z tobą pogadać, bo inaczej oszaleję. - Wyrzuca z siebie.

- Już dawno to zrobiłaś. - Ironizuję. Podkulam nogi i przykrywam się szpitalną kołdrą. - Co on znów nawywijał? - Domyślam się o kogo chodzi. Od samego początku nie przepadałam za chłopakiem mojej siostry.

- Daj spokój! Dziś to już przegiął na całej linii! - Automatycznie odwraca głowę. - Na moich oczach podrywał jedną laskę, która na dodatek dała mu swój numer. A ta bezczelna szuja... - Głęboko wciąga powietrze do płuc. - Śmiał go zapisać. Obiecał, że się do niej odezwie i wcale nie protestował jak pocałowała go w policzek na pożegnanie. - Zaczyna nerwowo krążyć po pokoju. - Przecież znamy się tyle czasu. Rok jesteśmy razem! Znaczy się byliśmy... Do dziś. Zaznaczyłam mu, że mam już tego dosyć i ma mi się na oczy nie pokazywać. I powiem ci, siostra, że jest mi lżej. A! I obiecuję, że jakiem Agata Lisowczak, on tego pożałuje. - Zajmuje opuszczone miejsce.

- Aga... Tyle razy ci mówiłam, że Mikołaj to typowy podrywacz. Przykład idzie z góry. Jego brat też był taki w liceum. - Przypominam dawne czasy.

- Ninka, dlaczego ja cię nie posłuchałam? - Spogląda na mnie. - A i zapomniałabym! - Gwałtownie wstaje i podchodzi do swojej torby. - Przyniosłam ci blok i ołówki. Brakuje mi twoich rysunków.

Cieszą mnie słowa siostry. Wiem, że próbuje za wszelką cenę odciągnąć moje myśli od choroby. Nagle spogląda na zegarek i szybko łapie torbę.

- Muszę lecieć! Jutro mam sprawdzian z chemii. Z całego roku! - Jęczy, krzywiąc się. - Czujesz to? Jeszcze dwa tygodnie do wakacji, a ta sobie nagle wymyśliła.

- Leć. Przecież to rozumiem. - Delikatnie się uśmiecham.

- Przyjdę jutro. Trzymaj się, siostra. - Cmoka mnie w policzek. - Narysuj mi coś ładnego.

Wychodzi, cicho zamykając za sobą drzwi. Znów zostaję sama. Nie muszę już udawać i opadam na poduszkę. Chemioterapia mnie wykańcza, ale ostrzegali, że tak może być.

Kładę się i zamykam oczy. Jak zwykle w takiej chwili robię podsumowanie swojego, ostatnio bardzo marnego życia.

Mam 22 lata i studiuję architekturę krajobrazu. Rysuję odkąd tylko pamiętam. Ołówek i blok to moi najlepsi przyjaciele. Wszyscy twierdzą, że mam talent. Ja z kolei i tak jestem zdania, że po prostu robię to, co lubię i wkładam w to całe serce.

O swojej chorobie dowiedziałam się jakieś pół roku temu. Nowotwór płuc, który u mnie zdiagnozowali był wyrokiem. Przeżyłam poważne załamanie nerwowe właśnie z tego powodu. Jednak lekarze pomogli mi się z tego podnieść i w chwili obecnej walczę z rakiem, który wyniszcza mnie od środka.

Czy do tej pory coś osiągnęłam? Nic szczególnego. Były to małe sukcesiki, które nie wiele wnosiły do mojego życia. A ostatnio, od początku choroby, wszystko idzie w odwrotnym kierunku. Mój „chłopak”, gdy tylko się o tym dowiedział, zakończył naszą znajomość jednym sms'em. Moja przyjaciółka przeprowadziła się za granicę i tam kontynuuje naukę. Straciłam pracę, czyli pół etatu w biurze architektów. A co za tym idzie musiałam z powrotem przeprowadzić się do rodziców. Oni jako jedyni, oczywiście wraz z siostrą, starają się by moje życie wyglądało normalnie.

Sen przychodzi do mnie bardzo szybko. Jestem słaba i zmęczona, więc wcale mnie to nie dziwi.

Znów jestem zdrowa. Znów mam długie włosy, a ktoś mówi mi, że jeszcze nigdy nie widział tak pięknych niebieskich oczu. Śmieję się głośno, cmokam go w policzek i odchodzimy ze splecionymi dłońmi w bliżej nieokreślonym kierunku.

Budzę się jednak równie szybko, jak zasnęłam. Drzwi otwierają się z charakterystycznym chrzęstem i gwałtownie się podnoszę.

- Przepraszam ciociu za spóźnienie. - Wysoki mężczyzna mocuje się z klamką, stojąc plecami do mnie. - Wiem... Obiecałem być wcześniej... - Dopiero teraz odwraca się i przygląda mi się bez słowa.

- Chyba zaszła pomyłka. - Odzywam się.

- Ale jak to? - Dziwi się, a wówczas jego twarz przybiera dziecięcy wygląd.

- A czy wyglądam na pańską ciocię? - Pytam go.

- No nie. - Marszczy czoło. - Ale nie obraziłbym się za taką kuzyneczkę. - Uśmiecha się szeroko i puszcza do mnie oko. - Czyli to nie jest sala numer 21? - Poważnieje w końcu.

- Nie. - Przecząco kręcę głową. - Tu jest 12.

- Przez to moje roztargnienie kiedyś serio się zgubię. - Uderza się dłonią w czoło. - Dziękuję za pomoc i przepraszam. Do zobaczenia. - Wychodzi.

Miły chłopak, myślę. Jestem jednak pewna, że więcej go nie zobaczę. Najdziwniejsze jest to, że mężczyzna w śnie sprzed kilkunastu minut przypominał posturą mojego „gościa”.

Spoglądam na zegarek. Jeszcze jakaś godzina do wieczornego obchodu. Czas dłuży się niemiłosiernie. Jestem sama w sali i nie mam się do kogo odezwać, oczywiście poza odwiedzinami kogoś bliskiego. Zabieram więc blok, ołówek i zaczynam rysować błądząc myślami nie wiadomo gdzie.

Z zadumy wyrywa mnie głos. Momentalnie odkładam kartkę i odwracam głowę.

- Cześć Ninka.

- Szymon... - Szepcę, a po policzku spływa mi łza szczęścia.

- Przepraszam cię, siostrzyczko. - Tuli mnie mocno. - Powinienem był dawno wrócić do kraju, anie tylko przyjeżdżać na kilka dni. Muszę ci jakoś pomóc...

- Ciii... - Przerywam mu. - Nic tu nie jest twoją winą. Cieszę się, że jesteś.

Siadamy obok siebie na łóżku. Brat obejmuje mnie ramieniem.

- Dlaczego rodzice, ani Agata nie wspominali, że przyjeżdżasz? - Pytam.

- Prosiłem ich o to. Chciałem zrobić ci niespodziankę. - Uśmiecha się, ale jego oczy są smutne. - Rozstałem się z Kate. - Mówi po chwili ciszy. - Nie myślała o mnie poważnie, dlatego w końcu spakowałem walizki i wróciłem do Polski. - Podnosi głowę i obserwuje moją reakcję. - Na dobre...

- Dobrze, że teraz będziesz blisko. - Przyznaję szczerze.

- Obiecuję ci swoje towarzystwo codziennie, siostrzyczko.

Naszą rozmowę przerywa przybycie lekarzy do sali. Szymon wycofuje się z pomieszczenia. Znów jestem pod ostrzałem pytań ze strony medyków. Prawie kwadrans trwa ich wizyta. W końcu wychodzą, a wraca mój brat.

Przyglądam mu się, porównując z człowiekiem, który opuszczał dom parę lat temu. To samo tajemnicze spojrzenie, delikatny uśmiech, w którym prawy kącik ust ucieka wyżej niż lewy. Mój starszy ode mnie 7 lat braciszek jednak zmężniał. Wygląda bardzo poważnie i idealnie pasuje do zawodu, który wykonuje – czyli prawnika.

- Ciężko przyzwyczaić się do tych twoich krótkich włosów. - Siada na krześle naprzeciwko mnie. - Ale liczę, że niedługo będą takie jak kiedyś.

Rozmawiamy do samego końca czasu odwiedzin. Do tej pory bardzo brakowało mi jego obecności i pozytywnego nastawienia. Jesteśmy z sobą zżyci, choć przez pewien czas nie mogłam mu wybaczyć wyjazdu do Londynu. Prawie pół roku się do niego nie odzywałam. W końcu jednak zmądrzałam, przeprosiłam i wszystko było jak dawniej. Teraz znów mam blisko swojego brata, a zarazem najlepszego przyjaciela.

Kiedy zostaję sama wracam do rysowania. Spoglądam na kartkę i dziwię się temu, co powstało. Ołówek biegając po papierze, częściowo bez mojej wiedzy stworzył czyjś portret. Zastanawiam się dlaczego z arkusza spoglądały na mnie oczy mojego niespodziewanego, nieznajomego gościa. Widocznie umysł bez mojej wiedzy zdecydował, że ta twarz idealnie nadaje się do naszkicowania.

Odkładam przybory na szafkę. Gaszę światło i przykładam głowę do poduszki. Prawie natychmiast znajduję się w innym świecie. W miejscu, gdzie moja choroba nie istnieje, a ja jestem szczęśliwa. 

~*~
To mamy począteczek ;) co z tego wyjdzie, to dopiero się okaże :) może się nie zanudzicie
Przypominam o zakładce informowani, ułatwi mi to :) 

7 komentarzy:

  1. zapowiada się ciekawie zostaje tu

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada sie ciekawie ;)
    Ciekawe kto jest tym niespodziewanym gosciem ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. czyta się o wiele łatwiej niż Twoje pismo <3 nareszcie :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny początek ! Będę czytać dalej Dodawaj szybko !

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie że już dodałaś. Super się zaczyna, ciekawe co za jeden ten gościu....
    Dodaj szybko następny, czekam!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapowiada się ciekawie, choć trochę smutno dla bohaterki. Swoją drogą,jestem ciekawa kim jest ten tajemniczy gość. :)
    Pozdrawiam serdecznie!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę podoba mi się to, jak piszesz :) Chociaż pewnie historia będzie smutna, to zaciekawiłaś mnie i zostaję! :)
    Tak jak i cała reszta jestem zaintrygowana postacią ze snu i jej podobieństwem do tego przypadkowego gościa :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń